Polscy kibice martwią się o formę skoczków. Nie inaczej jest oczywiście w przypadku selekcjonera naszej kadry. Michal Doleżal zdaje sobie sprawę ze skali problemu, ale wie też, że nie można wykonywać nerwowych ruchów.
- Jest mu ciężko. Dużo rozmawiamy, mówi, że jest trochę podłamany, ale wie, że nie może reagować nerwowo i robić z tego wielkiego problemu, choć on dobrze wie, że mały też nie jest. Z takim poradziłby sobie szybko - podkreślił dyrektor PZN Adam Małysz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Doleżal przypuszcza, w czym tkwi kłopot. - Dobrze, że zdaje sobie sprawę, o co chodzi, a przynajmniej przypuszcza. Jeśli chłopaki faktycznie zgubili czucie... Oni tego nie widzą, dostrzegają dopiero na nagraniu. Idziemy na skocznię, mają wyeliminować błąd, po skoku mówią, że było już OK, a znowu na wideo widać co innego - dodał Małysz.
- Tu jest przede wszystkim problem. Nie da się zrobić tego za nich, sami muszą sobie poradzić. Na 98 procent trenerzy przypuszczają, że o to chodzi - podkreślił były skoczek.
W obliczu kryzysu Doleżal podjął decyzję, że najbliższe dni skoczkowie spędzą w Ramsau, gdzie będą starać się o powrót do formy. W Austrii nad swoją dyspozycją popracują Dawid Kubacki, Andrzej Stękała, Jakub Wolny oraz Klemens Murańka.
ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner surowy w ocenie polskich skoczków. "Wydawało się, że gorzej być nie może"
Czytaj także:
> Były trener Niemców wbił szpilę PZN
> Niemiec wizytował olimpijską skocznię w Chinach. "W Europie to nie do pomyślenia"