Nie samą muzyką żyje Marina Łuczenko-Szczęsna. Żona Wojciecha Szczęsnego w ostatnim czasie postanowiła, że będzie odbywać regularne treningi. I tak też było w czwartek (16 stycznia).
W pewnym momencie doszło do niepokojącego zajścia. Jak przekazała piosenkarka w mediach społecznościowych, niewiele brakowało, a zemdlałaby.
"Czy prawie zemdlałam dziś po treningu? Być może. Czy planuję dziś kolejny trening? Tak. Czy trenuję ostatnio regularnie? Staram się" - podpisała zdjęcie z sauny, które zamieściła na InstaStories.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystarczyło jedno zdjęcie. Polska gwiazda rozgrzała do czerwoności
- Wróciłam do domu po treningu i czuje się genialnie. Miałam mały kryzysik, to był mój pierwszy trening ze sztangami w tym roku. Po ćwiczeniach sauna, prysznic. Czuje się jak nowonarodzona - powiedziała na nagraniu.
- Jeżeli ktoś się zastanawiał, czy trenować i czy to poprawia jakość życia... Mam teraz "czysty" umysł, "świeże" ciało i jestem gotowa do działania. Jeszcze dzisiaj mam pilates, także działam - dodała.
W ostatnich dniach w życiu Łuczenko-Szczęsnej sporo się działo. Jak już wspominaliśmy, piosenkarka rozpoczęła treningi. Oprócz tego wspierała swojego męża, który bronił dostępu do bramki FC Barcelony w trzech meczach.
Z występu w środowym meczu Pucharu Króla z Realem Betis (5:1) był jednak wykluczony. Wszystko z powodu zawieszenia po tym, jak otrzymał czerwoną kartkę w Superpucharze Hiszpanii.