Jarosław Handke: W niedzielę jedziecie do Łodzi bez Szwedów. Można się więc spodziewać, że Orzeł wygra przynajmniej tak wysoko, jak w pierwszym meczu w rundzie zasadniczej z Łodzi, a może i wyżej.
Wiktor Gołubowskij: Nie widziałem na własne oczy naszego awizowanego składu, słyszałem jedynie o nim. Na pewno nie jest on najmocniejszy. Mogę powiedzieć tylko tyle, że będę jechał najlepiej jak potrafię. Na pewne rzeczy trzeba realnie patrzeć i należy zdać sobie sprawę z tego, że na pewno w niedzielę przegramy.
Pojedziesz w parze z Marcinem Nowaczykiem. Jak ci się z nim jeździ?
- Normalnie. Jeździłem w parze już praktycznie z każdym z kolegów z drużyny i ze wszystkimi jeździłem bez narzekań. Były jakieś małe nieporozumienia, ale ostatecznie zawsze się dogadywaliśmy i z każdym kolegą normalnie mi się jeździ.
Awansowaliście do rundy finałowej, ale zajęcie w niej miejsca wyższego niż czwarte jest bardzo mało realne. Wyprzedzenie klubu z Ostrowa byłoby nie lada wyczynem.
- Znowu się powtórzę: Będziemy jechali najlepiej jak umiemy. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Dwa tygodnie temu w piątek przegraliście wysoko u siebie z Lublinem, by dwa dni później świętować zwycięstwo w Pile. Czy między tymi meczami jakoś szczególnie się mobilizowaliście?
- Wiedzieliśmy, że mecz z Lublinem nic nam nie dawał, czy w nim wygramy, czy przegramy. Najważniejszy był mecz w Pile. Mieliśmy takie małe zebranie przed nim. Także z ust innych ludzi słyszałem, że tor był nie taki, jak być powinien w meczu z Lublinem. Przegraliśmy przed własną publicznością tylko dwa mecze, oba na przyczepnych torach. Myślę, że trzeba wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Mieliśmy ciężki mecz u siebie z Ostrowem, ale wygraliśmy w nim. Tor nie był podczas niego taki przyczepny. Takie jest moje zdanie, ale w drużynie jest jeszcze sześciu innych zawodników, którzy jadą w meczu i każdy ma prawo do wypowiedzenia swej opinii.
Czy przed meczem z Orłem jeszcze gdzieś potrenujesz?
- Nie. Teraz pojadę w meczu w Łodzi, a przed spotkaniami u siebie w Rawiczu na pewno będą jakieś treningi.
Już sześciu zawodników Kolejarza dogadało się z klubem w sprawie startów w sezonie 2011. Jak ty widzisz swą przyszłość? Chciałbyś zostać w Rawiczu?
- Nie skończył się jeszcze sezon. Cały czas o tym myślę, będą na ten temat rozmawiał dalej z klubem. Na wszystko przyjdzie swój czas.
Czyli rozumiem, że zacząłeś już rozmowy z działaczami Kolejarza?
- Tak, już zacząłem rozmawiać.
Rosyjscy żużlowcy są na ogół bardzo waleczni, a biegi z ich udziałem są bardzo ciekawe. Czy chciałbyś, by w Kolejarzu jeździł twój rodak? Jeśli tak, to kogo możesz polecić?
- Nie wiem, trudno mi odpowiedzieć. Jest to bardzo trudne pytanie.
Czy tuż po zakończeniu sezonu zamierzasz wrócić do rodzinnego Saławatu? Mocno tęsknisz za rodziną i za kontaktem z rosyjskim językiem?
- Właśnie wracam z domu. Odwiedziłem rodzinę, pogadałem trochę po rosyjsku. Chciałbym oczywiście spędzać w domu więcej czasu, bo tam jest zawsze każdemu najlepiej. Ale mam w Polsce możliwość rozwijania się uprawiając swój ulubiony sport i takie są konsekwencje bycia żużlowcem. To jest moja praca.
Bardzo dobrze rozmawiasz po polsku. Co w naszym języku jest dla ciebie najtrudniejsze?
- Najtrudniejsze były chyba początki. Teraz ciągle się uczę i uczę. Poznaję nowe słowa. Zaznajamiam się też z mentalnością Polaków, co mnie bardzo ciekawi. Jest dużo różnic między mentalnością Polaków i Rosjan. Interesują mnie one i cały czas je poznaję.
Kiedy rozmawialiśmy niedawno, wspominałeś o tym, że chciałbyś nauczyć się chociaż podstaw języka angielskiego, by lepiej komunikować się z obcokrajowcami. Czy zrobiłeś coś w tym kierunku?
- Nie, jeszcze nic. Ale mam kolegów, którzy trochę rozmawiają po angielsku. Trochę mi pomagają.
Jak podoba ci się atmosfera w zespole Kolejarza? Zarząd klubu i zawodnicy uważają, że jest bardzo dobra.
- Z kolegami z drużyny mam bardzo dobry kontakt. Trzymam się razem z chłopakami i jest OK.
Sporo kibiców w Rawiczu chce przebudowy toru żużlowego. Ten obecny stwarza mało możliwości do walki i przez to na zawodach jest mało emocji. Czy również uważasz, że byłoby to dobre rozwiązanie?
- Trochę czasu już w Rawiczu jeżdżę i jak rozmawiam z ludźmi, to każdy mówi, że w Rawiczu jest techniczny tor. Myślę, że trzeba umieć jeździć na każdym torze, ale nie zawsze się to udaje. Uważam, że przebudowa toru poniosłaby za sobą duże koszty. To nie jest takie łatwe zadanie, przebudować tor.