Zawodnik zielonogórskiego klubu zdecydowanie lepiej radził sobie na gorzowskim torze, niż miejscowi żużlowcy. W związku z tym jedynymi pogromcami Rafała Dobruckiego okazali się być Tomasz Gollob i Przemysław Pawlicki. "Rafi" swoją dobrą postawą z pewnością odkupił winy za fatalny występ w pierwszym meczu derbowej rywalizacji w play-off, kiedy to zdobył tylko trzy punkty. - Myślę, że Gorzów przegrał bo jechał u siebie - powiedział dość zaskakująco. - Naszych rywali nękało ciśnienie, stres i to wszystko się namnożyło. Kwestia jednak w tym żeby to ciśnienie było, ale prawidłowe - dodał.
Drugie spotkanie padło łupem Falubazu, który wygrał z Caelum Stalą różnicą trzech punktów. Mimo jedenastu indywidualnych zwycięstw, gorzowianie nie jechali równo. Jedynym zawodnikiem trzymającym poziom był Tomasz Gollob, choć zastrzeżeń nie można mieć do jazdy Przemysława Pawlickiego. W innych nastrojach mecz kończyli zielonogórzanie, gdzie trudno znaleźć słabszy punkt. - To jest właśnie klucz do sukcesu. W zeszłym roku też równo punktowaliśmy i mam nadzieję, że w tym sezonie to się również sprawdzi. Jeszcze niedawno wszyscy na pewno chcieliby trafić w play-off na Falubaz, a teraz to chyba nie za bardzo. Wszystko się w tej fazie miesza i nie mam pojęcia, która drużyna byłaby najkorzystniejszym rywalem dla nas - powiedział.
Sporo po meczu powiedziano również o stanie gorzowskiej nawierzchni, która nie była taka jak podczas ostatnich spotkań Caelum Stali i bardziej niż podopiecznym Czesława Czernickiego, pasowała zawodnikom z Zielonej Góry. - Nie chcę po raz kolejny przerabiać tematu, że jak ktoś przegra u siebie to zaraz jest wina toru - zezłościł się zawodnik Falubazu. - Taki jest sport. Można wygrać wyścig o całą prostą, a zaraz przyjechać na ostatnim miejscu, sto metrów za trzecim. Nie ma znaczenia czy tor by był taki, czy inny. Trzeba jechać jak najlepiej, bo wszyscy mają wyrównany sprzęt. Wygrywa ten, który ma lepszy dzień i szybciej złapie ustawienia. Tor jest rzeczą drugoplanową - wyjaśnił.
- Byliśmy razem, byliśmy drużyną i spędziliśmy przed tym meczem sporo czasu razem. Sprawdzaliśmy przede wszystkim sprzęt, choć trudno tu mówić o szukaniu ewentualnych ustawień na mecz w Gorzowie. Pojeździliśmy trochę razem, ja się do końca wykurowałem i tak minęło nam tych kilka dni przed meczem - zakończył Dobrucki.