Emocje w tym spotkaniu budowane były przez całe zawody. Niestety przez większą część spotkania pojawiały się one wskutek samego wyniku aniżeli walki na torze. Co do tego tematu to trzeba przyznać, że we Wrocławiu jest lepiej niż przed rokiem. Już nie trzeba się twardo trzymać krawężnika, ale nie jest to jeszcze ściganie na miarę toru w Częstochowie. Inauguracja PGE Ekstraligi nie obyła się bez problemów. Zeszło powietrze z bandy, a na starcie tańczył słupek przytrzymujący taśmę.
Cztery pierwsze wyścigi i dwa zespołowe zwycięstwa - w taki sposób sezon rozpoczęli aktualni mistrzowie Polski. Wydawało się po pierwszej serii startów, że to Fogo Unia, a nie Betard Sparta jedzie na własnym obiekcie. Dodajmy, że na obiekcie, na którym zmieniono nawierzchnię. Miało to na celu zwiększenie widowiska, którego we Wrocławiu w ostatnich latach było niewiele. Niestety jedyne mijanki, jakie obserwowaliśmy miały miejsce w drugim łuku pierwszego okrążenia. Później zawodnicy obierali najlepszą ścieżkę, która niosła ich pewnie do mety. Pod koniec zawodów emocji na torze było trochę więcej, ale to jeszcze nie jest to czego oczekują kibice. Czasy wyścigów były gorsze o ponad dwie sekundy od rekordu toru, co potwierdza, że wrocławianie przygotowali mocno utwardzoną nawierzchnię. Szybko zauważył to też sędzia zawodów, który wydał decyzję o roszeniu toru już po drugim biegu. Całkiem słuszną, bo tumany kurzu unosiły się nad stadionem Olimpijskim już od pierwszego wyścigu.
Leszczynianie wyglądali w początkowej fazie na lepiej zbilansowany zespół. Po siedmiu biegach ich zawodnicy zapisali na swoich kontach tylko dwa zera, pomimo braku w składzie kontuzjowanego Piotra Pawlickiego. Prym wiedli Janusz Kołodziej i powracający do Fogo Unii po pięcioletniej przerwie Jarosław Hampel. Ten drugi tak jak to ma w swoim zwyczaju, kapitalnie startował. - Ten tor mimo zmian bardzo mi pasuje - przyznał Hampel. Kołodziej również nie ma się czego wstydzić, ale on po słabszym wyjściu spod taśmy potrafił odszukać odsypanej nawierzchni i tam dogonić czołówkę wyścigu. Słabo jechał Emil Sajfutdinow. Rosjanin, który zaserwował na wrocławskim torze najlepszy wyścig ubiegłego sezonu, również i w tym roku ma szansę na wygranie podobnego plebiscytu. Niestety jednak tym razem będzie czarnym charakterem, bo to on został minięty w 7. wyścigu tego spotkania przez Maxa Fricke. Powyższa dwójka emocji dostarczyła jeszcze raz w biegu 13. Za drugim razem górą był jednak Sajfutdinow, który mozolnie rozkręcał się w tych zawodach.
Skoro mowa o Australijczyku w barwach Betard Sparty, to trzeba podkreślić, że tego występu nie może zaliczyć do udanych. Jeden skuteczny atak na rywalu a poza tym nie zachwycił. Choć z drugiej strony patrząc, Fricke jako jedyny z wrocławian starał się jechać w kontakcie z rywalami i próbował nękać ich atakami. Pozostali, jeśli już nie dopięli swego podczas pierwszego okrążenia, to tracili dystans do rywali. Trochę zmieniło się to pod koniec zawodów, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Jeszcze słabiej wyglądał Andrzej Lebiediew. Łotysz wyglądał jak wystraszony młokos i już w swoim pierwszy starcie po upadku z własnej winy został wykluczony.
ZOBACZ WIDEO Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018
Nie tylko o powyższą dwójkę zawodników musi martwić się trener Rafał Dobrucki. Ubiegłoroczny joker w jego talii, czyli Maksym Drabik jeździł, jakby zimą zapadł w głęboki sen, zamiast ostro się przygotowywać. Na trasie mijali go kolejno Bartosz Smektała, Janusz Kołodziej czy Brady Kurtz. Nie tego oczekiwali wrocławscy kibice i zapewne sam Drabik. Obudził się dopiero pod koniec zawodów, ale na jego punkty zespół liczy przecież już od wyścigu młodzieżowców. Może to niewielka ilość treningów na tym torze po zmianach w nawierzchni? A może głowa zbyt wysoko noszona w chmurach?
Powodów do obaw nie ma w stosunku do wrocławskich liderów. Nie zawiódł jak zwykle Tai Woffinden. Kapitalną formę zasygnalizował Maciej Janowski. Reprezentant Polski imponował startami i mądrą jazdą na dystansie. W 10. biegu pewnie dowiózł zwycięstwo do mety przed rozpędzającym się Sajfutdinowem. Wtórował mu Vaclav Milik, który poza startami imponował również ogromną wyhodowaną brodą. Betard Sparta ma jednak o czym myśleć, przez najbliższy tydzień. Liderzy spisali się dobrze, ale jeśli chodzi o drugą linię, to jest dużo pracy.
Jeśli chodzi o Fogo Unię, potwierdzają się opinie ekspertów sprzed sezonu. Zespół wygląda na doskonale zbilansowany. Są liderzy, jest przyzwoita druga linia oraz świetni juniorzy. Można gdybać, co by było, gdyby zdrowy był Piotr Pawlicki, ale nie ma to teraz sensu. Po jego powrocie leszczynianie będą jednak mieli ogromną siłę uderzeniową. Warto również podkreślić, że w tym meczu leszczynianie nie skorzystali z możliwości wstawienia do składu rezerwowego pod numerem 8. Jeśli mecze pierwszej i drugiej drużyny nie będą się nakładać, na pewno ktoś na to miejsce wskoczy, a wtedy Piotr Baron będzie miał olbrzymie pole do manewrów taktycznych.
Inauguracyjny mecz nie obył się bez problemów. Pierwszy psikus sprawił tor, który musiał zostać zroszony już po drugim biegu ze względu na tumany kurzu. Kolejną psotą były tańce słupka przytrzymującego taśmę startową do 3. wyścigu. Słupek się przechylił, przez co taśma oparła się o koła zawodników startujących z drugiego i trzeciego pola. Po jej zwolnieniu Maciej Janowski zahaczył ją daszkiem, a sędzia był zmuszony zatrzymać wyścig i zarządzić powtórkę w pełnej obsadzie. Innym incydentem, który spowodował przedłużenie zawodów była awaria dmuchawy pneumatycznej bandy tuż przed dziesiątym wyścigiem. Miejmy jednak nadzieję, że w tym przypadku sprawdzi się stare przysłowie, czyli pierwsze koty za płoty i kolejne spotkania PGE Ekstraligi odbędą się już bez takich niespodzianek.
Punktacja:
Fogo Unia Leszno - 45 pkt
1. Jarosław Hampel - 12 (3,2,3,2,2)
2. Tymoteusz Picz - NS (-,-,-,-)
3. Brady Kurtz - 3+2 (1,1*,1*,0,0)
4. Janusz Kołodziej 11+1 (3,2,2,3,1*)
5. Emil Sajfutdinow - 7+1 (1*,0,2,2,2)
6. Dominik Kubera - 6+1 (1,1*,2,2,0)
7. Bartosz Smektała - 6+1 (0,3,2,0,1*)
8. brak zawodnika
Betard Sparta Wrocław - 45 pkt
9. Tai Woffinden - 11 (2,3,3,0,3)
10. Damian Dróżdż - NS (-,-,-,-)
11. Maciej Janowski - 12 (2,3,3,1,3)
12. Andrzej Lebiediew - 0 (w,0,-,-,-)
13. Vaclav Milik - 11 (3,3,2,3,0)
14. Maksym Drabik - 6 (2,0,0,3,1)
15. Patryk Wojdyło - 1+1 (0,0,1*)
16. Max Fricke - 4+1 (1*,1,0,1,1)
Bieg po biegu:
1. (63,66) Hampel, Woffinden, Fricke, Smektała 3:3
2. (63,61) Smektała, Drabik, Kubera, Wojdyło 2:4 (5:7)
3. (63,36) Kołodziej, Janowski, Kurtz, Lebiediew (w/u) 2:4 (7:11)
4. (63,26) Milik, Smektała, Sajfutdinow, Wojdyło 3:3 (10:14)
5. (63,05) Janowski, Hampel, Kubera, Lebiediew 3:3 (13:17)
6. (63,45) Milik, Kołodziej, Kurtz, Drabik 3:3 (16:20)
7. (63,39) Woffinden, Kubera, Fricke, Sajfutdinow 4:2 (20:22)
8. (64,61) Hampel, Milik, Wojdyło, Smektała 3:3 (23:25)
9. (63,39) Woffinden, Kołodziej, Kurtz, Fricke 3:3 (26:28)
10. (64,16) Janowski, Sajfutdinow, Smektała, Drabik 3:3 (29:31)
11. (64,96) Milik, Kubera, Fricke, Kurtz 4:2 (33:33)
12. (64,30) Drabik, Hampel, Janowski, Kubera 4:2 (37:35)
13. (63,88) Kołodziej, Sajfutdinow, Fricke, Woffinden 1:5 (38:40)
14. (64,73) Woffinden, Sajfutdinow, Drabik, Kurtz 4:2 (42:42)
15. (,) Janowski, Hampel, Kołodziej, Milik 3:3 (45:45)
Widzów: 11 500
Sędzia: Krzysztof Meyze
Komisarz Toru: Jacek Krzyżaniak