Z zakończonym w minioną niedzielę sezonem zasadniczym ekstraligi wiąże się pewien paradoks. Z jednej strony nie brakowało w nim niespodzianek, zwrotów sytuacji, a ostateczna tabela kształtowała się do ostatnich wyścigów meczów ostatniej rundy. Z drugiej jednak okazał się on niemal do bólu przewidywalny. Na przednówku nowego sezonu redakcja Sportowych Faktów wypuszczając na rynek swój bogaty skarb kibica, zwany Pilotem poprosiła mnie, abym na potrzeby tego wydawnictwa przeprowadził analizę szans poszczególnych zespołów Enea Ekstraligi. Napisałem więc i stoi w Pilocie czarno na białym, że moim zdaniem rywalizacja o miejsce w pierwszej czwórce premiowanej awansem do play off rozegra się pomiędzy pięcioma drużynami. Wielką czwórką z poprzedniego sezonu, czyli Falubazem, Unią, Stalą i Unibaksem oraz zespołem z Tarnowa, któremu udało się w zimowej przerwie przeorać skład w bardzo pozytywnym kierunku. Takoż się stało. Tak naprawdę w lidze liczyła się ta właśnie piątka. Rezerwowałem dla PGE Marmy Rzeszów miejsce w środku tabeli. Wylądowała na siódmym. Beniaminkowie mieli walczyć głównie o przedłużenie ligowego bytu i to się sprawdziło w przypadku gdańskiego Lotosu, bo Polonia, tu muszę przyznać, mile mnie rozczarowała. O Włókniarzu Częstochowa i Betardzie Wrocław napisałem, że będą raczej bronić się przed spadkiem niż atakować górne rejony tabeli i to też się sprawdziło. Nie oznacza to bynajmniej, że taki to tęgi ze mnie znawca, nie mam też w sobie talentów wróżbity, w totku kiedyś bodaj raz trafiłem trójkę i to całe moje osiągnięcie w tej materii. To raczej dowód na tezę, którą postawiłem na wstępie. Oczywiście nie brakowało w ciągu ostatnich miesięcy niespodzianek i przedziwnych rozstrzygnięć. Na zdrowy rozum jak taki Falubaz, który potrafił poskromić na torach rywali Unibax oraz leszczyńskie Byki mógł postradać punkty z zespołami niżej notowanymi? A przecież poległ i w Bydgoszczy i we Wrocławiu i w Rzeszowie, a z Częstochowy wywiózł ledwie remis. Jak to się stało, że Unia rozbiła zahartowaną Stal w obu meczach i zdobyła na niej komplet pięciu punktów? Przecież team Tomasza Golloba to dla wielu fachowców główny w tym roku kandydat do mistrzowskiej korony. Sam Gollob to też jedna wielka zagadka. Nasz eksportowy zawodnik miewał już w przeszłości słabsze sezony, ale dotyczyły one głównie mistrzostw świata. W Grand Prix mogło mu nie wychodzić, ale w lidze Gollob to zawsze był… Gollob. Dwucyfrowy wynik można było wpisywać właściwie w ciemno przed każdym meczem, bez wielkiego ryzyka pomyłki A w tym roku? Symptomatyczna była sytuacja w spotkaniu w Gorzowie z Azotami Tauronem, kiedy to po dwóch nieudanych wyścigach został wycofany z dalszej rywalizacji. Stało się coś co do niedawna nikomu nie mieściło się w głowie. Za Tomasza Golloba trzeba było zastosować rezerwę taktyczną! I wtedy zespół zaczął jechać, wygrywając, przegrane, jak się zdawało, spotkanie. I tak możemy analizować sobie jeszcze długo i namiętnie, dochodząc do ostatecznej tabeli, z której wynika, że kto miał się bić o play off to się bił, kto miał robić bokami i pazurami drapać się do ósemki to czynił to, z mniejszym lub większym powodzeniem. Chciałbym na zakończenie zwrócić uwagę na pewien moim zdaniem przykry chociaż symptomatyczny okruch ligowej rywalizacji. Oto w trakcie ostatniego meczu w Częstochowie przed kamerami telewizyjnymi prezes Włókniarza powiedział, że bardzo mu zależy aby jego drużyna wygrała i tym samym uniknęła baraży. Nie chodziło mu jednak o czysto sportowy wynik. Mówił natomiast, że drużyna wygrywając zakończy po prostu sezon i nie trzeba będzie wydawać pieniędzy na mecze o 9 miejsce, a potem ewentualne baraże z wicemistrzem I ligi. Z kolei z obozu jednej z drużyn, która jeszcze na początku sierpnia miała pewne szanse na awans do play off dochodziły głosy, że ewentualny sukces sportowy doprowadzi trzeszczący klubowy budżet do ruiny. Wszystko skończyło się dobrze, to znaczy ok dla budżetu, zespół do play off nie awansował. Jak na to nie spojrzeć dobrze, czyli źle, albo odwrotnie jak kto woli. Na Boga, toż to przecież liga z dodatkiem ekstra w nazwie. Czy to do czegoś nie zobowiązuje? Nie fajnie…
Robert Noga
Robert Noga - Moje Boje: Dobrze, czyli źle
Zdaniem Roberta Nogi, awans jednej z ekstraligowych drużyn do play-off mógłby doprowadzić jej budżet do ruiny. O jaki klub chodzi?