Chodzi o wyścig osiemnasty. Po starcie Vaclav Milik był trzeci. Czech próbował gonić Mikkela Michelsena, choć nie musiał go wyprzedzić, by uzyskać przepustkę do barażu. Wystarczyło, że minie linię z jednym punktem. Ta sztuka się jednak nie udała, bo na drugim okrążeniu z czeskim żużlowcem uporał się Leon Madsen.
- Jestem zły na siebie za to, jak pojechałem w ostatnim biegu. Bardzo dobrze wiedziałem, że wystarczy mi punkt, by jechać dalej. Byłem szybki. Chciałem wyprzedzić Michelsena, ale pociągnęło mnie na wejściu w łuk. Nie udało mi się dobrze przejechać, co wykorzystał Madsen, mijając mnie przy krawężniku. Wydaje mi się, że osiem punktów to nie jest zły wynik, ale bardzo dużo uciekło. Dwa razy więcej ma teraz Hampel, który jeździ bardzo równo. Ciężko będzie walczyć o złoto. Nie jestem do końca zadowolony z tych zawodów, ale nie jest źle. Nie powiedziałbym, że to tylko osiem punktów. Zabrakło mi punktu, by awansować do wyścigu barażowego - powiedział Milik.
Fani Milika z pewnością liczyli, że powalczy w Gnieźnie o coś więcej. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że miał on pecha już przed turniejem. Dwukrotnie startował z trzeciego pola, które w sobotę było słabe. - Mam nadzieję, że stać mnie na więcej. Mamy przed sobą jeszcze trzy turnieje. W Gnieźnie miałem pecha, bo trzykrotnie startowałem z trzeciego pola. Zdecydowanie najlepsze było to przy krawężniku, a trzecie - najgorsze. Nie mogłem z tego zbyt wiele zrobić. Będę walczyć dalej - dodał zawodnik Betard Sparty Wrocław.
Podczas sobotniej rundy SEC w Gnieźnie nie było zbyt wielu emocji. - W ogóle brakowało walki. Tor się usypywał i każdy wiedział, że na środku i delikatnie po zewnętrznej jest najszybsza ścieżka. Każdy tam jechał. Nie było zatem za dużo walki na torze. Ważny był start, ja nie miałem dobrego momentu, dlatego taki wynik - oceniał Milik. Co ważne, nawierzchnia była inna niż na treningu. - Bardzo się zmieniła. Na treningu tor był twardszy. Później się usypywał, robiły się koleinki - delikatnie się rozwalał. Dla każdego był jednak taki sam. Ci, którzy spasowali się lepiej, zakończyli zawody w czołówce - zauważył 25-latek.
Czech wie, że element startowy nie jest jego mocnym punktem. Zupełnie inaczej to wyglądało w ubiegłym sezonie, kiedy to imponował dobrymi wynikami. - Mnie się wydaje, że muszę popracować nad startami. W zeszłym roku były one u mnie bardzo dobre. W 95 procentach, w takich zawodach jak SEC czy ekstraliga, najważniejsze są starty. Muszę je poprawić i będzie dobrze - podsumował Vaclav Milik.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Grupa Azoty Unia Tarnów