W 2005 roku w Monte Carlo 18-letni wówczas Richard Gasquet wprawił w osłupienie tenisowy świat, wygrywając z Rogerem Federerem. Przez kolejnych dziesięć lat tę sztukę udało mu się powtórzyć tylko jeden raz, w sezonie 2011 w Rzymie, znów na mączce. W środową noc, w 1/4 finału US Open 2015, Francuz po raz 17. zmierzył się ze Szwajcarem i 15. raz schodził z kortu jako pokonany. Tym razem po stronie zdobyczy zapisał zaledwie siedem gemów.
Federer od początku ćwierćfinałowego pojedynku przejął kontrolę na placu gry. Już w szóstym gemie wypracował sobie trzy break pointy. Dwóch pierwszych nie wykorzystał, ale przy kolejnym popisał się wspaniałą akcją, kończąc wymianę przy siatce. Po przełamaniu Szwajcar podwyższył prowadzenie na 5:2, a następnie mógł zakończyć premierową partię przy podaniu rywala. Zmarnował jednak trzy setbole. Dzieła dokończył przy własnym serwisie, w ostatnim punkcie posyłając uderzenie wygrywające z forhendu.
Drugiego seta 34-latek z Bazylei ustawił na swoją korzyść jeszcze szybciej, przełamując Gasqueta w trzecim gemie. W siódmym przed szansą stanął Francuz, lecz Federer łatwo oddalił break pointa. Druga partia zakończyła się identycznym wynikiem jak pierwsza. W dziewiątym gemie przy piłce setowej dla szwajcarskiego Maestro rozstawiony z numerem 12. Gasquet popełnił podwójny błąd serwisowy.
Rozgrywający swój czwarty wielkoszlemowy ćwierćfinał reprezentant Trójkolorowych był niemal bezradny. Federer prezentował się fantastycznie. Grał lekko, porywająco, z gracją posyłał kolejne zagrania wygrywające oraz fantastycznie atakował przy siatce.
Trzeci set był egzekucją. Gasquet nie podjął walki i wywalczył tylko jednego gema. Mecz dobiegł końca po zaledwie 87 minutach od jego rozpoczęcia.
- Rozegrałem dobry mecz. Świetnie czułem piłkę. Gasquet nie wywierał na mnie takiej presji jak Isner w poprzedniej rundzie, więc czułem się, jakbym miał dodatkowy czas na uderzenie. Rok temu przegrałem tu w półfinale z Ciliciem, który grał wówczas niesamowicie. Teraz jestem jeszcze lepiej przygotowany fizycznie i mentalnie - mówił Federer, który zaserwował 16 asów, po trafionym pierwszym podaniu zdobył 87 proc. rozegranych punktów, zagrał 50 winnerów (Gasquet zaledwie osiem), popełnił 21 niewymuszonych błędów, ani razu nie został przełamany i wykorzystał pięć z 13 break pointów.
Tym samym 34-letni bazylejczyk kontynuuje swoją wspaniałą serię. To jego dziesiąty wygrany mecz z rzędu (ostatnią porażkę poniósł w finale Wimbledonu) i dziesiąty zwycięski bez straty seta. W tym czasie tylko w jednym spotkaniu został przełamany (z Philippem Kohlschreiberem w III rundzie US Open).
Dla Szwajcara, mistrza nowojorskiego turnieju z lat 2004-08, to także 77. wygrany mecz w historii występów w US Open. Lepsi od niego pod tym względem są tylko Andre Agassi (79) i Jimmy Connors (98).
Federer awansował do 38. wielkoszlemowego półfinału w karierze, w tym dziesiątego w Nowym Jorku. W walce o finał zmierzy się ze swoim rodakiem, Stanem Wawrinką, z którym ma bilans 16-3, a wszystkie porażki poniósł na korcie ziemnym. - Dla Szwajcarii to wielkie wydarzenie. On w ostatnim czasie bardzo poprawił swoją grę. Pokonał mnie w Rolandzie Garrosie, a potem wygrał cały turniej, z czego bardzo się cieszyłem - powiedział tenisista z Bazylei.
US Open, Nowy Jork (USA)
Wielki Szlem, kort twardy (Decoturf), pula nagród w singlu mężczyzn 16,5 mln dolarów
środa, 9 września
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Roger Federer (Szwajcaria, 2) - Richard Gasquet (Francja, 12) 6:3, 6:3, 6:1
W półfi Czytaj całość