Włodarze Swindon Robins zalegają z wypłatami dla zawodników. W ciągu ostatnich ośmiu tygodni jeźdźcy Rudzików nie otrzymywali wynagrodzeń, bądź jedynie niewielką ich część. W ich imieniu z szefami Rudzików rozmawiał kapitan drużyny Hans Andersen. Duńczyk przyznał, że rozmowy te przyniosły pozytywny skutek, a żużlowcy Rudzików otrzymali część zaległych wynagrodzeń. - Jeśli jedziemy słabsze spotkanie, to kibice nie są zadowoleni. Jednak jeśli nie otrzymujemy wypłat, to nie możemy sobie pozwolić na zakup nowych części i remont silników. Szefowie mówili nam o problemach finansowych i przyznawali, że za tydzień uregulują zaległości. To jednak nie nastąpiło, a kwota była już duża. Usiedliśmy z włodarzami, odbyliśmy szczerą rozmowę i wyjaśniliśmy sytuację. Teraz wygląda to już lepiej, a zawodnicy otrzymali część zaległych wynagrodzeń - przyznał Andersen.
Rudziki ciągle mają szansę na obronę mistrzowskiego tytułu. Obecnie zespół ten zajmuje drugie miejsce w ligowej tabeli, a do liderującego Birmingham Brummies traci zaledwie dwa punkty. Zdaniem kapitana Swindon Robins sytuacja finansowa klubu nie odbije się na wynikach osiąganych przez zawodników. - Zapewniam, że sytuacja finansowa nie będzie miała wpływu na drużynę. Każdy z nas był trochę zawiedziony tym, że obietnice spłaty zadłużenia nie były dotrzymywane. Teraz mamy klarowną sytuację, wiemy na czym stoimy i możemy skupić się na jeździe. Jako kapitan musiałem wyjaśnić naszą sytuację. Robiłem to w imieniu drużyny, a nie tylko swoim. Mamy wiele wydatków. Motocykle, mechanicy, loty, paliwo - to wszystko kosztuje - powiedział były uczestnik cyklu Grand Prix.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!