Jakub Organista był instruktorem skoków spadochronowych, pilotem, a także kitesurferem. W poniedziałek (10 lutego) około godz. 16:45 skakał na spadochronie wraz z grupą osób w Hiszpanii. Wówczas doszło do tragicznego wypadku. O sprawie poinformowano na Facebooku firmy Skydive Spain, która organizuje skoki spadochronowe w Hiszpanii.
"Jakub Organista brał udział w sportowym skoku wraz z czterema innymi doświadczonymi spadochroniarzami. Faza swobodnego spadania przebiegła bez zakłóceń, a skoczkowie rozdzielili się, aby uzyskać odpowiednią przestrzeń do otwarcia spadochronów. Zgłoszono, że pan Organista nie miał w pełni sprawnego spadochronu głównego i zaczął gwałtownie się obracać, nie mogąc nad nim zapanować" - relacjonowano na profilu Skydive Spain.
"Świadkowie zauważyli, że jego spadochron główny został odpięty, a następnie uruchomił się spadochron zapasowy, co jest standardową procedurą w przypadku awarii spadochronu głównego. Procedury awaryjne wymagają odczepienia niesprawnego spadochronu tuż przed aktywacją spadochronu zapasowego. Jednakże, z powodu silnego wirowania wynikającego z problemu z głównym spadochronem, zapasowy również nie otworzył się prawidłowo, co uniemożliwiło skoczkowi przejęcie kontroli nad sytuacją" - dodano w komunikacie.
Stwierdzono również, że lądowanie nastąpiło poza wyznaczonym do tego obszarem. Po dotarciu na miejsce Organista nie dawał już oznak życia. Doświadczony skoczek spadochronowy został uznany za zmarłego. Hiszpańskie władze prowadzą w tej sprawie dochodzenie.
Oświadczenie w tej sprawie wydała również grupa Infamous Skydiving Team, której Organista był członkiem.
"Wczoraj straciliśmy nie tylko kluczowego członka naszego zespołu, ale przede wszystkim dobrego ducha, pozytywnego człowieka, osobę, która nie skrzywdziłaby nawet mrówki i zawsze była gotowa pomóc każdemu, niezależnie od jego miejsca w społeczności - czy był na samym dole, czy na szczycie. Straciliśmy kogoś, kto swoją postawą wyprzedzał innych, był wolny od ego i nie dążył do celu w szaleńczy sposób. Był kimś, kto podchodził do życia z lekkością - 'easy-peasy, lemon squeeze' (jak widniało na jego uprzęży) i kimś, kto odszedł, robiąc to, co kochał najbardziej - skacząc ze spadochronem" - napisano w komunikacie.
Grupa Infamous Skydiving Team zaapelowała, aby nie rozpowszechniać nieprawdziwych informacji na temat tego, co się wydarzyło, ale wstrzymać się do czasu oficjalnego raportu hiszpańskiej federacji.
"Leć wolno, Bracie, mamy nadzieję, że kiedyś spotkamy się na wiecznym Angle dive, na który polecimy razem" - dodano we wpisie.