Rafał Dobrucki: Wrócił Janowski sprzed dwóch lat. Jest już kimś zupełnie innym

WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Maciej Janowski

Rafał Dobrucki wraca do pracy w klubie, którą będzie łączył z funkcją trenera młodzieżowej reprezentacji. Będzie pod presją, ale to mu nie przeszkadza. Betard Sparta Wrocław to dla niego wielkie wyzwanie.

WP SportoweFakty.pl: Wspomniał pan podczas konferencji prasowej o "dziurze" pokoleniowej, która powstała w niektórych rocznikach naszej młodzieżowej kadry. Udało się to w jakiś sposób zniwelować?

Rafał Dobrucki: Zobaczymy. Przekonamy się o tym w sezonie 2017. Ten rok będzie sprawdzianem. Zrobiliśmy wszystko, co było można, aby ta luka pokoleniowa nie odbiła się negatywnie na wynikach. Ci młodzi zawodnicy mieli naprawdę sporo okazji do startów. Każda zima przynosi dużo zmian. Miejmy nadzieję, że ta przyniesie tylko pozytywne zmiany dla naszych chłopaków.

Przyzwyczailiśmy się, że mamy w polskim żużlu ogromne talenty jak Bartosza Zmarzlika, Patryka Dudka, Pawła Przedpełskiego, czy wcześniej jeszcze Macieja Janowskiego. Może teraz po prostu trafiły nam się nieco gorsze roczniki?

- Wiedzieliśmy, że do seniorów odchodzą ci najbardziej utalentowani. Nie było to trudno przewidzieć, że dotknie nas niż demograficzny w szkoleniu. Nie umniejszałbym w żaden sposób talentu tym chłopakom, którzy są w kadrze. To są naprawdę dobrzy zawodnicy. Brakuje im jeszcze trochę doświadczenia. Generalnie to są bardzo pracowici, młodzi ludzie, którzy potrafią jechać. Moim zdaniem mają papiery na jazdę. To, co z tym zrobią, zależy tylko od nich. Obserwuję ich i widzę, że starają się i robią wszystko, by dojść do tej mistrzowskiej formy.

ZOBACZ WIDEO Maciejowi Janowskiemu kamień spadł z serca, kiedy dostał dziką kartę

Na tle rywali wcale tak źle nie wypadamy. Nie licząc może Australijczyków, którym znowu trafiły się talenty, to jednak w reprezentacji Danii czy Szwecji ciężko znaleźć perspektywicznych zawodników na miarę obecnych mistrzów?

- Dlatego wspomniałem o tym niżu demograficznym. W Europie każda kadra ma z tym większy lub mniejszy problem. Australijczycy jakoś sobie poradzili. Mają skład chłopaków dosyć objeżdżonych i pewnie z nimi będzie najtrudniejsza walka o tytuł mistrzowski. Zobaczymy, jak to się ułoży. Nie będzie to łatwe, ale staramy się robić wszystko, by obronić te złote medale wywalczone w 2016 roku.

Praca u podstaw z tymi młodymi chłopakami sprawia większą satysfakcję niż prowadzenie ukształtowanej drużyny ligowej?

- Na pewno jest to satysfakcjonujące, kiedy widzi się namacalne efekty tej pracy. O niektórych chłopakach jeszcze niedawno nie słyszeliśmy, a teraz oni będą stanowić o sile reprezentacji czy to do lat 21 czy 19. Naprawdę niektórzy przez jeden czy dwa sezony zrobili spory postęp. Wystarczy wymienić młodzieżowego mistrza Polski, Daniela Kaczmarka. Myślę, że Turnieje Zaplecza Kadry, gdzie na spokojnie możemy sobie z tymi chłopakami popracować, naprawdę przynoszą efekty. Przy okazji tych mini zgrupowań jest okazja porozmawiać o sprawach, na które nie ma czasu, gdy jeździ się dzień po dniu na zawody i wpada w taką trochę rutynę. Myślę, że to naprawdę dużo wniosło do rozwoju tych młodych chłopaków.

Ciężko będzie panu teraz połączyć pracę w klubie z prowadzeniem młodzieżowych reprezentacji?

- Spokojnie, wszystko sobie odpowiednio poukładałem. Uda się to połączyć. W tym sezonie będziemy mieli nowe zawody Drużynowe Mistrzostwa Polski Juniorów, przez co trochę uszczuplony zostanie kalendarz Turniejów Zaplecza Kadry, który ja od A do Z organizowałem. W tym sezonie zaplanowane jest trochę mniej tych turniejów. W miarę potrzeb i możliwości będzie to nadal organizowane.

Praca we Wrocławiu będzie pewnie dla pana dużym wyzwaniem? Nowy obiekt, nowy tor i klub z dużymi aspiracjami. To chyba fajny bodziec do pracy?

- Rzeczywiście. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę od początku poukładać pewne klocki. Efekty tej pracy już widać. Stadion wygląda imponująco. Wprowadziliśmy trochę zmian także stricte w sprawach torowych. Parę ciekawych rzeczy udało się wnieść.

(Dalsza część rozmowy na drugiej stronie)
[nextpage]Skład we Wrocławiu też jest ciekawy. Sparta to klub, który lubi wyławiać zawodników nieco z cienia i kształtować ich na solidnych ligowców. Tak może być w przypadku Andrzeja Lebiediewa?

- Czemu nie? Przykładem na to jest Vaclav Milik, który z zawodnika, co tu dużo kryć, średniego, wyrósł na współlidera drużyny. Sparta naprawdę potrafi wyławiać takie perełki, ale to przede wszystkim także ciężka praca z zawodnikami na każdym poziomie. Stąd też chyba takie efekty.

Pracy we Wrocławiu będzie panu towarzyszyć spora presja wyniku. To dobrze czy źle?

- Uważam, że presja to przywilej. Jeżeli jest presja, to znaczy, że są jakieś oczekiwania wobec drużyny, trenera i zawodników. Dzisiaj w sporcie presja jest wszędzie. Trzeba po prostu umieć sobie z nią radzić i z nią funkcjonować.

Pana drużyna wymieniana jest w gronie kandydatów do najwyższych laurów. Ale chyba to samo można powiedzieć jeszcze o kilku klubach?

- Oczywiście. Widzimy, jak żużel się zmienia i każdy sezon jest praktycznie inny. Obecnie ten sport bardzo się spłaszczył. Zawodnik może się wybić przez dwie udane imprezy, a równie dobrze może na początku sezonu, podejmując złe decyzje, zrujnować sobie cały rok. Okres zimowy zwanym ogórkowym w żużlu, wcale tak nie wygląda. Jest on niezwykle istotny. Trzeba odpowiednio wszystko przeanalizować, podjąć trafne decyzje i wydaje mi się, że właśnie zimowe przygotowania mają coraz większe znaczenie w kontekście całego sezonu.

Fakt, że we Wrocławiu preferowany jest nadal popularny w przeszłości model wspólnego przygotowania drużyny, także w okresie zimowym, pomaga właśnie w odpowiednim wejściu w sezon?

- Na pewno jest to ważne i pomaga. W przeszłości, może poza krótkim okresem transformacji w polskim żużlu, zawsze takie wspólne przygotowania miały miejsce. Kluby wyjeżdżały na obozy, integrowały się także zimą. Nie zawsze udaje się organizować te treningi na miejscu, ale moim zdaniem jest to bardzo poprawny styl przygotowań. We Wrocławiu z powodzeniem funkcjonuje to od lat. Kwestia, kto w jakim wymiarze wykorzystuje odpowiednio ten czas.

Ma pan w drużynie zawodników, którzy mogą być liderami, ale muszą się odbudować i wrócić do formy chociażby sprzed dwóch lat. Mam na myśli Macieja Janowskiego. Wróci dawny "Magic"?

- To jest już Maciek sprzed dwóch lat. Mogę już teraz na tym etapie zapewnić, że jest to już zupełnie inny zawodnik niż z ubiegłym roku. Obecnie jest już w świetnej formie. Myślę, że to się przełoży na wyniki na torze.

Rozmawiał: Maciej Kmiecik

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

Źródło artykułu: