Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Z tego, że dużo piszemy o Get Well Toruń, to chyba akurat nie musimy się tłumaczyć. Dwa mecze, dwie porażki, sporo błędów i niedociągnięć, kalendarz trudny, kibice tym żyją, więc myślę, że nie musimy sypać głowy popiołem z powodu bijącego licznika. Zresztą zawsze staraliśmy się reagować na społeczne zapotrzebowanie, a to akurat jest. Ludzie chcą czytać o Get Well.
Z zarzutem grillowania musimy się jednak zmierzyć. Najprościej byłoby napisać, że przecież nie wpływamy na opinie komentatorów, felietonistów, czy ekspertów. Oni piszą, mówią, to co widzą. Ich zdaniem jest źle, fatalnie, dlatego nie owijają w bawełnę. Z przykrością stwierdzam, że jak patrzę na kalendarz (Betard Sparta Wrocław wyjazd, forBET Włókniarz Częstochowa dom, MRGARDEN GKM Grudziądz wyjazd, Speed Car Motor Lublin wyjazd, truly.work Stal Gorzów dom), to może się okazać, że Anioły pierwsze punkty mogą zdobyć dopiero na koniec pierwszej serii rundy zasadniczej.
ZOBACZ WIDEO Nie zabrakło dramaturgii. Zobacz skrót meczu truly.work Stal Gorzów - Speed Car Motor Lublin
Czytaj także: Dawid Kownacki: Stal i Get Well do poprawki. Kildemand do niższej ligi
Nie chcę pisać, że po dwóch meczach Get Well jest pierwszym zespołem do spadku, choć z tyłu głowy taka myśli mi siedzi. Wiele się musi jednak zmienić, jeśli toruńska drużyna ma wyjść na prostą. I nie myślę tu o play-off, lecz o spokojnym utrzymaniu w lidze, bo na tym celu Get Well powinien się teraz skoncentrować.
Recepta? Kibice krzyczą: zwolnić Jacka Frątczaka, zatrudnić Jacka Gajewskiego. Kilka lat temu może poszedłbym za tym głosem. Gajewski w trakcie ostatniej przygody z Get Well, przynajmniej moim zdaniem, nie był już jednak tym samym menedżerem co wcześniej, czyli do 2010 roku włącznie. 4 lata przerwy, przeistoczenie się w eksperta i polityka, zepsuły go jako menedżera. Wrócił jako człowiek przekonany o swojej wartości (całkiem słusznie zresztą), ale i też trochę w sobie zadufany, a nade wszystko spełniony (co miał wygrać, to już wygrał). Słowem Gajewski już nie ma tego ognia i zapału, którego człowiek potrzebuje do odnoszenia sukcesów. Zresztą w 2017 roku jechał z drużyną prostą drogą do Nice 1.LŻ.
W ogóle to zmiana menedżera nie ma chyba większego sensu, bo ani Marek Cieślak, ani Stanisław Chomski (kolejność dowolna) nie są do wzięcia. Zamiana na kogoś innego nie dawałaby żadnej gwarancji. Zresztą przy Cieślaku czy Chomskim też trudno o takowe, bo tak naprawdę Get Well ma problemy, które można rozwiązać w obecnym układzie personalnym.
Punktem wyjścia do naprawy sytuacji wydaje się powiedzenia sobie "łapy precz od Motoareny". Wiadomo, że wszyscy lubią tam jeździć, a w głowie gospodarzy stadionu od czasu do czasu rodzą się pomysły, żeby zrobić nawierzchnię inaczej niż zwykle i zaszkodzić w ten sposób rywali. Efekt w ostatnim meczu z Fogo Unią Leszno (42:48) był taki, że zaszkodzono toruńskim zawodnikom. Na dokładkę kibice dostali nudne ściganie. I potem się w Toruniu dziwią, że ludzie nie chcą tam chodzić na żużel. No za taki mecz jak ostatnio, to by trzeba dopłacać.
Kolejną rzeczą, jaką trzeba zrobić, jest to, co mówił w udzielonym mi wywiadzie Adam Krużyński, przewodniczący rady nadzorczej spółki Get Well. Jason Doyle oraz Niels Kristian Iversen jadą (ten drugi może nie jest szybki, ale nadrabia umiejętnościami), więc należy wykreować trzeciego zawodnika punktującego na wysokim poziomie. I to da się zrobić. Wystarczy, że bracia Holderowie przesiądą się z rowerów na motocykle. Na razie Jack Holder ma potworny problem z doregulowaniem silników, ale prędzej czy później minie.
Przydałby się też większy kredyt zaufania dla Norberta Kościucha. Zwłaszcza teraz, gdy nie ma Runego Holty. Nie można odstawiać zawodnika, tylko, dlatego że na dzień dobry przegrał z Emilem Sajfutdinowem i Bartoszem Smektałą. Zrobił to, jadąc z zewnętrznego pola. W kolejnych biegach tej serii ono chodziło, ale na otwarciu każdej kolejnej już nie, więc w tym momencie dobre nie było.
Jest też wiele do poprawienia, gdy idzie o juniorów. Igor Kopeć-Sobczyński źle nie wygląda, ale potrzebuje twardej ręki i fachowych porad, bo popełnia stanowczo zbyt wiele błędów na trasie. W 12. biegu mógł spokojnie przyjechać na 5:1 w parze z Chrisem Holderem.
Czytaj także: Półtorak: Polak gorszy od obcokrajowca
Jak zagrają detale, to Get Well może się przebudzić dosłownie w każdej chwili. Nie zmienia to faktu, że zespół został tak zbudowany, że na więcej niż miejsca 5-6 chyba liczyć nie może. Patrząc na mecze dwóch pierwszych kolejek, widzę Get Well w tym samym koszyku (gorszym), co Stal, Motor i GKM. Oczywiście nie skreślam, ale tak się to teraz jednak kształtuje. Żużel jest jednak sportem dynamicznym, więc może za miesiąc, dwa trzeba będzie pogląd zweryfikować.
A wracając do grilla, powiem krótko, że uważam ten zarzut za bezzasadny. Przecież nie możemy zakłamywać rzeczywistości. Nie jesteśmy też od tego, żeby podnosić zawodników na duchu i klepać ich po plecach. Od tego jest klub, sztab szkoleniowy, menedżer. My tylko przyglądamy się, wyciągamy wnioski, oceniamy. Może czasami warto nas poczytać bez jeżenia się, bo każdemu dobrze życzymy. Nawet jeśli czasem bijemy mocno.