Ireneusz Nawrocki: Mam problem z Gregiem Hancockiem. Żonie Tomasza Jędrzejaka zapłacę do końca października (wywiad)

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Ireneusz Nawrocki w rozmowie z Jackiem Dreczką
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Ireneusz Nawrocki w rozmowie z Jackiem Dreczką

- W tym roku dałem 5 milionów na żużel - mówi nam Ireneusz Nawrocki, właściciel i prezes Stali. - Przed sezonem 2019 już nie będę płacił takich pieniędzy, ale zrobimy mocny zespół. Hancock pomaga nam szukać zawodników.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Nie miał pan ostatnio dobrej prasy. Czy po rozdaniu diamentów w finale Speedway Diamond Cup, stał się pan dla środowiska bardziej wiarygodnym człowiekiem?

Ireneusz Nawrocki, prezes i właściciel Stali Rzeszów, organizator Speedway Diamond Cup: Nie zależy mi na tym. Nie po to robiłem Diamond Cup, żeby stać się wiarygodnym człowiekiem. Chcę natomiast powiedzieć, czy raczej zgodzić się z tymi, których zabolała reakcja rzeszowskich kibiców. Wszyscy chcą, żebym wziął do Stali najlepsze nazwiska, a kiedy robimy w Rzeszowie dobry turniej, który w telewizji obejrzało 60 tysięcy, ludzie nie przychodzą na stadion.

Dlaczego?

Nie wiem. Na pewno jednak w przyszłym roku już nie będę tak dostępny, jak w tej chwili. Frycowe zapłaciłem, czas wyciągnąć wnioski. Żona i córki mówią mi, żebym w ogóle się z tego wycofał. - Po co ci to, denerwujesz się tylko - mówią. Bo ludzie faktycznie piszą na mój temat straszne, przepraszam za słowo, bzdety. Córka jest najmłodszym dziekanem AWF w Polsce i wciąż powtarza, że jakby tych hejterów dopadła, to nie wie, co by im zrobiła. Najgorsze, że internetowi krytycy właściwie to pouczają w niewybredny sposób wszystkich.

Część negatywnych komentarzy sprowokował pan sam. Po co panu było Diamond Cup? Diamenty, które były nagrodami, stały się przedmiotem żartów.

Też czasami się zastanawiam, po co mi to było. Kiedy przychodziłem do żużla, nikt mi nie powiedział, że to środowisko kumoszek i plotkarzy. Myślałem, że to sport dla prawdziwych chłopów, a tych prawdziwych mężczyzn jest w żużlu mało. Cóż jednak powiedzieć. Na pewno za chwilę zorganizuję spotkanie z kibicami, także na temat Diamond Cup, na którym odpowiem na wszystkie pytania. Będę mógł każdemu spokojnie spojrzeć w oczy, bo wszystko, co obiecałem, zostało zrobione, ewentualnie jest w trakcie realizacji.

Na pewno?

Tak, bo mówiłem, że biznes na żużlu można zrobić najprędzej w trzy lata, a nie w rok. W ciągu jednego sezonu nie da się więcej wycisnąć z bankruta. Zresztą u mnie to nawet nie było dwanaście miesięcy, tylko trochę mniej, bo po drodze choroba mnie dopadła. Najważniejsze, że zrobiliśmy awans. Z przytupem, bo bez porażki. Teraz czekają nas zmiany, bo chcę zarządzać Stalą w sposób zbliżony do Ekstraligi. Ten model mi się podoba. Szkoda, że w międzyczasie jeden z tytułów prasowych nieco przekręcił moje intencje, bo parę osób przez to płakało i wciąż płacze.

Wie pan, że gdyby w finale Diamond Cup nie rozdał pan diamentów dla najlepszych zawodników cyklu, to z wielu ust padłoby: "a nie mówiłem".

Ludzie mnie nie znają, dlatego mówią takie rzeczy. Proponuję poczytać, co mówi na mój temat Grzegorz Zengota. Gdyby nie horrendalna oferta z Motoru, to Grzesiek jeździłby u mnie. Rok temu może i przebiłbym Motor, bo wtedy musiałem się pokazać, musiałem jakoś wejść. Już jednak nie będę płacił takiej kasy jak przed rokiem.

A proszę powiedzieć, dlaczego diamenty były w papierowych torebkach. Opakowanie wzbudziło pewne podejrzenia.

To jest taki trend. Torebka z czerpanego papieru, a w środku diament w eleganckim etui. Wszystko od znanego jubilera. W tych papierowych torebkach przekazałem kamienie o łącznej wartości 1,5 miliona złotych, więc naprawdę nie rozumiem, o co chodzi.

O to, że mało kto wierzył i nawet oficjalne wręczenie nagród nie przekonało niedowiarków. Rozumiem, że za diamenty pan zapłacił i nikt nie będzie ścigał zawodników.

Nikt nie będzie nikogo ścigał. Wszystkiego osobiście dopilnowałem, bo chciałem kupić takie diamenty, które zawodnicy będą mogli sprzedać. Mogłem kupić 15-karatowe, ale wtedy zwycięzcy mieliby kłopot ze zbyciem. Okazyjnie kupiłem czyste kamienie.

W tym roku dwa turnieje Diamond Cup zostały odwołane. W Krsko się wycofali, mówiąc o fałszywych przelewach.

