Żużel. Krzysztof Kanclerz szczerze po odpadnięciu z rozgrywek. "Dlatego żegnamy się z marzeniami o awansie"

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre (z lewej) i Krzysztof Kanclerz
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre (z lewej) i Krzysztof Kanclerz

Abramczyk Polonia Bydgoszcz miała śmiałe plany i głośno mówiła o awansie, ale Stelmet Falubaz Zielona Góra okazał się za mocny. Menedżer zwycięzców rundy zasadniczej podsumował sezon i zdradził nam, co zawiodło.

[b]

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Polonia robiła wszystko co w jej mocy, ale ostatecznie nie zdołała odrobić straty z Zielonej Góry. Nie można także powiedzieć, że zabrakło niewiele, bo właściwie Falubaz kontrolował większą część dwumeczu. Czego zabrakło? [/b]

Krzysztof Kanclerz, menedżer Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Wielu rzeczy. Niestety muszę się zgodzić z panem redaktorem, Stelmet Falubaz kontrolował przebieg tego dwumeczu. Zielonogórzanie byli po prostu lepszym zespołem i wygrali zasłużenie. Przecież nie możemy powiedzieć, że było blisko. Nie przegrywamy różnicą czterech, tylko szesnastu punktów. Porażka poniesiona na wyjeździe była dotkliwa, a jej rozmiary zbyt wysokie. Mówiłem przed tym spotkaniem, że mamy jakieś 1 proc. szans i potrzebujemy tak naprawdę cudu. Zapewniałem, że w takowe wierzę i naprawdę tak było. Niemniej zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak wygląda nasza sytuacja. Niestety, nie udało się odwrócić losów tej rywalizacji. Została nam nagroda pocieszenia, w postaci domowego zwycięstwa na zakończenie sezonu. To wcale nie przyszło nam łatwo, choć staraliśmy się solidnie pojechać dla naszych kibiców, którzy przecież dopisywali przez cały sezon.

W tym roku w Bydgoszczy było widać gołym okiem większą frekwencję na trybunach.

Jesteśmy z tego zadowoleni. Wiele razy w rozmowach z panem podkreślałem, że zależy mi na tym, aby żużel w Bydgoszczy nawiązywał do czasów świetności. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby kibice byli zadowoleni. Bardzo chcieliśmy wywalczyć dla nich awans, ale tym razem się nie udało. Chciałbym się teraz zwrócić do nich. Dziękujemy wam za to, że wspieraliście Polonię przez cały sezon. Jeździliście z nami wszędzie. Pełne klatki na wyjazdach i świetna atmosfera w Bydgoszczy. To było coś pięknego. Dla takich chwil warto wylewać siódme poty. Mam nadzieję, że będziecie z nami także za rok i wspólnie zrealizujemy postawiony cel, którym jest awans do PGE Ekstraligi.

ZOBACZ WIDEO Jack Holder jest problemem Apatora? Termiński o formie Australijczyka

Miano bohatera ostatniego meczu sezonu należy się bez dwóch zdań Danielowi Jeleniewskiemu.

To był najjaśniejszy punkt naszej drużyny. Trzynaście punktów z takim rywalem? Ręce same składają się do oklasków. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że ten sezon w wykonaniu Daniela był ogólnie dobry. Nie możemy narzekać także na jego postawę w play-offach. W ćwierćfinale zdobył 20 punktów w dwumeczu. W meczach półfinałowych było ich 17. Takie liczby się bronią. Jeleniewski zawiódł w Zielonej Górze, jak i reszta zawodników, ale to też nie może działać tak, że jak przegrywa drużyna, to należy przyjmować pogląd w rodzaju: ten, czy tamten ma być robotem i nie może mieć słabszych występów. Mam natomiast żal do innych żużlowców, gdyż nie spełnili pokładanych w nich oczekiwań.

Kogo ma pan na myśli?

Przede wszystkim Mateja Zagara i Olega Michaiłowa. Bądźmy ze sobą uczciwi, biorąc pod uwagę możliwości tej dwójki i nasze przedsezonowe oczekiwania wobec tych zawodników, mieli po prostu nie za dobry sezon. W szczególności pokazał to dwumecz z Falubazem. Nasz kapitan mial być jednym z liderów, a 16 punktów w najważniejszych meczach nie potwierdza tego w żaden sposób. Teoretycznie oczekiwaliśmy od niego więcej niż od Daniela Jeleniewskiego, a tymczasem to właśnie ten drugi był skuteczniejszy w dwumeczu. Oleg Michaiłow także nie robił tego, czego od niego oczekiwaliśmy.

Młody Łotysz dostawał jednak wsparcie do klubu.

Zgadza się, a mimo tego furory nie robił. To nie jest tak, że bawimy się teraz w linczowanie, ale jeżeli kogoś chwalimy, musimy być rzetelni i delikatnie zganić tych, którzy zawiedli. Michaiłow miał dobre mecze, to fakt. Choćby ten z Orłem Łódź. Ale takich występów było za mało. W końcówce rundy zasadniczej wydawać by się mogło, że nasz żużlowiec wraca na właściwe tory, ale Falubaz udowodnił, że to było złudne wrażenie.

Pojawiały się głosy, że należy poszukać wzmocnienia za Łotysza.

Jest takie przysłowie, mądry Polak po szkodzie. Zawsze działamy, mając na względzie dobro drużyny. Michaiłow dawał nadzieję na więcej i były ku temu przesłanki. Staraliśmy się mu pomóc i zapewnić lepszy sprzęt, lecz niestety nie potrafił tego wykorzystać. Runda rewanżowa była dużo lepsza w jego wykonaniu, w ćwierćfinale u siebie z Wybrzeżem także nie było najgorzej. Niestety, jak przyszło zmierzyć się z rozpędzonym i bardzo zdeterminowanym Falubazem, to Oleg zawiódł. Mamy żal i trudno się temu dziwić. Jego niepowodzenie w takim momencie uwypukliło poprzednie słabsze mecze. Jakby spisał się na miarę oczekiwań z Falubazem, to nie rozmawialibyśmy teraz w tym tonie.

Brak Adriana Miedzińskiego był widoczny gołym okiem. Nie pomógł nawet Benjamin Basso.

Nie braliśmy młodego Duńczyka do składu z nastawieniem, że nas zbawi. Sięgnęliśmy po najlepszego zawodnika dostępnego jeszcze na rynku, ale to byłoby chore, gdybyśmy nagle zaczęli oczekiwać, że przywiezie 10-12 punktów. Trzeba myśleć racjonalnie. Adrian był jednym z liderów, jednak najważniejsze, że wraca do zdrowia i pojawiły się dobre informacje. Ciągle trzymamy mocno kciuki za jego powrót do zdrowia. Brakowało go na torze, czemu trudno się dziwić. Z nim w składzie ten dwumecz mógłby wyglądać zgoła odmiennie. Miedziński dołożył tylko oczko do naszego dorobku w Zielonej Górze, ale gdyby nie ten feralny upadek, tych punktów byłoby więcej. Może nawet sześć-siedem na wyjeździe, a u siebie z pewnością mógłby przywieźć dwucyfrówkę. Nie szukamy jednak wymówek. Nie mogliśmy liczyć na Adriana i musieliśmy sobie z tym poradzić. Falubaz jednak był za silny i się nie udało.

Goście sugerowali, że Polonia chciała ich zaskoczyć torem, a wyszło odwrotnie.

Nie słyszałem takich głosów w naszym zespole. Nie zgadzam się z tym. Tor faktycznie różnił się trochę od tego, który przygotowywaliśmy w poprzednich meczach, ale to był świadomy zabieg, konsultowany z naszymi żużlowcami. Trenowaliśmy na nim wszyscy przez kilka dni. Wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Nikt nie narzekał, takie decyzje podejmuje się wspólnie. Falubaz jechał lepiej, ale nie dlatego, że jak to powiedział Piotr Protasiewicz "strzeliliśmy sobie w kolano". Po prostu zespół z Zielonej Góry był sportowo silniejszy i miał więcej argumentów.

Jednak Kenneth Bjerre nie był w tym spotkaniu sobą. Lider Polonii zaczął mecz zaledwie od jednego punktu w dwóch startach.

Ale nie ze względu na warunki torowe. Kenneth przyjechał do nas trochę przeziębiony. Nie czuł się najlepiej. Nie mamy zamiaru go tłumaczyć, ale trzeba też mieć na uwadze, że od trzeciej serii był niepokonany i zakończył spotkanie z dziewięcioma punktami i bonusem na koncie. To nie jest zły dorobek. Zabrakło punktów innych zawodników, ale nie będę się powtarzał.

Wspomniał pan, że swoje zrobił Basso. W jednej z naszych rozmów mówił pan, że klub jest zainteresowany kontynuowaniem współpracy z tym zawodnikiem.

Nic się nie zmieniło. Benjamin Basso wywarł na mnie pozytywne wrażenie, czuł bydgoski tor. Z tego, co wiem, odpowiada mu panująca u nas atmosfera i wyraża chęci jazdy w Polonii. Cóż mogę dodać, niech kibice śledzą media w najbliższych dniach (śmiech).

Sezon się skończył. Teraz już można myśleć o wzmocnieniach. Co planuje Polonia? Będzie rewolucja?

Jeszcze nie czas, żeby zdradzać szczegóły. Na pewno potrzeba trochę świeżej krwi, ale nie mówię, że chcemy od razu wymieniać cały zespół. Działamy, myślimy, chociaż możliwości są ograniczone. Niemniej myślę, że za rok będziemy jeszcze silniejsi, a nasi fani nie powinni być rozczarowani. Prezes Jerzy Kanclerz mówił, że do awansu do PGE Ekstraligi, zgodnie z planem, ma dojść w nadchodzącym 2023 roku... I nic mi nie wiadomo, żeby te postanowienia miały ulec zmianie. Będziemy więc walczyć. To oczywiście nie tak, że nie walczyliśmy w tym roku. Bardzo chcieliśmy znaleźć się w PGE Ekstralidze. Chcę podkreślić, że za rok, nauczeni doświadczeniami z tego sezonu, będziemy walczyć równie zaciekle, a może i bardziej. Od kilku lat notujemy coraz lepsze miejsca w rozgrywkach. Tendencja jest zwyżkowa, zatem rokowania nie są najgorsze.

Jeżeli się nie uda, za rok odejdzie Wiktor Przyjemski. To byłby duży cios dla klubu i kibiców.

Wiemy o tym, ale nie ma sensu teraz aż tak wybiegać w przyszłość. Na pewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby znaleźć się w Ekstralidze razem z Wiktorem, który będzie reprezentować nasze barwy. Taki jest nasz cel i wierzymy, że go zrealizujemy w 2023 roku.

Między wierszami można wyczytać, że nastawienie w Polonii jest bojowe.

Chyba o to chodzi w tym sporcie. Gdyby było inaczej, cały projekt nie miałby sensu. Jesteśmy głodni Ekstraligi i zrobimy wszystko, żeby awansować do niej za rok.

Bogumił Burczyk WP SportoweFakty

Zobacz także:
Przyjemski nie zawiódł, ale to nie wystarczyło do awansu "Trzecie miejsce też nie jest złe"
To nie był jego ostatni mecz w barwach Polonii? "Chciałbym jeździć w Bydgoszczy"

Źródło artykułu: