Przed tygodniem została rozegrana pierwsza runda Speedway Diamond Cup. Turniej w Lamothe-Landerron padł łupem Michaela Jepsena Jensena, a podium zawodów uzupełnili Grzegorz Zengota i David Bellego. 29 września cykl przeniesie się do szwedzkiej Motali, zaś 12 października SDC ugości słoweńskie Krsko.
Na 14 października zaplanowany jest z kolei wielki finał cyklu w Rzeszowie. Plan może się jednak zmienić, bowiem Ireneusz Nawrocki nie jest zadowolony ze współpracy z władzami miasta.
- Na ten moment nie wiem, czy zorganizujemy finał w Rzeszowie, ponieważ ja pewnych rzeczy nie rozumiem. Miasto daje duże pieniądze na piłkę nożną, na którą przychodzi kilkaset osób. Nam, tak realnie, po odliczeniu wszystkich kosztów, dają 100 tys. zł. A na wielki finał turnieju, gdzie transmisja będzie w Telewizji Polskiej, miasto nie chce dać ani złotówki - komentuje Nawrocki w rozmowie z rzeszow.wyborcza.pl.
Właściciel Stali dziwi się podejściu władz Rzeszowa. Finał Speedway Diamond Cup byłby przecież promocją miasta. - Dostałem nawet pismo od władz, że trzymają za nas kciuki, ale pieniędzy nam nie dadzą żadnych. Wygląda na to, że jak na stadionie podczas piłki pojawia się kilkaset osób, to jest to dobra promocja miasta, a jeśli podczas meczów żużlowych przychodzi 6 tys. osób, to dla miasta już nie jest dobra promocja - śmieje się biznesmen.
Dodajmy, że w SDC ściga się m.in. czterokrotny mistrz świata Greg Hancock.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: Widziałem w piątce Sajfutdinowa, zamiast Woffindena