Żużel. Największy sukces GKM-u był na wyciągnięcie ręki. Jepsen Jensen zachwycił wszystkich

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: żużlowcy ZOOleszcz GKM-u Grudziądz
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: żużlowcy ZOOleszcz GKM-u Grudziądz

Szalenie blisko awansu do strefy medalowej był w tym roku ZOOleszcz GKM. Nie byłoby możliwe narobienie sobie w Grudziądzu apetytów, gdyby nie praca trenera Roberta Kościechy i znakomita jazda Michaela Jepsena Jensena, który zastąpił Jasona Doyle'a.

Podsumowanie sezonu 2024 w wykonaniu ZOOleszcz GKM-u Grudziądz oczami portalu WP SportoweFakty.

***

KOMENTARZ. Prawdziwą huśtawkę nastrojów przeżywali w ostatnich miesiącach kibice w mieście nad Wisłą. Gdy w drugiej połowie maja kontuzji doznał kreowany na lidera Jason Doyle, wydawało się, że w oczy zajrzał mocno spadek. Zakontraktowanie Michaela Jepsena Jensena miało być tylko rozwiązaniem doraźnym, a okazało się, że w sporym stopniu odmieniło oblicze zespołu. Zespołu, który przede wszystkim zaczął być szalenie trudny do pokonania u siebie. Praca trenera Roberta Kościechy zaczęła przynosić owoce, a GKM-owi ważne punkty, które stopniowo oddalały widomo ukończenia jazdy na ostatnim miejscu w tabeli.

Ba, grudziądzanie, którzy mogli liczyć ponadto na skutecznego znów Maxa Fricke'a, jeżdżącego lepiej niż rok temu Wadima Tarasienkę i niezły duet juniorów rundę zasadniczą ukończyli na pozycji piątej. Na tej też ukończyli ściganie w ogóle, choć apetytów narobiono sobie większych. Szansa na historyczny, bo pierwszy awans do górnej czwórki w PGE Ekstraligi była bowiem niepowtarzalna. Nie została jednak wykorzystana, o czym szerzej poniżej.

BOHATER SEZONU. Kontuzja Doyle'a miała skazywać GKM na rozpaczliwą wręcz walkę o utrzymanie w elicie. W jego miejsce zakontraktowany został rychle Jepsen Jensen i... było prawdopodobnie lepiej, niż byłoby z Australijczykiem, który do czasu upadku w Anglii i tak spisywał się poniżej oczekiwań (średnia biegowa 1,550 po czterech spotkaniach - przyp. red.). "Odkurzony" dla polskiego ekstraligowego rewiru Duńczyk te oczekiwania natomiast znacząco przebił, jeżdżąc na świetnym poziomie od początku do końca.

KLUCZOWY MOMENT. Pierwsza połowa rewanżowego meczu ćwierćfinałowego z Betard Spartą. Z pewnością długo się śniło i być może nadal jeszcze śni się wszystkim w Grudziądzu przegrany mecz, który skutkował utratą historycznej szansy na pierwszą czwórkę Drużynowych Mistrzostw Polski. GKM, który przystępował do starcia z wrocławianami po sześciu domowych zwycięstwach z rzędu, po ośmiu wyścigach przegrywał... 16:32. Stratę ostatecznie zmniejszył o połowę, lecz 41 punktów w meczu, a 81 w dwumeczu to było ciut za mało, żeby zostać "lucky loserem". To miano sprzątnął Kościesze i spółce sprzed nosa KS Apator Toruń, bo też zdobył 81 "oczek", ale awansował z uwagi na zajęcie wyższego miejsca w rundzie zasadniczej.
  
ZOBACZ WIDEO: Woźniak o udziale w walkowerze. Stanowcza reakcja zawodnika

CYTAT. "Bardzo ciężki sezon. Nie życzę nikomu, kto obejmuje drużynę w pierwszym sezonie i dostał takie "up and down". Było naprawdę ciężko, ale poradziłem sobie z tym. Cieszę się bardzo, mamy fajną atmosferę w zespole i to nas wzmocniło, że pierwszy raz GKM wszedł do play-off. Minimalnie brakowało, żebyśmy byli w półfinale, ale to chyba byłoby za pięknie" - przyznał Kościecha po sezonie w rozmowie z WP SportoweFakty. Szkoleniowca, który pierwszy raz w życiu prowadził zespół ligowy, na Gali PGE Ekstraligi uznano za najlepszego w sezonie.

LICZBA. 2,111 - z taką średnią biegową ukończył starty Jepsen Jensen. Dało to byłemu indywidualnemu mistrzowi świata juniorów wysokie ósme miejsce na liście klasyfikacyjnej i jednocześnie utorowało drogę po podpisanie kontraktu na sezon 2025.

CO DALEJ? Z Grudziądza dość szybko zaczęły docierać głosy, że Kościecha chciałby dalej pracować z tymi zawodnikami, z którymi w tym roku nawiązał odpowiednią więź. Uznano, że Jepsen Jensen na stałe wskoczy do zespołu za Doyle'a, któremu wobec tego podziękowano za współpracę. Australijczyk na koniec nie szczędził - raczej w dość absurdalny sposób - cierpkich słów wobec byłego już klubu. Wcześniej przedłużono współpracę z Fricke'em i Tarasienką, a niedawno ogłoszono, że na pokładzie pozostaje także Jaimon Lidsey.

Wciąż pewien znak zapytania dotyczy pozycji U24. Kacper Pludra ma za sobą bardzo nieudany sezon i jego przyszłość w zespole stoi pod dużym znakiem zapytania. Niemniej szalenie prawdopodobne jest, że lada moment potwierdzi się angaż Jakuba Miśkowiaka, którego prezes Marcin Murawski miał ostatecznie wyrwać gorzowskiej ebut.pl Stali.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty