Przez inauguracyjny turniej nowego sezonu angielski zawodnik przeszedł jak burza, nie dając swoim rywalom nadziei na korzystne rozstrzygnięcie. W pierwszej rundzie wyeliminował reprezentanta gospodarzy - Zhu Yinghuia, który do fazy telewizyjnej awansował dzięki dzikiej karcie. Ofiarą urodzonego w Chester zawodnika padł również jego rodak - Joe Perry. Półfinalista Mistrzostw Świata z 2008 roku postawił mu trudne warunki, ale ostatecznie przegrał 5:4.
Zwycięstwo w dramatycznych okolicznościach wyraźnie rozochociło 32-letniego Anglika, który z meczu na mecz coraz pewniej kroczył do końcowego zwycięstwa. W ćwierćfinale stracił zaledwie trzy frejmy na rzecz Roberta Milkinsa, natomiast w spotkaniu półfinałowym rozgromił Marcusa Campbella 6:1.
Wielkich emocji nie przyniósł również finał rozgrywanego w Chinach turnieju, w którym Walden spotkał się ze swoim rodakiem - Stuartem Binghamem. Losy końcowego zwycięstwa rozstrzygnęły się już po pięciu pierwszych frejmach, które młodszy z Anglików rozstrzygnął na swoją korzyść.
Przeciwnik nie składał jednak broni i powrócił do gry w najlepszy możliwy sposób - wbijając maksymalnego brejka. Na Waldenie ten wyczyn nie zrobił jednak większego wrażenia. W kolejnych partiach powrócił do swojej gry z początku meczu i szybko wyszedł na prowadzenie 9:1. W końcówce spotkania Bingham próbował jeszcze wrócić do gry dwiema setkami, ale ostatecznie musiał uznać wyższość rywala.
Dla angielskiego snookerzysty, który od dwunastu lat znajduje się w gronie zawodowców, był to dopiero drugi tryumf w oficjalnym turnieju. Przed czterema laty również znalazł się na szczycie, pokonując wówczas Ronniego O’Sullivana w finale Shanghai Masters.
Dużo gorzej w tegorocznym Wuxi Classic spisali się natomiast faworyci. W pierwszej rundzie z turniejem pożegnali się Peter Ebdon, Shaun Murphy, Neil Robertson, Stephen Maguire, Alister Carter, Stephen Lee oraz reprezentant gospodarzy - Ding Junhui. Do ćwierćfinału nie dotarł także Mark Allen oraz aktualny nr 2 - Judd Trump. Honoru najlepszych zawodników na świecie próbowali bronić Mark Selby i Mark Williams, ale awans do najlepszej czwórki turnieju okazał się dla nich zbyt dużym wyzwaniem.