Ja im tego nie odpuszczę, jeśli jeszcze raz pójdzie taka informacja. Za lewy przelew to się prokuraturę zawiadamia. Sam mógłbym ekipie z Krsko postawić dwa zarzuty. Niesłusznie mnie oszkalowali i jeszcze próbowali wyłudzić pieniądze. Umowę na Diamond Cup w Krsko, negocjował Słoweniec zajmujący się turystyką. Greg Lukowski, który wtedy działał w moim imieniu, zgodził się na to, żeby dać gospodarzom 16 tysięcy euro. Kiedy się dowiedziałem, to chciałem zrezygnować. Potem jednak dogadałem się na przelew w ratach. Nawet powiedziałem, że mogą z biletów ściągać a konto umowy. Pierwszy przelew zrobiłem po sesji, więc był zlecony, ale nie wyszedł. To potwierdzenie wysłałem. Kiedy jednak dowiedziałem się, że oni w międzyczasie zrezygnowali w Krsko z Diamond Cup, to szybciutko pobiegłem do komputera i anulowałem przelew przed realizacją.

Wszyscy wokół mają do pana pretensje, a pan mówi, że Nawrocki jest dobry, a inni są źli. Przypomnę, że telewizja też miała uwagi i zrezygnowała z transmisji.

Napisali, że odstępują, bo nie mam umowy z producentem sygnału. Jednak ja umowę miałem. Teraz producent jest zły. I to nie byle jaki. To jest człowiek, który współpracuje z wieloma stacjami. Według mnie TVP nie dotrzymała słowa.

Żona Tomasza Jędrzejaka nadal nie dostała zaległych pieniędzy zarobionych przez jej męża w Stali.

Do końca października temat będzie rozstrzygnięty. Potem jest audyt, więc do tego czasu wszystko musi być rozliczone. I będzie.

A jest pan z innymi zawodnikami na zero? Pytam, bo wiele razy słyszałem, że dopiero proces licencyjny pokaże, jakim człowiekiem jest Nawrocki.

Niektórzy czepiają się tego, że spółka nie jest na zero. W tym roku dałem prawie 5 milionów na żużel, ale nie mogłem tego podarować. To wszystko były pożyczki. Tyle że ja pożyczałem sam sobie. Moja firma pożyczała spółce, której jestem właścicielem. W sporcie takie rzeczy już się zdarzały, ale nie wszyscy to rozumieją.

Ja pytam, czy rozliczył się pan z zawodnikami.

Tak.

A z pieniędzy z tytułu umów sponsorskich?

Te wypłaty były załatwione przed klubowymi. U mnie to się nawet przedpłaty zdarzały. Przychodził taki Porsing, bo chciał 5 tysięcy na nowy silnik, więc dawałem, żeby mógł jechać do Danii i kupić.

Hancock zostaje? Bo im bardziej on zapewnia, tym mocniej ludzie wątpią.

Oczywiście, że zostaje. Teraz to mam z nim wielki problem, bo on się mocno zaangażował w drużynę. Kłócimy się o zawodników, bo Greg chce składu na awans. Mam do niego zaufanie, choć przyznam, że czasami te jego propozycje mnie zaskakują. Chce mnie przekonać do dobrze rokujących, a nie do pewniaków. I tak dobiera ludzi, żeby zrobić atmosferę.

A kogo chciałby Hancock w Stali?

Mogę podać jedno nazwisko, Oliver Berntzon. Greg nalega, żeby go wziąć. W ostatnim Diamond Cup, Szwed jechał w finale A. Ja się jednak trochę boję, żeby z nim nie było jak z Beckerem, że raz dwucyfrówka, a innym razem 5, 6 punktów.

"Przegląd Sportowy" pisze, że rozesłał pan do czołowych zawodników oferty last minute.

To są takie bzdury, że już nie wiem, jak je komentować. Nikogo nie prosimy na kolanach, bo mamy grupę zawodników zainteresowanych jazdą w Stali.

Zengota, o którym pan wcześniej wspomniał, mówi, że Nawrocki jest fajnym facetem, ale słuchając tego, co mówi się w kuluarach, odnoszę wrażenie, że jest inaczej.

Szuka się na mnie haków i to jest przykre. Czuję, że niektórzy się mnie boją. Tak to wygląda. W iluś tam krajach żużel umarł i w Polsce też się tak stanie, jeśli czegoś nie zmienimy. Musi być nowość, świeżość. U nas jest tak, że prezesi się zbierają i krytykują kogoś za to, że powiedział coś nie tak. Nasi działacze zajmują się nic nie znaczącymi drobiazgami, a ja bym wolał, żeby na zamkniętym spotkaniu doszło do kłótni, żeby ludzie prawie się pobili. Potem jednak powinni wyjść do ludzi i zaprezentować spójną wizję i wspólny front. Poznałem wielu fajnych prezesów, ale oni boją się wychylić.

Nikt nie jest doskonały. Pan też.

No tak, bo z jednej strony Zengota, Hancock i trener Kędziora mówią, że jestem super, a hejter pisze, że Nawrocki to słup, bandyta, menel, kłamca i oszust.

Też to czytałem.

Ludzie szukają nie tego, co trzeba. Wiem, że czytelnicy sportowych mediów byli nawet w Darłowie. Sprawdzają, jak wygląda u mnie na budowie. Szkoda, że ci sami ludzie nie pytają, ile Nawrocki dał na hospicjum w Darłowie, ile na dziewczynę, która nie umie chodzić, ile na inną dziewczynę, której zabili rodziców w wypadku samochodowym. Nigdy niczego nie wygrałem ani nie dostałem. Do pieniędzy doszedłem od zera. To jednak nikogo nie interesuje. Szuka się tylko haków. Już mnie nawet Rafał Haj pytał: tata, bo tak do mnie mówi, a po co ty rozdajesz te diamenty? Daj nagrody finansowe zamiast diamentów, bo nawet jak je dasz, to i tak będą na ciebie pluć.

ZOBACZ WIDEO Smektała o oglądaniu pleców rywali: Upokorzenia pozwalają wejść na dobre tory

Źródło artykułu: