Woźniak wspólnie z Kamilem Zielińskiem w niedzielnym turnieju Jerzego Szczakiela w Opolu zajął trzecie miejsce. Po zawodach uśmiechał się od ucha do ucha. - Jeszcze kilka startów przede mną, ale jestem zadowolony z udanej końcówki sezonu. Wreszcie zażegnałem problemy. Szczególnie te ze sprzęgłem, które mi towarzyszyły cały rok. Już wiem, co robiłem źle. Wyciągnąłem wnioski i w przyszłości podobne kłopoty powinny mnie ominąć.
Dla bydgoszczanina mijający sezon był drugim w gronie żużlowców. W Polonii stał się podstawowym juniorem i wystąpił w czternastu ligowych spotkaniach. - Nie wszystko ułożyło się według moich planów. Mogę być zadowolony ze startów w ekstralidze. W kilku meczach sprawiłem niespodzianki i wygrałem z utytułowanymi rywalami. Sporo do życzenia pozostawiała dyspozycja w pojedynkach wyjazdowych. Muszę pracować nad tym, by na każdym torze punktować, nie tylko na własnym. Najwięcej pretensji do siebie mam za występy w rozgrywkach indywidualnych. Nie potrafiłem się odnaleźć w gronie rówieśników. Brakowało równej formy, która pozwoliłaby osiągnąć sukces.
Niespodziewanie Woźniak reprezentował Polskę w finale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Turnieju w Rye House nie zaliczy do udanych. W czterech biegach zdobył dwa punkty. - Każdemu sportowcowi zdarzają się dni, w których nic się nie układa. Finałowe zawody nie szły po mojej myśli. W jednym wyścigu upadłem, w drugim prowadziłem, lecz sędzia przerwał gonitwę. Potem tor został polany i ustawienia silnika wzięły w łeb. Po turnieju byłem załamany i wściekły. Dziś jestem mądrzejszy. Wiem, że tamte zawody były surową lekcją i nowym doświadczeniem. To kiedyś zaprocentuje.
Młodzieżowca Polonii nie opuszczał w tym sezonie pech. - Prześladował mnie od początku. Najpierw złamana ręka, później liczne upadki i kłopoty sprzętowe. Byłem ciągle wybijany z rytmu, a to nie służyło formie. Jednak co nas nie zabije, to nas wzmocni. Mam nadzieję, że następny rok okaże się bardziej szczęśliwy.
Mimo spadku bydgoszczan do pierwszej ligi, Woźniak nie zamierza opuszczać macierzystego zespołu. - Nie ma dla mnie znaczenia, w której klasie pojedzie Polonia. Jestem z klubem związany emocjonalnie. Mam ważny kontrakt i planuję go wypełnić. Odejścia z Bydgoszczy w ogóle nie brałem pod uwagę. Wierzę, że w pierwszej lidze będę podstawowym juniorem. Częste starty powinny posłużyć rozwojowi sportowemu. Polonista z krwi i kości? Można tak powiedzieć. Nad Brdą czuję się świetnie. Mam tam mnóstwo znajomych oraz wspaniałego mechanika, któremu wiele zawdzięczam. Chciałbym się odwdzięczyć i dobrą postawą pomóc Polonii w awansie. Dwa lata temu mój zespół znajdował się w podobnym położeniu, ale szybko powrócił do ekstraligi. Chciałbym, żeby sytuacja się powtórzyła.