Niesamowita historia polskiego żużlowca. Marzenie o licencji spełnił w wieku 45 lat

WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Dariusz Karwacki
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Dariusz Karwacki

Dariusz Karwacki to postać, którego historia może inspirować. Jako nastolatek starał się o licencję żużlową, a zdobył ją w wieku 45 lat. Rok później zadebiutował w lidze. Niemożliwe dla niego nie istniało.

W tym artykule dowiesz się o:

Dariusz Karwacki, znany jako "Kazek," swoją historią inspiruje i zadziwia. W sezonie 2017 spełnił swoje marzenie, zdając egzamin na licencję żużlową "Ż" w Pile. Jednak planowany debiut w zawodach pokrzyżował dramatyczny wypadek, którego doznał w pracy. Właśnie obchodzi 52. urodziny.

45-letni wówczas Karwacki, na co dzień pracujący jako kierowca ciężarówki, uległ poważnemu wypadkowi podczas załadunku w Niemczech. Wózek widłowy najechał na niego, powodując rozległe obrażenia obu nóg. Jak sam relacjonował: – Próbowałem odskoczyć, ale już było za późno. Od razu wiedziałem, że sytuacja jest nieciekawa.

Z miejsca zdarzenia trafił do szpitala, gdzie przeszedł kilka operacji, w tym przeszczep skóry. W pewnym momencie groziła mu nawet amputacja stopy, jednak determinacja zawodnika i pomoc lekarzy pozwoliły uniknąć najgorszego.

ZOBACZ WIDEO: Brady Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Betard Spartę

Po niespełna dwóch miesiącach od wypadku Karwacki zaczął chodzić przy pomocy kul, stopniowo wydłużając dystanse swoich spacerów. Mimo ogromnego bólu i konieczności stosowania silnych leków, jego celem od początku była pełna sprawność.

- Lekarze nie wierzyli, że w tym roku wsiądę na motocykl, ale widziałem oczyma wyobraźni siebie biegnącego maraton i wracającego na tor - wspominał.

Kontynuując leczenie w Szpitalu Wojskowym w Bydgoszczy, skupił się na przygotowaniach zarówno do powrotu na motocykl, jak i do maratonu, którego start zaplanował już dwa tygodnie po wypadku.

We wrześniu 2018 roku Karwacki zadziwił wszystkich, wracając na tor żużlowy. Choć nie czuł jeszcze pełni formy, udało mu się zrealizować jeden z priorytetów - ponownie wsiąść na motocykl.

- Nie prezentuję jeszcze poziomu zawodowego, ale poczułem frajdę, jakbym znów był surferem na fali - mówił z entuzjazmem.

Aby utrzymać licencję, Karwacki musiał odjechać pięć wyścigów w zawodach zgłoszonych w PZMot. I to marzenie spełnił.

A o licencję starał się już jako nastolatek. Na żużlowych torach pojawił się w 1990 roku, kiedy to dołączył do szkółki Polonii Bydgoszcz. Dzień przed egzaminem na licencję żużlową zaliczył upadek i doznał kontuzji kolana. Podczas samego sprawdzianu umiejętności jeździeckich zaliczył kolejną kraksę i marzenia o certyfikacie musiał odłożyć na bok. Kilka miesięcy później znów oblał.

Komentarze (0)