Grzegorz Drozd: Dlaczego nowe tłumiki są niebezpieczne?
Krzysztof Cegielski: Podstawową zasadą jazdy na żużlu jest przejechanie wirażu trzymając gaz. Jeśli motocykl choć na ułamek sekundy traci moc, zawodnika wyłamuje i siła odśrodkowa wyrzuca go na płot. Motocykl jedzie prosto w bandę. Podobna sytuacja zachodzi, gdy żużlowiec chce przejechać wiraż na pół gazu. W nowym tłumiku spaliny nie mają łatwego przelotu. Część z nich wraca i silnik traci dużo mocy. Gdy w tym momencie koło złapie większą przyczepność, motocykl wyrzuca do góry w powietrze lub ciągnie w prawą stronę. Są to podstawowe prawidła w żużlu, o których wszyscy doskonale wiedzą. Również eksperci ze światowej federacji, ale nie chcą przyznać nam racji. Nie ma takiego zawodnika, który twierdziłby, że jest to świetne rozwiązanie. Wyjątkiem jest Emil Sajfutdinow. Rosjanin najpierw twierdził, że nowe tłumiki to kiepski pomysł, ale gdy dostał dziką kartę nagle zmienił zdanie.
Na jakiej podstawie twierdzicie, że nowe tłumiki powodują takie zagrożenia? Specjalnych testów bądź zawodów?
- Jedynym testem jest jazda na torze.
Tak, wiem. Ale gdzie, kto, kiedy? Konkretnie. Ustalmy kto do tej pory jeździł na nowych tłumkach w oficjalnych zawodach: mistrzostwa świata juniorów, GP Challenge, eliminacje do GP, Klubowy Puchar Europy oraz mistrzostwa świata na długim torze. Kto podczas tych zawodów wypowiadał się w tonie, w jakim Ty zacząłeś naszą rozmowę?
- Wszyscy zawodnicy. Jedynie na twardych torach nie było problemów. W takich warunkach pyrkają sobie kosiarki. Pyrkają, ale jeżdżą. Najlepszy przykład - klubowe mistrzostwa Europy w Miszkolcu. Nicki Pedersen, Rune Holta mieli ogromne problemy. Wystarczy przejrzeć ich wyniki.
Ale nie było tam problemów z torem?
- No właśnie. Były tam trudne warunki i sporo dziur.
Mnie chodzi, że w każdych trudnych warunkach torowych żużlowcy mają problemy bez względu na użyte tłumiki. Poza tym w Miszkolcu nie było dziur. Tor był twardy i śliski. A Rune Holta i Nicki Pedersen do super techników nie należą.
- Zawodnicy stwierdzili, że na starych tłumkach w Miszkolcu dałoby się jechać. Ale nie na nowych.
Więc dlaczego nagle zachodni żużlowcy nie protestują?
- Nie protestują?
Przynajmniej nie tak ostro jak nasi krajowi.
- Bo od kilku lat wszyscy patrzą na nas. Od paru lat decydujemy o wszystkim. W ubiegłym roku cały świat w pierwszej kolejności czekał na naszą decyzję w sprawie tłumików. Gdy ostatecznie Polska pojechała na starych reszta dostosowała się. Niemalże z dnia na dzień. Nicki Pedersen i jego manager jeszcze miesiąc temu mobilizowali mnie do dalszych działań. Ja wiem, że niektórzy powoli i po cichu wycofują się, ale problem nie zniknął.
Dochodzą do wniosku, że nie jest to tak wielkie zagrożenie?
- Nie. Myślę, że bardziej chodzi o szukanie swojej szansy, aby zbliżyć się do Golloba. Skoro tracili do Polaków sporo metrów, może w nowych warunkach uda się skrócić dystans. Moim zdaniem jest to mylne myślenie.
Jeśli to prawda o zagrożeniach, jakie niosą nowe tłumiki, to dla mnie dziwna sprawa, żeby upatrywać sportowe szanse kosztem własnego zdrowia. Poza tym nie wszyscy, tak jak mówisz, wypowiadają się w jednym tonie. Nie byle kto, bo sam mistrz świata na długim torze Joonas Kylmaekorpi twierdzi, że te wszystkie rewelacje o złym działaniu nowych tłumików są wyssane z palca. Joonas z nowym sprzętem nie ma żadnych problemów.
- Nie ma sensu podpierać się opinią zawodnika z długiego toru. Żużel klasyczny, a długi tor, to zupełnie dwie inne sprawy.
Wciąż mam wrażenie, że nowinka najbardziej przeszkadza Polakom. Czy może tylko dlatego, że mają swoje stowarzyszenie i ma się kto tym zajmować?
- Nie zgadzam się. Ostatnie akcje protestacyjne były autorstwa Tomka Golloba, który jest najlepszy na świecie, i z jego zdaniem powinno liczyć się najbardziej. Jest mistrzem świata, a także znanym autorytetem w zakresie przygotowania motocykli.
OK, ale jak historia pokazuje przy okazji wprowadzania nowinek, to właśnie najlepsi najbardziej oponują. Boją się utraty wypracowanych pozycji. Tak było chociażby w ostrym sporze o tzw. łysonie, czyli opony bez nacięć w 1996 roku.
- Czołowi żużlowcy muszą mieć największy posłuch. Nie może być inaczej. Zresztą jak czas pokazał tamte opony były niebezpieczne.
W owym przypadku przynajmniej wypracowano kompromis. Zmniejszono liczbę nacięć i użyto twardszego materiału. Może obopólne ustępstwa są rozwiązaniem aktualnego sporu? Każda próba postępu wymaga trochę poświęceń.
- Ale jaki tu jest postęp? Bo ja nie rozumiem tego niby postępu. Rozumiem, że postęp, to lepsza elektronika, czy paliwo. Najpierw tłumaczyli, że to nacisk dyrektywy Unii Europejskiej o ograniczeniu głośności w sportach motorowych. Poddaliśmy owe dokumenty do ekspertyzy. Okazało się, że powyższe rozporządzenie nie obejmuje żużla. Skłamali dlatego im nie wierzymy.
W żużlu jak w każdym innym sporcie motorowym nieustannie są próby wdrażania nowych pomysłów i dopiero życie jest w stanie skutecznie je zweryfikować. Nowe tłumiki, to też nie rewolucja. Ostatni raz korekta miała miejsce zimą 1994/1995, gdy zmniejszono głośność o 4 decybele. I zastanawia mnie dlaczego akurat tym razem jest tyle szumu.
- Prosta sprawa bo jest to niebezpieczne. Gdyby tak nie było, to zapewniam, że żużlowcy bez słowa sprzeciwu założyliby nowe tłumiki i nie zawracaliby sobie tym głowy. I tak jest często w innych przypadkach. Nakazują działacze założyć nowe błotniki, czy inne elementy, zawodnicy zakładają. Zresztą w przypadku tych nowych tłumików nikt nie przypuszczał, że będą tak olbrzymie kłopoty. Problemy wyszły na pierwszych próbach. Okazało się że nie można na tym jeździć.
Nie mówimy o jakiś metafizycznych rzeczach. Słowo przeciw słowu. Mówimy o mechanice. O jasnych, policzalnych i wymiernych zagadnieniach: ciepło, energia, wytrzymałość materii. Wszystko można udowodnić. Czarne na białym.
- No więc mówię - przegrzewają się. Mamy mnóstwo zdjęć z rozwalonych i przegrzanych tłumików.
Gdzie wyniki? Gdzie materiał dowodowy? Skoro macie tak poważne zarzuty powinno być wszystko jasno udokumentowane. Wtedy, w tym miejscu, o tej godzinie na testach lub zawodach, wybuchał taki, a taki silnik. Zdjęcia, zeznania, ekspertyza. Następnie wysyłka poleconym do siedziby FIM-u. Domagać się publicznie wspólnej debaty. Najlepiej przy otwartych mediach.
- Wszystko wysłaliśmy.
Gdzie, do kogo?
- Do Pana Witkowskiego. To on jest głównym winowajcą całego zamieszania. Wyraźnie nie chce przyjąć do świadomości naszego stanowiska i naszych dowodów.
Wysyłaliście dokumenty do FIM-u?
- Ale po co? Przecież wiadomo, że o wszystkim decyduje pan Witkowski. On jest wiceprezydentem federacji światowej. On jest odpowiedzialny w tej organizacji za żużel i pociąga za sznurki. Ja tego nie rozumiem. Gdy nasi zdobywali złote medale mistrzostw świata, stał obok naszych chłopaków i im gratulował. Cieszył się ze wspólnych sukcesów, a teraz odwraca się od nich plecami. Jak oni mają się czuć?
Krzyśku, ale dobrze wiesz, że dopóki nie wyczerpiesz oficjalnej drogi, nie można mieć pretensji. Przecież Witkowski nie ma obowiązku zanosić fotek do siedziby FIM-u. To nie jego walka i nie jego sprawa, lecz wasza. Tu chodzi - jak sami twierdzicie o zdrowie i życie!
- Ja mam poczucie, że wszystko zostało zrobione jak należy. Co mamy więcej zrobić? Tomek Gollob przed Drużynowym Pucharem Świata w Gorzowie kawa na ławę wyjaśnił w czym rzecz. Tłumaczył i pokazywał ludziom z FIM-u, co szwankuje, co działa źle. A oni udają, że dalej nie wiedzą o co chodzi. To jak mamy do nich mówić?
Na konferencji w Gorzowie wypowiadali się Jarek Hampel i Tomek Gollob. Ani jednym słowem nie wspomnieli o tym spotkaniu. Dlaczego? Była świetna okazja. Za mało dajecie konkretów do mediów. Zbyt często to tylko ogólniki. Mnie brakuje faktów. Mówisz, że psioczą wszyscy żużlowcy. Że narzekali po zawodach, które wyżej wymienialiśmy. W porządku, ale wciąż to ty tak twierdzisz. Nie czytałem wypowiedzi żużlowców po tych zawodach, że było niebezpiecznie. Że silniki wybuchały. Na części imprez byłem osobiście. Rozmawiałem z zawodnikami i nie mówili w tak ostrym tonie. Nie widziałem zdezelowanych tłumików. Wiadomo, że są listy podpisów żużlowców przeciwko tłumikom. Trzeba ich gdzieś szukać. Może należy zrobić stronę internetową, bardziej walić faktami po oczach? Ilu masz polskich żużlowców podpisanych na liście?
- Czterdziestu.
To tylko tylu ich mamy?
- Nie do wszystkich jest łatwo dotrzeć. Część nie potrafi nawet odebrać maila.
Co dalej?
- Jak powiedziałem - zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. Moim zdaniem przełom w tej sprawie nastąpi w momencie, gdy dojdzie do poważnego w skutkach wypadku. Żużlowcy w parkingu w przypływie emocji powiedzą dość i nie wyjadą więcej na tor. Wtedy światowe władze obudzą się. Jestem przekonany, że gdyby dziś Gollob, Hampel i Kołodziej powiedzieli, że nie jadą w Grand Prix, w przeciągu kilku dni byłaby decyzja do powrotu starych tłumków.