Działający przy Urzędzie Marszałkowskim Departament Sporu odrzucił prośbę żużlowych działaczy o wsparcie. - Mimo że oferta spełniała kryteria konkursu!- denerwuje się Zbigniew Szulc, dyrektor Kolejarza. Czym kierowała się komisja przy rozdzielaniu pieniędzy? Wedle regulaminu, klub ubiegający się o dofinansowania musi występować w najwyższej klasie rozgrywkowej lub być reprezentowany na arenie krajowej bądź międzynarodowej. Zgodnie z pierwszym warunkiem, hierarchicznie trzecioligowy Kolejarz nie miałby szans na wsparcie. - Nie prosiliśmy o dotację dla drużyny ligowej, lecz dla naszych zawodników w Indywidualnych Mistrzostw Polski czy Mistrzostwach Europy Par. Wypełniliśmy zatem kryteria - zaznacza Szulc.
Opolski klub żużlowy z Departamentu Sportu nie uzyskał jednak choćby złotówki. Z tą decyzję nie godzą się działacze. - Komisja, z panem Lucjuszem Bilikiem na czele, nas delikatnie mówiąc zlekceważyła. Nie możemy tolerować sytuacji, gdy corocznie z premedytacją odrzuca się nasze wnioski - grzmi Drozd, który wespół z Szulcem zamierza złożyć skargę do marszałka województwa, Józefa Sebesty. - Chcemy być po prostu sprawiedliwie traktowani. Wierzymy, że pan marszałek dopatrzy się uchybień w pracy Departamentu Sportu - tłumaczy Szulc.
Dodajmy, że kwota 800 tysięcy złotych została rozdysponowana między 21 klubów. Najwięcej, bo 180 tysięcy, otrzymała uczestnicząca w europejskich pucharach kędzierzyńska ZAKSA. Na wsparcie mogą też liczyć zespoły dla przeciętnego kibica anonimowe, jak Lewada Zakrzów (jeździectwo) czy Opolski Klub Taekwendo. Dla Kolejarza drugi rok z rzędu zabrakło pieniędzy.
Komentarz SportoweFakty.pl:
Opolszczyzna to region sportowo ubogi. Klubów reprezentujących dobry krajowy poziom jest jak na lekarstwo. Wizytówką województwa jest ZAKSA Kędzierzyn, od lat bojująca się o najwyższe laury. W Ekstraklasie koszykarskiej kobiet występują Cukierki Odra Brzeg. Czołowe lokaty w kraju zajmują jeszcze zawodnicy Budowlanych Opole i Lewady Zakrzów, ale zespoły te są przedstawicielami dyscyplin niszowych, jak podnoszenie ciężarów czy jeździectwo. I to wszystko. Niegdyś chlubą Opolszczyzny była piłkarska Odra, pukająca do drzwi Ekstraklasy. Teraz, gdy nie ma już Odry, a jest piątoligowa Oderka, opolski sport pogrąża się w coraz głębszym kryzysie. Na tym tle podmiotem wyróżniającym się jest żużlowy Kolejarz. Speedway w Opolu przeżywał w ostatnim czasie lepsze i gorsze chwile, ale zawsze cieszył się dużą popularnością. I nie przeszkadzał kibicom odstraszający wygląd stadionu ani gorsze wyniki, ani brak wychowanków w składzie. Na widowni zawsze zasiadało przynajmniej dwa tysiące fanów.
Od kilku lat Kolejarz nie ma też problemów finansowych. Działa na zdrowych zasadach, jest dobrze zarządzany przez Jerzego Drozda. Rzeczywiście, uzyskiwane rezultaty nie powalają na kolana. Klub panoszy się w okolicach środka tabeli najniższej klasy rozgrywkowej. Na więcej nie pozwalał jednak budżet. Teraz gdy działaczom udało się uzbierać większe środki od sponsorów, brakuje samorządowych dotacji. Na wsparcie miasta nie można przesadnie narzekać. Ratusz w ostatnim czasie mocniej zainteresował się żużlem i nie pozostaje głuchy na prośby włodarzy Kolejarza. Przykładem jest choćby dofinansowanie półfinału Mistrzostw Europy Par. Pozytywnie nastawiony do speedway’a jest także marszałek Józef Sebesta. Nie można tego powiedzieć o Departamencie Sportu. Przewodniczący komisji, Lucjusz Bilik, na meczach Kolejarza bywał niejednokrotnie; przedstawiano go jako przyjaciela żużla. Dziękuję za takiego przyjaciela. Można żywić niechęć względem Kolejarza, ale osoba u władzy musi odstawić na bok prywatne pobudki. Pan Bilik nie potrafi tego zrozumieć i klub żużlowy traktuje lekceważąco. A szkoda, bo Kolejarz przy nieco wyższym budżecie mógłby rywalizować w pierwszej lidze. Drużyna z wielkimi tradycjami, drużyna, której wychowankiem jest jedyny polski mistrz świata, na nowo mogłaby się stać wizytówką województwa.