Jestem silna jak nigdy - rozmowa z Katarzyną Karasińską

- Przed nowym sezonem jestem silna jak nigdy i liczę na miejsce w pierwszej dziesiątce Pucharu Świata. Wtedy kwalifikacja olimpijska sama do mnie przyjdzie - mówi dla portalu SportoweFakty.pl, Katarzyna Karasińska.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Potocki: Pani Kasiu, czy w tym sezonie będzie w końcu, miejsce w dziesiątce Pucharu Świata?

Katarzyna Karasińska: Bardzo bym chciała być w tej wymarzonej dziesiątce i myślę, że to jest możliwe. Tegoroczne przygotowania trochę różniły się od wcześniejszych i jak mówią trenerzy powinniśmy jeździć lepiej. Ubiegły rok nie był przecież udany.

Co zmieniło się w pani treningu. Bardziej pracowaliście nad kondycją?

- To też, ale trzeba było jeszcze dodać szybkość na nartach. Nie wystarczy szybko i długo biegać. Trzeba jeszcze szybko zjeżdżać. Ja czuję się w tym roku bardzo silna, ale wszystko okaże się po pierwszych startach. Wtedy będziemy wiedzieli co jeszcze trzeba poprawić.

Będzie pani startowała z numerem w granicach pięćdziesiątego. To nie pomoże przedrzeć się do drugiego przejazdu w slalomie.

- Nie, ale już dwa lata temu udowodniłam, że z tak dalekich miejsc też można atakować trzydziestkę. Ważne by już w pierwszych startach być względnie wysoko. Wtedy, w kolejnych, będę startowała z wyższymi numerami i pójdzie łatwiej.

Tegoroczny sezon to również walka o olimpijskie nominacje. Myśli pani o starcie w Vancouver?

- Nie będę przed każdym startem dodatkowo się stresować olimpiadą. Jeśli uplasuję się w piętnastce - a na to mnie na pewno stać - to olimpiada przyjdzie do mnie sama (śmiech). A tak na poważnie, to nie ma chyba sportowca, który nie chce wystartować na Igrzyskach Olimpijskich. Ja tez o tym marzę

Wróćmy do tegorocznych przygotowań. Po raz pierwszy jeździliście na śniegu w Nowej Zelandii. Podobało się pani?

- Było rewelacyjnie. Pierwszy raz trenowaliśmy na Antypodach. Proszę mi wierzyć, to bardzo piękny kraj. Nie mieliśmy co prawda zbyt wiele czasu na wycieczki, ale przyroda, parki narodowe, jeziora… To wszystko jest jak z bajki. Kto nie boi się odległości, może tam śmiało zamieszkać.

Sportowo też było bardzo przyjemnie.

- To prawda, ale starty w Nowej Zelandii traktowaliśmy jak doby przerywnik w treningu. Zawsze jednak lepiej walczyć na zawodach niż zjeżdżać bez rywalizacji.

Wygrała pani tam slalom specjalny.

- Tak, raz byłam pierwsza, dwa razy druga i muszę się pochwalić, że udało mi się pokonać zawodniczki z pierwszej dziesiątki rankingu FIS. Startowały tam bowiem Niemki, Czeszki, Szwedki, Norweżki, Australijki i oczywiście Nowozelandki. To były bardzo udane sprawdziany.

Wróciła pani do kraju i tu też czekał sprawdzian. Trochę jednak inny…

- Jaki? Aha, myśli pan o obronie pracy magisterskiej. W ubiegły czwartek obroniłam ja na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego.

Gratulujemy, pani magister. A jaki był temat pracy?

- "Proces szkolenia", nie, to długi i skomplikowany tytuł. Praca dotyczyła obciążeń treningowych i ich wpływie na formę zawodnika. Oczywiście na przykładzie moich treningów.

Teraz nie będzie już pani musiała ładować do bagażu książek i uczyć się do egzaminów.

- No właśnie. Tak sobie zaplanowałam tę obronę, by mieć wolną głowę i zająć się tylko sportem. Cieszę się, ze wszystko przebiegało zgodnie z planem.

Czy w przyszłości myśli pani o pracy trenerskiej?

- Na razie nie. Najbliższe dwa lata poświęcę nartom i startom w Pucharze Świata. A później? Zobaczymy…

A może spróbuje pani skicrossu, jak Dagmara Krzyżańska?

- O nie. To grozi kontuzjami i na razie mnie ten rodzaj narciarstwa nie bawi.

W jakich konkurencjach planuje pani starty w tym sezonie? Tylko slalom specjalny?

- Przede wszystkim, ale będę też startować w slalomie gigancie i być może w supergigancie. To zależy od decyzji trenerów.

Które miejsce planuje pani zająć w inauguracyjnym slalomie w Solden?

- Tego się nie da zaplanować. Chciałabym od początku mieścić się w trzydziestce i na to liczę. Jak mówiłam czuję się bardzo silna w tym roku (śmiech).

Komentarze (0)