Bartosz Zmarzlik był rewelacją poprzedniego sezonu. W debiucie w cyklu SGP zdobył brązowy medal. O tym, że teraz zabrakło go na podium klasyfikacji generalnej zadecydował słabszy początek sezonu 2017. - W lidze jechałem dobrze. W Grand Prix nie wychodziło. Sprzęt, na którym punktowałem dobrze w Gorzowie w lidze, w zawodach o mistrzostwo świata kompletnie nie pasował. Pod koniec sezonu wziąłem zupełnie inne silniki. Efekt był widoczny. Nie ma co ukrywać, że to był trudny sezon dla mnie. Miałem kilka wpadek. Ostatnie rundy nie były na szczęście dla mnie złe. Cieszę się, bo w Melbourne powtórzyłem wynik z poprzedniego roku. Najważniejsze, że cało i zdrowo ukończyłem sezon - powiedział w rozmowie z Gabrielem Waliszko na antenie Canal+ Zmarzlik.
Z Polakiem przed Grand Prix w Melbourne rozmawiał nawet Leigh Adams. - Poklepał mnie i powiedział, żebym się nie spinał. Drugi rok z rzędu jestem w czołówce Grand Prix. W tym sezonie naprawdę dużo się działo pod względem sprzętowym. Każdy szukał nowych rozwiązań. Wiem, gdzie popełniłem błędy. Jako cały team wyciągniemy z tego wnioski - zapewnił Zmarzlik.
Najlepszy żużlowiec PGE Ekstraligi w Australii nie zabawi długo. Po zawodach w Melbourne wraca do kraju, bo chce wywiązać się ze swoich zobowiązań marketingowych. - Wakacje będą później. Teraz wracam do Polski i przygotowuję podziękowanie dla sponsorów, bez których nie mógłbym jeździć na takim poziomie. Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli. Dziękuję również kibicom. Na wielu rundach zauważyłem flagi z moim logiem. Bądźcie z nami nadal i trzymajcie kciuki za nas w przyszłym roku - zaapelował do fanów Bartosz Zmarzlik.
ZOBACZ WIDEO Maria Andrejczyk zaczarowana żużlem. Podziwia żużlowców za ich odwagę