Żużlowa Polska z uwagą obserwuje rozwój sytuacji w Toruniu. Zgodnie z oczekiwaniami w grodzie Kopernika doszło do rewolucji. Jacka Gajewskiego zastąpił Jacek Frątczak, choć wydawało się, że ten drugi póki co nie chce wracać do "menedżerki". Zielonogórzanin podjął jednak szalenie trudne wyzwanie, jakim jest utrzymanie Get Well w PGE Ekstralidze.
Anioły miały jednak pod górkę. Przed meczem w Lesznie na liście kontuzjowanych widniały nazwiska lidera, jedynego zawodnika Get Well, któremu w tym sezonie coś wychodzi - Grega Hancocka oraz Pawła Przedpełskiego, który w ostatnich tygodniach wyraźnie się rozkręcał. Torunianie postawili więc wszystko na jedną kartę i po niezwykle trudnych i długich negocjacjach dograli zgłoszenie do rozgrywek Jacka Holdera.
Australijczyk nie tyle miał zastąpić Hancocka w roli najlepiej punktującego żużlowca Get Well, co wnieść do zespołu nowej jakości, młodzieńczej werwy, motywacji dla swojego starszego brata, a przy okazji - być może - dowieźć do mety klika cennych punktów. W rzeczywistości od początku młodszy z Holderów był dla gospodarzy nie do złapania. Świetnie startował, jeszcze lepiej manewrował na pierwszym łuku i po raz pierwszy oglądał plecy rywala w dziesiątej gonitwie, gdy lepszy - lecz dodajmy: po bardzo ciężkiej batalii - okazał się być Piotr Pawlicki.
Bądźmy jednak szczerzy - Get Well nie miał prawa tego meczu wygrać, a Fogo Unia przegrać. Poza drobnymi wpadkami, w drużynie gospodarzy wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Był lider, była solidna druga linia i nieocenione wsparcie juniorów, czyli klasyczny przepis na sukces.
A w Toruniu? Ciąg dalszy problemów. Postawa Chrisa Holdera to już jest katastrofa. Obecność młodszego brata w składzie, jeśli w ogóle na niego podziałała, to destrukcyjnie. Zdecydowanie nie tego oczekuje się od byłego mistrza świata, który przecież wciąż jest w kwiecie wieku. Jacek Frątczak zapowiadał, że sam jest ciekaw efektów korekt, jakie w sprzęcie wprowadzili mechanicy Holdera - bo to właśnie motocykle miały być głównym problemem Australijczyka. Okazuje się, że zmiany pogorszyły tylko sytuację, a w obliczu tak słabej postawy trudno uwierzyć, że kłopotem jest "przede wszystkim" sprzęt.
Dla kibiców Aniołów zaświeciło jednak światełko w tunelu. Młodszy z Holderów spisał się rewelacyjnie i niewykluczone, że jak już Greg Hancock wróci do składu, to w Toruniu znów wybiorą wariant z jednym Holderem w składzie. Z tym, że na "ławę" prawdopodobnie trafi Chris.
Wyniki:
Get Well Toruń - 37
1. Chris Holder - 2 (1,0,-,0,1)
2. Jack Holder - 13+3 (3,3,2*,2,1*,2*)
3. Adrian Miedziński - 4+1 (0,2*,0,2,w)
4. Michael Jepsen Jensen - 14 (3,3,3,1,1,3)
5. Grzegorz Walasek - 2 (1,1,-,-,0)
6. Daniel Kaczmarek - 2 (1,0,0,1)
7. Igor Kopeć-Sobczyński - 0 (0,0,-)
Fogo Unia Leszno - 53
9. Emil Sajfutdinow - 10+1 (2,3,3,2*,0)
10. Peter Kildemand - 4+2 (0,2*,2*,0,)
11. Piotr Pawlicki - 10+1 (2,2,3,2*,1)
12. Grzegorz Zengota - 6+2 (1*,1*,1,3,-)
13. Janusz Kołodziej - 10 (3,d,1,3,3)
14. Bartosz Smektała - 9+1 (3,1,3,2*)
15. Dominik Kubera - 4+2 (2*,2*,0)
Bieg po biegu:
1. (61,02) J. Holder, Sajfutidnow, C. Holder, Kildemand 2:4
2. (60,59) Smektała, Kubera, Kaczmarek, Kopeć-Sobczyński 5:1 (7:5)
3. (60,02) Jensen, Pawlicki, Zengota, Miedziński 3:3 (10:8)
4. (60,01) Kołodziej, Kubera, Walasek, Kopeć-Sobczyński 5:1 (15:9)
5. (61,50) J. Holder, Pawlicki, Zengota, C. Holder 3:3 (18:12)
6. (60,09) Jensen, Miedziński, Smektała, Kołodziej (d/s) 1:5 (19:17)
7. (60,20) Sajfutdinow, Kildemand, Walasek, Kaczmarek 5:1 (24:18)
8. (60,60) Jensen, J. Holder, Kołodziej, Kubera 1:5 (25:23)
9. (60,40) Sajfutdinow, Kildemand, Jensen, Miedziński 5:1 (30:24)
10. (60,90) Pawlicki, J. Holder, Zengota, Kaczmarek 4:2 (34:26)
11. (61,40) Kołodziej, Miedziński, J. Holder, Kildemand 3:3 (37:29)
12. (61,50) Smetkała, Pawlicki, Kaczmarek, C. Holder 5:1 (42:30)
13. (61,60) Zengota, Sajfutdinow, Jensen, Miedziński (w/u) 5:1 (47:31)
14. (61,90) Kołodziej, Smektała, C. Holder, Walasek 5:1 (52:32)
15. (61,90) Jensen, J. Holder, Pawlicki, Sajfutdinow 1:5 (53:37)
Mecz rozgrywano wg I zestawu startowego.
Sędzia: Wojciech Grodzki,
Widzów: ok. 7 500 osób,
NCD uzyskał Janusz Kołodziej (60,01) w biegu nr IV.
ZOBACZ WIDEO Maksym Drabik: Na świętowanie nadejdzie czas po sezonie