W grudniu 2016 r. sportowy świat obiegła wiadomość o ataku na Petrą Kvitovą. Czeska tenisistka, we własnym domu, została zraniona nożem przez włamywacza. Na drastycznych zdjęciach było widać dotkliwie rozcięte wszystkie palce lewej dłoni, którą Kvitova operuje na korcie. Poważnie zastanawiano się, czy zawodniczka wróci do profesjonalnego tenisa.
- To nie było bardzo ciężkie tylko pod względem fizycznym, ale też psychicznym. Zajęło mi chwilę, aby znów wierzyć ludziom wokół mnie, szczególnie mężczyznom. Nie mogłam myśleć o ataku negatywnie, ale oczywiście te myśli się pojawiały. To była długa podróż - wyjawiła Kvitova.
Czeszka jeszcze tego samego dnia przeszła operację ścięgien i więzadeł w dłoni, co prawdopodobnie uratowało jej karierę tenisową. Kvitova wróciła na kort w maju 2017 r., a teraz, po raz pierwszy od ataku, awansowała do finału wielkoszlemowej imprezy - Australian Open.
- Szczerze mówiąc, pewnie niewielu ludzi wierzyło, że jestem w stanie to zrobić. Stanąć na korcie i grać w tenisa na takim poziomie - dodała Kvitova, która największe sukcesy święciła przed atakiem włamywacza. W 2011 i 2014 r. wygrała Wimbledon, pojawiała się także w półfinałach Roland Garros i Australian Open.
Po ataku udało jej się raz awansować do ćwierćfinału wielkoszlemowej imprezy - US Open. Tymczasem w sobotę zagra o tytuł najlepszej zawodniczki tegorocznego Australian Open. Po pokonaniu Danielle Collins 7:6(2), 6:0 Czeszka awansowała do finału, gdzie zmierzy się z Japonką Naomi Osaką. Jeśli wygra, pierwszy raz w swojej karierze będzie liderką rankingu WTA.
ZOBACZ WIDEO: Polacy nie wytrzymali presji? "Ogromną rolę w najbliższych dniach odegra Horngacher"