Jaki ojciec, taki syn
W środowisku żużlowym na to, co robią lublinianie, niektórzy patrzą z zazdrością, a inni z podziwem. Wczesną jesienią 2016 roku klubu tego nie było jeszcze na żużlowej mapie. Teraz, półtora roku później, jest na dobrej drodze, by awansować do PGE Ekstraligi. Gdy pytamy, co przyczyniło się do tak szybkiego sukcesu Speed Car Motoru, słyszymy najczęściej, że dyrektor sportowy Jakub Kępa.
Do tego nazwiska mają wszyscy w Lublinie wielki sentyment. Marek Kępa występował w barwach Motoru w latach 1977-1996, z przerwami na jazdę w Gnieźnie i Bydgoszczy. Rok temu, za zasługi dla lokalnego żużla, dostał odznaczenia Ministerstwa Spotu i Turystyki. Jego syn, Jakub, próbował sił w sporcie, ale okazało się, że większy talent niż do jazdy, ma do zarządzania.
Niektórzy żartują, że na sponsorów i żużlowców działa niczym magnes. Przed tym sezonem przyciągnął do klubu poważną firmę - Grupę Azoty Zakłady Azotowe "Puławy". W kolejce ustawia się poza tym Bogdanka S.A. , która przed laty była już sponsorem strategicznym i tytularnym. W kuluarach mówi się, że wyłoży na stół niemałą kwotę, jeśli Motor awansuje do Ekstraligi.
Wyrzucą drzwiami, to wejdzie oknem
Menedżer klubu, Piotr Więckowski mówił nam przed sezonem, że to dzięki negocjacjom z Kępą udało im się zakontraktować Andreasa Jonssona. Gdyby nie dyrektor, w zespole nie byłoby też raczej braci Lampartów. Można być pewnym, że w przypadku awansu do Ekstraligi, Kępa będzie twardym graczem dla prezesów innych klubów. Na razie jest na dobrej drodze, by przyćmić Witolda Skrzydlewskiego i Krzysztofa Mrozka. Ten pierwszy mówi o awansie z Orłem od prawie dekady, a młody Kępa może to zrobić w przeciągu dwóch sezonów. Pewności siebie mu nie brakuje. Inaczej nie kontaktowałby się ostatnio z Grigorijem Łagutą.
ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden: Krystyna Kloc i Andrzej Rusko wykonują wspaniałą pracę
Już dziś wielu działaczy czuje przed Kępą respekt. - W środowisku mówi się o nim, że to taki człowiek, że jak wyrzucą go drzwiami, to wejdzie oknem. Wie czego chce i to realizuje - mówi nam ekspert nSportu+, Wojciech Dankiewicz. Kępa nie lubi podobno rozgłosu medialnego i faktycznie - w telewizji i prasie czytamy o nim rzadko. Co istotne, zbudował wokół siebie zespół zgranych i lojalnych osób. Należą do nich m.in. wspomniany wcześniej Piotr Więckowski czy Aleksandra Marmuszewska.
Jakub Kępa i jego współpracownicy nie pojawili się znikąd. Nim zajęli się drużyną żużlową, byli skupieni wokół Klubu Motorowego Cross, organizując zmagania w Supermoto czy skuterach. Żużel to ich kolejny, prawdopodobnie najbardziej ambitny projekt. - Widać, że w tym klubie wszystko ze sobą współgra i jest poukładane. Nie chodzi tylko o zarząd, ale i o przemyślanie zbudowaną drużynę. Są sponsorzy i stabilna sytuacja w klubie, a dobry wynik, jaki osiągają w tym sezonie to wszystko cementuje. Motor jest teraz na autostradzie do Ekstraligi i mocno im kibicuję. Potrzebujemy drużyny z prawdziwego zdarzenia w tej części kraju - podkreśla Dankiewicz.
Do pełni szczęścia brakuje stadionu
Gdy Motor wywalczy awans, mogą pojawić się głosy, że nie ma obiektu na PGE Ekstraligę. Obecny stadion może pomieścić 8219 widzów. Jak słyszymy, sprawa przetargu na dalszy remont stoi obecnie w miejscu. Z niedawnego projektu obywatelskiego dostawiono krzesełka i wymieniono maszynę startową. W przypadku awansu, planowane będą dalsze renowacje skrócenie toru. - Z Ekstraligą nie jest tak źle. Skoro Tarnów może startować, to i Lublin powinien dostać zgodę - słyszmy od osoby związanej z klubem.
Nikt w Lublinie nie wyobrażą sobie, by w przypadku wywalczenia awansu, brak wystarczająco mocnego oświetlenia czy za mała liczba krzesełek mogły okazać się przeszkodą. Na posterunku jest zresztą Jakub Kępa. Skoro w tak krótkim czasie postawił klub na nogi, to i z tematem stadionu pewnie sobie poradzi.
Podobnie było w latach 90-tych, kiedy w majowe dni tłukłem się autokarem z Wrocka do Was.Powodzenia.