Upadek Bartosza Zmarzlika to jedyna strata punktów przez gorzowską drużynę. - Byłoby zbyt kolorowo, gdybyśmy zdobyli komplet punktów - śmiał się po zawodach junior żółto-niebieskich. - Fajnie, że zdobyliśmy złoty medal - dodał.
[ad=rectangle]
A co dokładnie wydarzyło się w pierwszym biegu pary Stali Gorzów? - Szkoda, że trochę poszarżowałem w pierwszym biegu. Trochę mnie potargało, ale nic się nie stało i jestem cały i zdrowy - mówił Bartosz Zmarzlik.
Junior Drużynowych Mistrzów Polski na wyjściu z pierwszego łuku nagle podniósł przednie koło, a po chwili zapoznał się z nawierzchnią toru. - Zobaczyłem jaki jest tor, poszliśmy z przełożeniami w górę. Wjechałem w mokre, motor mnie szarpnął, puściłem gaz do zera, a on mnie dziwnie pociągnął. Zgasiłem go, a motor się jeszcze zachowywał jakbym mu odkręcił - komentował "F-16". - Sam do siebie powiedziałem: "Bartosz, przesadzasz!" - dodał.
Młodzieżowiec żółto-niebieskich przyznał, że był obolały po tym upadku, ale nie chciał rezygnować ze startu w dalszej części zawodów. - Wszystko mnie bolało, ale mówiłem, że spróbuję pojechać. Nic mnie nie bolało na tyle, żeby mi utrudniało jazdę - odparł.
W kolejnych biegach gorzowianie okazali się już bezbłędni i sięgnęli po kolejne złoto. - Wiedziałem, że nie mogę popełnić żadnego błędu i że musimy wygrywać wszystkie pozostałe biegi na 5:1 - mówił. - Przy okazji przetestowałem drugi motor i ten drugi chyba jeszcze lepiej jechał niż poprzedni - dodał z uśmiechem.
W kwietniu skończy 20 lat.