Jeden z zawodników Forkrent Racing Team całe zdarzenie przeanalizował dopiero wtedy, gdy obejrzał je w telewizyjnych powtórkach. - To był prawdziwy nokaut. Nie pamiętam zbyt wiele, właściwie nic nie zostało mi w głowie, jeśli chodzi o przebieg wyścigu. Przez moment myślałem, że to był pierwszy łuk - powiedział Ward, który uważa, że można było uniknąć tego wypadku. - Taki jest speedway, ale człowiek może zmniejszać zagrożenie jak tylko się da. Wnioskuję, że Martin próbował jechać przez koleiny, by złapać większą przyczepność. Problem w tym, że nikt tamtędy nie jeździł i skończyło się to tak, jak się skończyło - wyjaśnił Australijczyk.
Legenda żużla, Barry Briggs, broni Smolinskiego. - Uważam, że Martin nie mógł w tej sytuacji zrobić zbyt wiele. Takie są współczesne motocykle. W momencie, gdy łapiesz przyczepność, maszyna jedzie prosto zupełnie bez kontroli - wytłumaczył Briggs. Podobnego zdania jest sam zainteresowany. - Grand Prix to nie zabawa. Starałem się w pełni wykorzystać możliwości, które dawał mi tor. Starałem się jechać idealnie po przyczepnej linii. Ward wiedział, którą częścią toru się poruszam. On mocno wyłamał swój motocykl, mnie pociągnęło i spotkaliśmy się. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia - powiedział Smolinski.
Darcy Ward liczy, że uda mu się powrócić na tor na Grand Prix Europy w Bydgoszczy. - Lekarze w Nowej Zelandii twierdzą, że czeka mnie operacja. Póki co, zabieram ze sobą do Europy całą dokumentację medyczną i czekam na to, co powiedzą specjaliści w Toruniu. Wiem, że do kolejnej rundy Grand Prix pozostały tylko dwa tygodnie, a to bardzo mało, ale wszystko jest możliwe. To zdarzenie znacznie utrudniło mi zadanie, jakim jest zdobycie tytułu mistrza świata, ale nie poddaje się - zakończył Ward.