[tag=12508]
Leon Madsen[/tag] w przerwie zimowej nie ukrywał, że chce zdetronizować Bartosza Zmarzlika i wywalczyć pierwszy od piętnastu lat złoty medal mistrzostw świata dla Danii. Niektórzy uważali nawet, że Madsen jest za bardzo na tym punkcie zafiksowany.
Początek sezonu brutalnie zweryfikował duże nadzieje Madsena. Po dwóch rundach 35-latek z Vejle sklasyfikowany był dopiero na jedenastym miejscu i do Zmarzlika tracił 24 "oczka". Dopiero w sobotni wieczór w Pradze pokonał go po raz pierwszy w tym roku.
- Jestem szczęśliwy, że udało mi się wskoczyć na to podium, bo nie był to dla mnie najlepszy początek, a dziś była dobra forma. Duża w tym zasługa Briana Kargera, bo od momentu, kiedy w Warszawie nie było najlepiej, to włożyliśmy dużo pracy w to, aby tym razem było lepiej z moim sprzętem i widać efekty. Jestem bardzo szczęśliwy, że wracam do gry! - mówił po zawodach w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz.
ZOBACZ WIDEO: Zachwycał jako junior, jako senior zaliczył zjazd formy. Piotr Baron o Bartoszu Smektale
Madsenowi w sobotę nie wyszedł tylko jeden wyścig. W osiemnastym biegu dnia dosyć niespodziewanie przyjechał na czwartym miejscu. - Musieliśmy coś przetestować i spróbować coś innego, bo to jest ważne, bo inaczej zawodnik się nie poprawia i nie ulepsza sprzętu, a progres jest bardzo ważny. Trzeba mieć coś szybkiego między nogami, by jeździć skutecznie - dodał.
Leon Madsen wraz z towarzyszącym mu Brianem Kargerem przyznali, że przed zawodami założyli się o dobry występ mistrza Europy. Gdyby temu nie udało się przełamać, to musiałby wracać do domu pociągiem.
Czytaj także:
Zawodnicy pozbawieni szansy walki o tytuł!
Tor się rozpadł na kilka dni przed Grand Prix!