Skoki narciarskie. Zakopane to religia. Wyznawcy świętują w najlepsze, a portfele chudsze

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: kibice na Wielkiej Krokwi w Zakopanem
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: kibice na Wielkiej Krokwi w Zakopanem

Wyznawcy nie zawiedli. Tysiące przyjechało do Zakopanego. Zdzierają gardła, zarywają noce, tracą sporo pieniędzy. - Jeśli jesteś prawdziwym fanem skoków, to musisz być na Pucharze Świata - powtarzają. W niedzielę chcą pobić rekord Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Zakopanego Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Na znak spikera wszyscy wyjmą telefony. Część sektorów będzie miała na ekranach kolor czerwony, a część biały. Utworzą polską flagę. I znów przejdą do historii! Nie po raz pierwszy, bo fani w Zakopanem co roku zaskakują. Tworzą niesamowitą atmosferę. W tym roku nie ma od tej reguły wyjątku.

Skoki dźwignią handlu są

Krzyki: "Kubacki mistrzem jest", trąbki i morze kibiców zmierzających na Wielką Krokiew. Patrzysz na zegarek i widzisz dziewiątą rano. W sobotę o tej porze obracasz się na drugi bok. W Zakopanem nie masz jednak wyjścia. Chcesz mieć najlepszy widok na skoczni? Najpóźniej pięć godzin przed rozpoczęciem konkursu musisz już stać przed bramą. Wpuszczą cię na skocznię dopiero dwie godziny później.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Piotr Żyła uszanował hymn rywali i przerwał wywiad!

Czytaj także: Michal Doleżal postawił wszystko na jedną kartę. Było blisko skutecznej taktyki

Nie wszyscy jednak dotrą pod bramy tak wcześnie. Zakopane na czas skoków zamienia się w maszynę handlową. Z chudym portfelem nie ma po co się tam wybierać. Dzieci chcą czapek, szalików, trąbek. Odmówisz im? Twój portfel staje się uboższy o co najmniej 120 złotych.

Średnia cena trąbki, koszulki, czapki czy szalika pod Wielką Krokwią to 30 złotych. Tańsze jest pomalowanie twarzy. Chcesz mieć policzki na biało-czerwono, to musisz liczyć się z wydatkiem 5-10 złotych. Dopadł cię głód, znów sięgasz głęboko do portfela. Kiełbaska 15 zł, chleb ze smalcem 15 złotych, wino grzane 15 złotych.

A przecież fani przyjeżdżają na skocznię całymi rodzinami. Wydali krocie na bilety. Najtańsze wejściówki kosztowały 90 złotych, a najdroższe - pakiety VIP 750 złotych. Trzyosobowa rodzina chcąc oglądać konkurs z najtańszych sektorów, musiała wydać 270 złotych. Ktoś, kto przyjechał do Zakopanego i chciał kupić bilet od tzw. koników, nawet za jedną wejściówkę, mógł zapłacić taką cenę.

W te dni pieniądze się jednak nie liczą. Najważniejsze, że jesteś tutaj, w miejscu gdzie polski sport świętował łącznie osiem indywidualnych triumfów Adama Małysza i Kamila Stocha.

Powoli słońce chowa się za chmurami. Śnieg pod nogami zaczyna skrzypieć. Nikomu nie jest zimno. Trwa tylko seria próbna, a czujesz jakbyś oglądał decydujące skoki konkursu igrzysk olimpijskich.

Kibice na Wielkiej Krokwi podczas serii próbnej przed sobotnią drużynówką w Zakopanem. Fot. Tomasz Markowski/SONY
Kibice na Wielkiej Krokwi podczas serii próbnej przed sobotnią drużynówką w Zakopanem. Fot. Tomasz Markowski/SONY

Wrzawa, nie słyszysz swoich myśli. A to dopiero preludium. Największe emocje towarzyszą, gdy na belce startowej zasiądzie Polak. Narodowe flagi z nazwami miejscowości wędrują do góry. Od trąbek możesz ogłuchnąć. Oczy wszystkich zwrócone na górę skoczni. Spiker puszcza ulubioną piosenkę zawodnika. Kilka sekund, zielone światło.

Japończyk sprawił sensację. Przeskoczył Wielką Krokiew i zabrał Dawidowi Kubackiemu rekord skoczni. Zobacz ten skok

Po chwili trzask, skoczek wychodzi w powietrze i leci. Mija jedną linię, drugą. Euforia. Cieszysz się z sąsiadem z trybun, mimo że często go nie znasz. Jesteś tutaj, to jesteś częścią rodziny. Rodziny, która ze skoczkami jest na dobre i na złe. Udowodnili to kibice w sobotni wieczór.

Przeżyli rozczarowanie, bo chcieli widzieć swoich ulubieńców na podium. Skończyło się na piątym miejscu. Krzyczeli, bluzgali na skoczków? Nic z tych rzeczy. Z trybun popłynęło gromkie "nic się nie stało, Polacy nic się nie stało". Piknik, mimo małego niewypału sportowego, trwał w najlepsze. Tysiące kibiców szybko opuściło Wielką Krokiew. Nie poszli do hotelu. Przenieśli się na Krupówki do pobliskich karczm.

Tam rozpoczęła się druga część zabawy. Piwo, wódka lały się strumieniami. Znaleźć chociaż jedno wolne miejsce w restauracji graniczyło z cudem. Fani już zapomnieli o sobotnim niepowodzeniu. Żyli niedzielą, bo przecież "Dawid jest w świetnej formie i pokaże wszystkim rywalom, kto jest najlepszy" - mówił jeden z fanów. "Niedziela na pewno będzie dla nas" - dodał inny.

I tak trwa wielkie święto skoków w Zakopanem. Jeden słabszy konkurs niczego nie przekreślił. Bo tradycji nie da się wymazać ot tak. W ostatnich 20 latach trybuny Wielkiej Krokwi prawie zawsze się zapełniały, bo "jeśli jesteś prawdziwym kibicem skoków, chociaż raz w tym święcie musisz uczestniczyć".

Od wrogości do miłości

Zakopane kocha z wzajemnością Walter Hofer. Początki nie były jednak łatwe. Gdy w 2002 roku konkursy oglądało na skoczni i w jej pobliżu 100 tys. osób, Austriak był wściekły. Widział, jaki panuje ścisk. Gdy chcieli wejść na próg skoczni, Hofer nie wytrzymał. Zaczął krzyczeć - albo kibice się uspokoją, albo odwoła zawody! Podziałało. Fani opanowali się, a Austriak pokochał zakopiańską publiczność.

Co roku jest entuzjastycznie witany przez widownię. Spikerzy kilka razy w ciągu weekendu wykrzykują jego nazwisko. Sytuację z przerwy sobotniej drużynówki zapamięta jednak do końca życia. Kibice uroczyście podziękowali mu za pracę w roli dyrektora Pucharu Świata. Hofer, który w marcu odchodzi na emeryturę, zdjął swoją słynną pomarańczową opaskę. Przekazał ją następcy Sandro Pertillemu. Lepszego miejsca na symboliczną zmianę warty nie mogli sobie wyobrazić.

W przerwie sobotniej drużynówki Walter Hofer przekazuje swoją słynną opaskę Sandro Pertille. Fot. Tomasz Markowski/SONY
W przerwie sobotniej drużynówki Walter Hofer przekazuje swoją słynną opaskę Sandro Pertille. Fot. Tomasz Markowski/SONY

Światła na Wielkiej Krokwi gasną. Kibice bawią się już na Krupówkach. Cisza na skoczni nie potrwa jednak długo. W niedzielę od rana będzie tu tłoczno. Może nie wszyscy po nocnej zabawie będą w idealnej formie... Gdy jednak Kubacki usiądzie na belce startowej, nic innego nie będzie miało znaczenia. Biało-czerwone flagi pójdą do góry, trąbki zawyją i na chwilę świat w Zakopanem się zatrzyma. Jeśli Dawid wygra to zabawa na pewno się przedłuży, a pracodawcy mogą się spodziewać w poniedziałek masowych urlopów na żądanie...

Początek niedzielnego konkursu indywidualnego na Wielkiej Krokwi w Zakopanem 16:00. Transmisja na żywo w TVP 1 , Eurosporcie 1 i na WP Pilot.

Źródło artykułu: