Klub chce pieniędzy w ramach ekwiwalentu. Ojciec zawodnika pyta: o jakim wyszkoleniu mowa?

Damian Dróżdż zdał licencję żużlową pod egidą Kolejarza Opole. Do końca minionego sezonu reprezentował barwy tego klubu. Jak twierdzi środowisko zawodnika, Kolejarz otrzymał gotowego młodzieżowca.

Grudzień 2014. Betard Sparta Wrocław oficjalnie ogłosiła swój skład na sezon w roku 2015. W kadrze wrocławskiego klubu znalazł się Damian Dróżdż, który dotąd był związany z opolskim Kolejarzem. Prezes ośrodka z Opolszczyzny niedawno zakomunikował, że będzie chciał wyegzekwować od Betardu Sparty pieniądze w ramach ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika. Zbulwersowany takim postępowaniem Jerzego Drozda jest Tomasz Dróżdż, ojciec Damiana oraz jego główny sponsor. - Przede wszystkim nie chciałem tego załatwiać medialnie, bo jesteśmy dorosłymi ludźmi i sądziłem, że można się dogadać. Mieliśmy pewne ustalenia i uważałem, że tak zostanie. Od jakiegoś czasu pan Drozd nie odbiera jednak ode mnie telefonów, nie ma żadnego kontaktu, a w mediach opowiada się o jakimś wyszkoleniu mojego syna przez Kolejarz - przekazał.
[ad=rectangle]
Najbliższe otoczenie blisko 19-letniego żużlowca nie akceptuje próby uzyskania pieniędzy za jego wyszkolenie. Zachowanie włodarzy Kolejarza określa mianem nieetycznego. By dobrze poznać problematykę sprawy, należy cofnąć się o blisko dwa lata, gdy zaczynała się przygoda Damiana Dróżdża z żużlem. - Musimy przyznać, że zaczęliśmy z tym sportem dość późno. Jesteśmy z Częstochowy i w klubie w tym mieście Damian stawiał pierwsze kroki. We Włókniarzu była jednak dość spora grupa młodzieżowców i o przebicie się było bardzo trudno - była długa kolejka do tego, by w ogóle zasiąść na motocyklu. Postanowiłem podjąć ryzyko, zainwestowałem środki i zakupiłem synowi sprzęt, który przygotowali Jordan Jurczyński i Borys Miturski - powiedział Tomasz Dróżdż.

Jak przekonuje, wiek jego syna spowodował, iż należało podjąć ważną decyzję. - Uznaliśmy, że albo zabieramy się za to na poważnie, albo dajemy sobie spokój - oznajmił. Ostatecznie padło na tym, że przy wsparciu rodzica i zaangażowaniu młodzieżowca, Damian Dróżdż podjął karierę żużlową. Uczęszczał na treningi w Częstochowie, Rybniku, Wrocławiu, Ostrowie i Opolu. Za udział w nich jego ojciec uiszczał opłatę. - Proszę podkreślić, że bardzo dziękuję klubom z tych miast za możliwość treningów mojego syna i wsparcie od trenerów, którzy przekazywali mu swoje wskazówki. To, gdzie i kiedy trenowaliśmy mamy udokumentowane i posiadamy też świadków - stwierdził Tomasz Dróżdż. W końcu nadszedł czas na przystąpienie do egzaminu na licencję żużlową. Wówczas zaczęła się przygoda Dróżdżów z Kolejarzem (dotąd były treningi, ale za opłatą). - Podpisaliśmy kontrakt dzień, lub dwa dni przed egzaminem. Nie otrzymaliśmy za to pieniędzy, po prostu Damian zdawał egzamin w ich barwach i to wszystko - wyjaśnił Dróżdż senior.

Od razu Damian Dróżdż związał się z Kolejarzem kontraktem zawodowym. Jak mówi ojciec zawodnika, dysponował on własnym sprzętem, który serwisował na własną rękę, transportem oraz wsparciem mechanicznym. - Nie mogliśmy podpisać umowy amatorskiej, bo Opole nam właściwie nic nie oferowało. Nie mieli sprzętu. Prezes tłumaczył to trudną sytuacją w klubie i my to zaakceptowaliśmy. Powiedzieliśmy "ok" i sami o siebie zadbaliśmy. Mówiąc wprost - Kolejarz otrzymał zawodnika kompletnego - uważa Tomasz Dróżdż. Jak informuje, po zakończeniu sezonu w roku 2013, na kolejne rozgrywki podpisano nowy kontrakt z Kolejarzem, także zawodowy. - Nie otrzymaliśmy żadnego wsparcia. Za punkty było płacone, ale biorąc pod uwagę to, ile zainwestowałem w rozwój kariery syna, w jego sprzęt, treningi, transport, opiekę mechaniczną, to co zarobił starczyło na McDonalda - kontynuował nasz rozmówca.

Ojciec Damiana Dróżdża jest zniesmaczony zachowaniem włodarzy Kolejarza Opole
Ojciec Damiana Dróżdża jest zniesmaczony zachowaniem włodarzy Kolejarza Opole

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że w Opolu jest w tej chwili trudna sytuacja finansowa, ale w ogóle nie rozumiem, dlaczego my mielibyśmy za to płacić. To się na nas odbije, bo jeżeli jakikolwiek klub będzie musiał zapłacić ekwiwalent to zostanie potrącone nam. Wszędzie mówiłem, że nie mamy wobec żadnego klubu zobowiązań. Obecnie Kolejarz podpiera się ustaleniami PZM-otu, ale to, co w tym momencie chcą zrobić jest po prostu nieetyczne. Jakim prawem mówią o wyszkoleniu Damiana, skoro mam dowody na to, że tak nie było. W Damiana były inwestowane prywatne środki, a chłopak trenował w różnych miejscach. Według mnie wyszkolenie polega na przygotowaniu zawodnika do uprawiania tej dyscypliny od podstaw, czyli zapewnia mu się motocykl do jazdy, całe oprzyrządowanie, wsparcie techniczne oraz wiedzę. Tymczasem w naszym przypadku zadbaliśmy o to sami! - mówił rozgoryczony ojciec zawodnika, który w nadchodzącym sezonie ma startować we Wrocławiu.

Tomasz Dróżdż cały czas podkreśla, że to on najwięcej zainwestował w karierę swojego syna. W związku z przedstawionymi argumentami uważa, że pozyskanie ekwiwalentu za Damiana przez opolski ośrodek i przeznaczenie go na ratowanie klubowej kasy byłoby nie w porządku. Przekonuje, że z prezesem Drozdem miał niepisaną umowę, że Kolejarz nie będzie rościć do jego syna praw. - Mam żal do Kolejarza za domaganie się ekwiwalentu, w momencie, gdy chłopak nie miał tam treningów. Powiedzmy to szczerze, niejednokrotnie pytaliśmy o treningi i ich w minionym roku nie było. Główkowałem i dzwoniłem po klubach, by przyjęli mojego syna na treningi i dzięki temu wysiłkowi Damian mógł jeździć 2-3 razy w tygodniu. To, jakie wyniki osiągał, że wiodło mu się raz lepiej, raz gorzej, było tylko naszą zasługą. Kolejarza nic nie interesowało. Transport, logistyka, mechanika, sprzęt. Kompletnie nic - powiedział i dodał: - Zawsze zależało nam na tym, aby pojechać dla Kolejarza jak najlepiej. Cel był taki, żeby iść do przodu. Nie mnie oceniać, czy kibice byli z Damiana zadowoleni, czy też nie. Ja włożyłem w to całe swoje serce, Damian także.

Ojciec Damiana Dróżdża otwarcie przyznaje, że nie jest już w stanie dłużej samemu finansować kariery syna. Obliczył, że w minionym roku wydał na ten cel ponad 300 tysięcy złotych z własnej kieszeni. Teraz nie oczekuje zwrotu pieniędzy, lecz tego, by jego syn kontynuował swoją przygodę z żużlem w klubie, który zadba o jego przyszłość. Jak wyjaśnił, dlatego zdecydowali się na propozycję Betard Sparty. - Podpisaliśmy kontrakt we Wrocławiu, bo byliśmy przekonani, że Damian jest zawodnikiem wolnym. Skończyła się jego umowa w Kolejarzu i koniec, kropka. Wrocław dał nam większe możliwości rozwoju. Mnie dalej nie stać na tę chwilę, by bawić się w tak drogi sport za własne, prywatne pieniądze. Szukaliśmy klubu i kontraktu, który pozwoli Damianowi się rozwijać. Uznaliśmy, że Wrocław będzie odpowiednim miejscem, w którym zapewni się mojemu synowi spokój.
- Jeżeli ten sport okaże się tak bezwzględny i pozwoli się na to, by kluby zarabiały na chłopakach, w których nie inwestowały one, tylko prywatne osoby, bo potem chcą zalepić dziury budżetowe, to chyba w ogóle byłoby lepiej zrezygnować z tego sportu -

zakończył zniesmaczony Tomasz Dróżdż.

Źródło artykułu: