Maciej Kmiecik: Rozmawiamy po finałowych zawodach Grand Prix sezonu 2014, który był zdominowany przez kontuzje czołowych żużlowców, ale walka o poszczególne medale i miejsca w TOP 8 toczyła się do samego końca. Jak pan oceni ten sezon rywalizacji w SGP?
Paul Bellamy: Podzielam opinię, że był to ekscytujący sezon. W finałowych zawodach mieliśmy wszystko, co elektryzowało kibiców. Była walka do samego końca o poszczególne medale. Mamy niesamowitego mistrza świata, Grega Hancocka, wspaniałego wicemistrza, Krzysztofa Kasprzaka i jak zwykle walecznego brązowego medalistę, Nickiego Pedersena. Żeby wyłonić drugiego wicemistrza świata potrzebny był wyścig dodatkowy. Dwanaście rund zmagań, a o medalu na koniec decydował wyścig dodatkowy. Czego chcieć więcej? Był komplet publiczności na przepięknym stadionie w Toruniu. Atmosfera była elektryzująca. Żadna inna dyscyplina sportu na tej planecie nie może równać się z żużlem. To wszystko, co przeżyliśmy w Toruniu było cudowne.
[ad=rectangle]
Greg Hancock zdobywając tytuł mistrza świata w 2014 roku pobił wiele rekordów i przeszedł do historii speedwaya...
- Greg Hancock wyśrubował wiele rekordów. Został najstarszym mistrzem świata. Brakuje słów, by opisać wyjątkowość tego człowieka. Pomimo tego, że startuje na żużlu tyle lat, speedway nadal go bawi i sprawia mu ogromną radość. Widać, że on nadal cieszy się jazdą. Jest to zawodnik niesamowicie szanowany przez rywali z toru, a przede wszystkim przez kibiców. Widać to było po reakcji publiczności, która wiwatowała na cześć nowego mistrza świata.
Powiedział pan, że Toruń jest fantastycznym miejscem dla żużla i Grand Prix. Trudne były negocjacje na temat przedłużenia umowy na kolejne sezony?
- Nie wyobrażałem sobie, by taki piękny obiekt, z tak wspaniałą publicznością oraz niesamowicie gościnny dla żużlowców Toruń, mógł wypaść z mapy cyklu Grand Prix. Jestem zaszczycony, że osiągnęliśmy porozumienie z władzami miasta i przez kolejne trzy lata Motoarena będzie miejscem zmagań najlepszych żużlowców świata. Toruń to żużlowe miasto, które żyje speedwayem przez cały czas. Widać to na każdym zakątku tego pięknego miasta. Nie kryję, że to jedno z moich ulubionych miejsc rozgrywania turniejów Grand Prix. Atmosfera jest tutaj niepowtarzalna. Podkreślę raz jeszcze - gościnność w Toruniu jest wyjątkowa i bardzo cieszymy się, że przez trzy kolejne sezony zawitamy tutaj ponownie.
Na mapę Grand Prix wraca Australia. Żużlowcy po raz pierwszy za rok pojadą w Melbourne. Czy jest już przesądzone, że przez każde kolejne pięć lat właśnie w Australii będzie kończył się cykl SGP?
- Tak. Powód takiej decyzji jest prozaiczny. Etihad Stadium w Melbourne ma tak duże obłożenie, że nie było możliwości zorganizowania turnieju Grand Prix w innych terminach niż końcówka października lub początek listopada. Na tym pięknym obiekcie odbywa się wiele innych imprez sportowych i musieliśmy wstrzelić się w ich wolne terminy. Bardzo cieszymy się z powrotu do Australii. To dla nas bardzo ważny rynek. Australia ma wielu znakomitych żużlowców i jest duże zainteresowanie speedwayem kibiców w Australii. W przyszłym roku w Grand Prix będą ścigać się Chris Holder, a nową twarzą będzie Jason Doyle. Jest także Darcy Ward, którego przyszłość jest niestety niepewna w cyklu SGP. Bezwzględnie dla żużla to bardzo ważny rynek.
Możliwa jest organizacja właśnie w Australii Drużynowego Pucharu Świata? Australijczycy, którzy od lat nie mogą sięgnąć po złoty medal mówili, że marzą o tym, by właśnie na własnej ziemi powalczyć o trofeum im. Ove Fundina...
- To jest trochę bardziej skomplikowana sprawa. Jak wiadomo od czerwca do sierpnia, kiedy z reguły odbywa się Drużynowy Puchar Świata, w najlepsze swoje mecze jadą wszystkie europejskie ligi. Myślę, że nie niewykonalne jest zabranie z Europy na co najmniej dwa i pół tygodnia na drugi koniec globu kilku czołowych reprezentacji świata. Żużlowcy w tym czasie ścigają się w Polsce, Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Danii. Na tę chwilę DPŚ pozostaje w okresie letnim i w jednym z europejskich krajów.
No własnie, wiadomo już gdzie zostanie rozegrany przyszłoroczny DPŚ?
- Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji. Rozmawiamy z kilkoma krajami na temat organizacji barażu i finału Drużynowego Pucharu Świata. Kiedy dopniemy już pełen kalendarz Grand Prix, wówczas będziemy dopasowywać terminy i miejsca na Puchar Świata.
Które kraje wchodzą w rachubę?
- Wielka Brytania, Dania i Polska. Na ten moment te trzy kraje brane są pod uwagę.
Wiadomo już ile rund SGP będzie liczył cykl w 2015 roku?
- Pozostajemy przy dwunastu runda Grand Prix. Do tego będą cztery turnieje Pucharu Świata. Mam tutaj na myśli dwa półfinały w różnych krajach, a także baraż i finał tradycyjnie w jednym miejscu.
Na jakim etapie są rozmowy w kwestii organizacji Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie?
- Jest to cały czas temat otwarty i rozmawiamy z zainteresowanymi osobami w tej kwestii. Odbyliśmy już wiele naprawdę pozytywnych spotkań i jestem optymistą w sprawie organizacji Grand Prix w stolicy Polski. Staramy się dograć właściwy termin, w którym zarówno stadion będzie wolny, ale i szukamy daty, gwarantującej jak największe zainteresowanie tymi zawodami. Stadion Narodowy nie jest obiektem typowo żużlowym, więc trzeba go odpowiednio przygotować. Jestem jednak optymistą i wierzę, że znajdziemy kompromis satysfakcjonujący wszystkie strony. Na razie żadnej umowy nie mamy jeszcze podpisanej.
Na koniec porozmawiajmy o stałych dzikich kartach, bo to jest temat, który zawsze ciekawi kibiców. Kogo BSI będzie brało pod uwagę przy przydzielaniu czterech miejsc na przyszłoroczny cykl SGP?
- To trudne pytanie. Nie ukrywam, że co roku mamy z tym problem. Tak naprawdę prześpimy się po finałowych zawodach w Toruniu i trzeba już myśleć o przyznawaniu dzikich kart. Powiem tylko, że jestem szczęśliwy, że kilku bardzo wartościowych zawodników zapewniło sobie utrzymanie w cyklu. Mam tutaj na myśli Jarosława Hampela, który przeżywał trudne chwile w tym roku, ale w końcówce wrócił do formy i zajął miejsce w czołowej ósemce. Podobnie Andreas Jonsson, który świetnym finiszem awansował na szóstą pozycję. Obaj to znakomici żużlowcy, od lat ścigający się w Grand Prix, gdzie odgrywali czołowe role. Dobrze, że utrzymali się w cyklu i nie musimy dla nich rezerwować stałych dzikich kart, bo wybór byłby jeszcze trudniejszy.
To zapytam wprost. W kuluarach mówi się, że jedną z dzikich kart otrzyma Martin Smolinski. Potwierdzi pan to?
- Bez wątpienia jest to zawodnik, którego bierzemy pod uwagę przy przydzielaniu stałej dzikiej karty.
Kontuzja wyeliminowała Nielsa Kristiana Iversena. To kolejny pewniak do dzikiej karty?
- Jeśli byłaby to tylko moja osobista decyzja, Niels Kristian Iversen otrzymałby dziką kartę. Wypadł z cyklu tylko z uwagi na pechową kontuzję odniesioną w Gorzowie. Sam jednak nie podejmuję takich decyzji, więc będziemy w ogronie osób decyzyjnych rozpatrywać kandydaturę Nielsa Kristiana Iversena, który w poprzednim sezonie zdobył brązowy medal, a w tym - do czasu kontuzji - także był w czołówce.
Peter Kildemand? Nie zdołał on co prawda awansować z Grand Prix Challenge, ale Duńczyk ma za sobą fantastyczny sezon. Takich przebojowych żużlowców brakuje w cyklu SGP...
- Żużlowiec ten poczynił niesamowity postęp w ostatnim czasie. Do żużla podchodzi bardzo profesjonalnie i systematycznie się rozwija. W wielu spekulacjach medialnych odnośnie dzikich kart pojawia się nazwisko Petera Kildemanda. Na pewno będzie brany pod uwagę.
A są jakieś szanse na dziką kartę dla jednego z polskich młodych żużlowców? Bartosz Zmarzlik wygrał Grand Prix w Gorzowie, a Piotr Pawlicki został mistrzem świata juniorów...
- Oczywiście przyglądamy się także młodym żużlowcom, którzy czynią stałe postępy. Na ten moment w cyklu SGP 2015 mamy już trzech polskich zawodników. Nie oznacza to, że nie może być czterech reprezentantów Polski. W waszym kraju organizujemy trzy turnieje Grand Prix, co też brane jest pod uwagę przy przyznawaniu stałych zaproszeń. Nie zapominajmy, że mamy jeszcze jednorazowe dzikie karty na poszczególne turnieje.
PS: Myślałem że nie ma gorszego toru niż ten w Tarnowie, a jednak się myliłem ;D