Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Pamiętam, że jak Grzegorz Zengota jeździł w Fogo Unii Leszno, to w klubie mieli do niego czasami pretensje o gościnne występy w nSport+. Gdy nie szło, to mówiło się, że zawodnik powinien się zająć żużlową robotą, a nie brylowaniem w mediach. Nie wiem, czy w Falubazie Zielona Góra też stanowiło to problem. Fakt jest taki, że na poniedziałkowej Gali PGE Ekstraligi był Grzegorz w roli eksperta telewizyjnej stacji, a pracę w Zielonej Górze stracił. Nie widziałem jego miny, kiedy dowiedział się, że Falubaz ma Nickiego Pedersena i Martina Vaculika. Ci, którzy gadali z nim po przyjęciu informacji, twierdzą, że był mocno przybity, że było to widać i słychać.
Rozczarowanie Zengoty pokazuje, jak bardzo zależało mu na Falubazie. I to pomimo tego, że w trakcie sezonu dokuczała mu grupa zielonogórskich chuliganów mieniących się kibicami klubu. Nie będę tutaj cytował oryginalnej treści pewnego napisu, który pojawił się w takim miejscu, że Grzegorz zwyczajnie nie mógł go nie zauważyć. Uważam jednak, że to było podłe. Kibic ma prawo do krytyki, może powiedzieć zawodnikowi, że jechał słabo, że stać go na więcej, ale używanie wulgaryzmów i odbieranie komuś prawa do identyfikowania się z klubem (w tym przypadku Falubazem) to jest przekroczenie pewnej granicy. Zwłaszcza że Zengota jest wychowankiem klubu, do którego wrócił po latach. A nie było go przez jakiś czas, bo go w Zielonej Górze nie chcieli.
Poza wszystkim ocena Zengoty w sezonie 2018 wcale nie jest taka jednoznaczna i zależna od oczekiwań. Dla mnie Grzegorz to solidna druga linia i to jest mój punkt wyjścia do wystawienia cenzurki. Pewnie, że szału nie było, ale w kilku spotkaniach swoje zadanie spełnił. Pamiętajmy, że łatwo mu nie było, bo po latach wszedł do tej samej rzeki, a tu jedna, druga porażka, nerwówka i coraz większa presja. A taki Zengota to czasami potrzebuje dwóch biegów, żeby się rozgrzać i wskoczyć na właściwe tory. Jak nie ma wyniku, to wiadomo, że tego czasu nie ma.
Jeszcze kilka tygodni temu nikt by nie pomyślał, że dla Zengoty nie będzie miejsca w Falubazie. Tak się jednak stało i może to i dobrze. Musi Grzegorz pogodzić się z tym, że już do końca kariery pozostanie w swoim pierwszym klubie zawodnikiem niedocenianym i takim, który większych sukcesów jeżdżąc z "Myszką Miki" na plastronie, nie osiągnął.
Dobra wiadomość jest taka, że Zengota może nadal spokojnie jeździć w PGE Ekstralidze. Speed Car Motor Lublin szuka zawodników, w ogóle jest zapotrzebowanie na polskich seniorów. Tak sobie myślę, że fajną opcją mógłby być forBET Włókniarz Częstochowa. Tam jest kilka opcji na zastępstwo dla Tobiasza Musielaka, ale Zengota jest naprawdę ciekawą alternatywą dla Pawła Przedpełskiego czy Norberta Kościucha. Jeden z ligowych trenerów, który bardzo lubi Grześka powiedział mi, że on wręcz trzyma kciuki za to, żeby Zengota wylądował u Marka Cieślaka. Cóż, zobaczymy.
Swoją drogą, zastanawiam się, czy Falubaz, aby nie popełnił błędu, biorąc zarówno Vaculika, jak i Pedersena. Po ich przyjściu mamy bowiem taką oto sytuację, że Michael Jepsen Jensen, który po dobrym sezonie miał z pewnością wielkie apetyty, nagle spada do roli doparowego (pierwsza linia zarezerwowana dla Patryka Dudka i dwóch wyżej wymienionych). Już nie wspomnę o tym, że Jensen za Pedersenem nie przepada. Pojawia się też problem z Piotrem Protasiewiczem, który lubi być dowartościowany i ma olbrzymie ego. Chyba że pan Piotr już pogodził się z tym, że jego rola w zespole nie będzie tak wielka, jakby sobie tego życzył.
Osobnym tematem jest Pedersen. Tak się jakoś składa, że mistrz błyszczy w zespołach słabych, gdzie jest jedyną i niekwestionowaną gwiazdą. Kiedy obok niego są inni, równie świetni zawodnicy, to zaczynają się problemy. Pamiętamy, co działo się w Fogo Unii Leszno. Tam Nicki nie błyszczał. Były natomiast konflikty z nim związane. Trener/menedżer Falubazu będzie musiał w tej sprawie mocno popracować.
Żeby nie było, że kwestionuję transfery Falubazu. Są dobre, czy wręcz bardzo dobre. Zresztą nie można wybrzydzać, nie mając zbyt wielu opcji na rynku. Zielonogórzanie zwyczajnie zgarnęli, to co najlepsze. Teraz zadaniem sztabu jest dobrze to ogarnąć.
Apelowałbym jednak do klubu z Zielonej Góry o jakieś lekcje dobrych manier dla kibiców. Tych zagorzałych, co to jeżdżą na wyjazdy. Powód? Sceny z Rybnika, gdzie zamknięta w klatce grupa, zamiast skoncentrować się na wspieraniu swoich ulubieńców, śpiewała "hej kurxx, coście tak cicho", względnie prowokowała zawołaniem "pierwsza liga, pierwsza liga KS ROW". Z ust gospodarzy nie usłyszałem nic równie głupiego, czy wulgarnego. Już na samym końcu ci z Falubazu usłyszeli od coraz mocniej poirytowanych ich zachowaniem Ślązaków jedynie gromkie "gorole".
ZOBACZ WIDEO Imponujące statystyki PGE Ekstraligi
Przepłac Czytaj całość