Postawili na nieodpowiednich zawodników?

Bez wątpienia można powiedzieć, że tegoroczny sezon nie jest udany w wykonaniu GTŻ-u Grudziądz. Podopieczni Andrzeja Maroszka zajmują obecnie siódmą pozycję w ligowej tabeli i grozi im jazda w barażach. Przed sezonem w Grudziądzu nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

Działacze GTŻ-u zbudowali skład, który miał z w powodzeniem walczyć o miejsce w pierwszej czwórce. Niestety, rzeczywistość okazała się zgoła odmienna i papierowe dywagacje nie miały żadnego przełożenia na postawę żużlowców z Grudziądza. W efekcie podopieczni Andrzeja Maroszka, zamiast walczyć o czołowe lokaty w lidze, będą musieli drżeć o pozostanie na pierwszym froncie. Obecna sytuacja grudziądzkiego klubu w ligowej tabeli nie jest bowiem najlepsza. GTŻ traci jeden punkt do Lokomotivu Daugavpils i sześć "oczek" do RKM-u Rybnik. Przed ekipą z Grudziądza pojawiło się widmo baraży i nie zmienia tego nawet ostatni wygrany pojedynek w Rawiczu. - Sytuacja po wygranym spotkaniu w Rawiczu tak właściwie się nie zmieniła. Dużo będzie zależało od występu Lokomotivu na wyjeździe z Kolejarzem. Gdybyśmy wygrali w Rybniku, to pojawiłaby się szansa na odsunięcie się od pozycji barażowej. Jest realna możliwość zajęcia szóstej lokaty, ale, jak już powiedziałem, warunek jest taki, że Daugavpils przegra w Rawiczu, a my odniesiemy zwycięstwo na torze w Rybniku - mówi trener GTŻ-u Grudziądz, Andrzej Maroszek.

Jeśli zespół z Grudziądza zajmie szóstą pozycję to i tak ten wynik będzie można uznać nie za sukces, ale porażkę. Aspiracje działaczy, trenera, zawodników i kibiców klubu z Grudziądza były znacznie większe. Tacy zawodnicy jak Martin Smolinski, Oliver Allen czy też Niklas Klingberg mieli zagwarantować walkę o czołowe lokaty a nie o utrzymanie w lidze. - Oczywiście, że to wielki zawód. Nie ukrywam przecież, że w ogóle nie interesowała mnie ta druga czwórka. Wszyscy jednak wiemy, z jakiego powodu nie załapaliśmy się do grona czterech najlepszych zespołów. Wszystko posypało się w meczu z Bydgoszczą, kiedy kontuzji ulegli Stange i Allen. Ten zespół przestał wtedy praktycznie istnieć - tłumaczy Maroszek.

Chyba największym rozczarowaniem w ekipie z Grudziądza jest postawa Martina Smolinskiego. Niemiec bardzo często spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań i to właśnie jego punktów brakowało w wielu spotkaniach. - Przede wszystkim brakowało nam lidera z prawdziwego zdarzenia. Na początku sezonu zakładaliśmy sobie, że trzon tej drużyny stanowić będą Smolinski, Klingberg i Allen. Szczególnie liczyliśmy na Niemca. Niestety, cały czas brakowało tego lidera. Nie było zawodnika, który mógłby sprawdzić się w roli prowadzącego parę. Jeżeli mówimy o Puszakowskim, Staszku czy naszych młodzieżowcach, to oni mieli być jeźdźcami do pary. To nie oni mieli pełnić funkcję prowadzących. Wynik mieli pociągnąć liderzy, a reszta miała dołożyć swoje. Takie były przynajmniej nasze przedsezonowe ustalenia. Stało się zupełnie inaczej. Wracając do Smolinskiego, ten zawodnik nie wystartował w kilku spotkaniach z powodu eliminacji do mistrzostw Niemiec, Europy i świata. Być może Niemiec nas oszukał, bo nie mieliśmy tego nawet w rozpisce. Zresztą, jego postawa na torze i przygotowanie sprzętowe także nie były zadowalające. Wystarczy przypomnieć głupią wpadkę w Poznaniu, gdzie Smolinski pojawił się z dwoma motocyklami. Oba zdefektowały mu w pierwszym wyścigu i okazało się, że Niemiec nie ma na czym jechać. Nie wspomnę już o innych spotkaniach, nawet tych w Grudziądzu, kiedy zdobywał po sześć czy siedem punktów. Takie zdobycze na takie nazwisko jak Smolinski to chyba za mało - wyjaśnia szkoleniowiec ekipy z Grudziądza.

Zawiódł także drugi z liderów, Oliver Allen. Wprawdzie ten zawodnik zanotował kilka dobrych występów, ale jego forma była i tak daleka od tego, na co stać tego żużlowca. - Ten zawodnik miał pecha w pierwszych meczach. Anglik notował wiele defektów na punktowanych pozycjach. Można jednak powiedzieć, że ten żużlowiec także nie zachwycił. Były momenty, że na wyjazdach robił swoje punkty. Czasami stawał na wysokości zadania również na naszym torze. Był liderem tego zespołu, ale do któregoś momentu - ocenił Anglika trener Maroszek.

Oczekiwań nie spełnił także kreowany na jednego z liderów Niklas Klingberg. Ten doświadczony żużlowiec ma już chyba najlepsze lata za sobą, a jego tegoroczne występy na polskich torach są tylko tego potwierdzeniem. - On chyba kończy już powoli swoją karierę. Wiele mówi jego przygotowanie fizyczne. Bardzo często było widać, jak czuł się Klingberg, kiedy przyjeżdżał na zawody po ciężkich podróżach. Szwed wsiadał zmęczony na motocykl i to chyba odbijało się na jego dyspozycji - przyznał Maroszek.

Jak widać, liderzy zawiedli i to między innymi z tego powodu ekipa GTŻ-u Grudziądz nie może być jeszcze pewna ligowego bytu, a już tym bardziej cieszyć się z miejsca w pierwszej czwórce. Niewykluczone, że żużlowcy z Grudziądza będą musieli rywalizować w barażach, a jak wiadomo takie mecze rządzą się swoimi prawami. Zeszłoroczny przykład drużyny z Daugavpils pokazuje, że zespoły drugoligowe nie stoją na straconej pozycji w walce z pierwszoligowcami. - Baraże są zawsze barażami. Takie pojedynki rządzą się swoimi prawami. Drużyna drugoligowa robi wszystko, żeby jak najlepiej przygotować się do tych spotkań. Jestem przekonany, że zespół z drugiej ligi będzie się zbroił przed takimi meczami i zrobi wszystko, żeby wystawić jak najsilniejszy skład i jechać na jak najlepszej klasy sprzęcie. Każde baraże są więc sprawą otwartą, aczkolwiek mamy taki zespół, że chyba nie pozwolimy sobie na porażkę w tych pojedynkach - powiedział Maroszek.

Refleksje na temat tego sezonu w wykonaniu ekipy z Grudziądza, niezależnie od jego zakończenia, nie są zbyt optymistyczne. Miała być pierwsza czwórka i walka z najlepszymi drużynami w lidze. Niestety, tego celu nie udało się zrealizować, a co gorsza zespół z Grudziądza nadal nie jest pewny ligowego bytu. Wydaje się, że podopieczni trenera Maroszka rzeczywiście nie powinni mieć problemów w meczach barażowych, ale kto w Grudziądzu będzie cieszył się z utrzymania w lidze? Grudziądzanie od wielu lat mają sporego pecha. W poprzednich latach bardzo często zdarzało się, że przez ekipę GTŻ-u przechodziła prawdziwa plaga kontuzji, która uniemożliwiała walkę o najwyższe lokaty. W tym roku miało być inaczej. Silny na papierze skład miał umożliwić walkę o czołowe lokaty w lidze. Zdarzyły się także kontuzje, ale chyba to nie one zadecydowały o takiej a nie innej sytuacji grudziądzkiego klubu. W Grudziądzu postawiono chyba na nieodpowiednich zawodników...

Komentarze (0)