PlusLiga. Dlaczego Mariusz Wlazły trafił do Trefla Gdańsk? Ikona polskiej siatkówki wyjaśnia powody

WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na pierwszym planie: Mariusz Wlazły
WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na pierwszym planie: Mariusz Wlazły

Hit transferowy w PlusLidze stał się faktem. Mariusz Wlazły od lipca będzie zawodnikiem Trefla Gdańsk. - Ważną kwestią było zaufanie, wiara w moje możliwości i doświadczenie. Wiem, jaką rolę będę odgrywał w zespole - skomentował utytułowany siatkarz.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=6294]

[/tag]Mariusz Wlazły w marcu ogłosił, że opuści PGE Skrę Bełchatów po 17 latach gry. - Trefl był jednym z pierwszych klubów, który złożył mi propozycję. Wstępnie przystąpiliśmy do rozmów, dopiero później nabrały one tempa. Pojawiły się też inne oferty, jednak w pewnym momencie ustaliliśmy na tyle dogodne warunki, że zawarliśmy ustną umowę. Następne wybuchła pandemia i wszystko stanęło. W dalszym ciągu nie mam podpisanego kontraktu, ale to nie jest problem - powiedział utytułowany siatkarz.

Dlaczego 36-latek zdecydował się na transfer do zespołu z Gdańska? - Dla mnie ważną kwestią przy podejmowaniu decyzji było zaufanie, wiara w moje możliwości i doświadczenie. Czułem się doceniony, gdy Michał (Winiarski - dop. red.) na konferencji prasowej podkreślił, że jestem atakującym światowej klasy. Znamy się prywatnie, ale ma ogromny szacunek wobec mojej osoby i działa to w dwie strony - ma małe doświadczenie w pracy trenera, a znakomicie sobie radzi. Nie mam wątpliwości, że to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Kilka razy rozmawialiśmy przez telefon i wyjaśnił, jak ważną rolę będę odgrywał w drużynie. To był jeden z głównych powodów - dodał.

Wlazły i Winiarski są dobrymi przyjaciółmi. W 2014 roku wspólnie poprowadzili reprezentację Polski do zdobycia mistrzostwa świata. Jak będzie wyglądała ich relacja? - Potrafię okazać szacunek dla moich zwierzchników. Nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Czasami są momenty, kiedy można pozwolić sobie na troszeczkę więcej, ale to poza boiskiem. Michał będzie mną kierował, więc muszę się podporządkować. To człowiek, który prowadzi ten zespół i ma swoją filozofię. Z pełnym zaufaniem podchodzę do jego pracy. Nie mogę się doczekać naszej współpracy. Myślę, że będzie owocna - podkreślił nowy atakujący gdańszczan.

ZOBACZ WIDEO: Zrobimy sobie w Polsce "drugie Bergamo"? "We Włoszech wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej!"

Ludzie różnie podchodzą do informacji o transferze Wlazłego. Jedni są podekscytowani i mówią o hicie, inni natomiast uważają, że ikona polskiej siatkówki najlepsze lata kariery ma już za sobą. - Nie ma człowieka na świecie, który wszystkich zadowoli. Ja też nie jestem w stanie tego zrobić. Mogę powiedzieć jedno - czerpię z siatkówki frajdę, to moja pasja i towarzyszą mi pozytywne emocje. Jestem bliżej końca kariery, lecz ten sport wciąż dostarcza mi mnóstwo emocji. Życzę każdemu człowiekowi, żeby miał pracę, która sprawia mu niezwykłą przyjemność. Z nikim bym się nie zamienił - przyznał.

Zmiany zawsze niosą za sobą ryzyko. - Grałem w PGE Skrze Bełchatów przez siedemnaście lat. To potężny okres w karierze sportowca. W jednym klubie spędziłem prawie całe swoje sportowe życie. Dla mnie i dla mojej rodziny jest to zupełnie nowa sytuacja. Czuję jednak zaufanie prezesa i Michała - wierzą w moje umiejętności. To wszystko sprawia, że czuję się pewniej. Zmiana jest łagodniejsza po serii naszych rozmów. Z niecierpliwością czekam na przeprowadzkę - wyjaśnił doświadczony zawodnik.

Trefl Gdańsk sprowadził również Mateusza Mikę. Cele postawione przed siatkarzami muszą być zatem ambitne. - Powiem troszkę przewrotnie - jestem spod znaku lwa, więc określenie "gdańskie lwy" jest bliskie memu sercu. Mój znak oznacza waleczność, motywację oraz zawziętość. Mam mistrzowską mentalność i z tym wszystkim przychodzę do Trefla. Chcę służyć swoim doświadczeniem. Mogę się nim dzielić szczególnie z młodszymi kolegami. W niejednym spotkaniu postaram się pokazać na co mnie stać - zapewnił Wlazły.

Pojawiły się głosy, że 36-latek od pewnego czasu chciał zamieszkać w Gdańsku. - To prawda. Jeśli mówimy pod kątem życiowym, to już kiedyś o tym myślałem. Wielokrotnie tutaj byłem, ale nie miałem czasu na zwiedzanie. Jest to bardzo ciekawe miasto. Mam też wielu znajomych, którzy przyjechali do Gdańska i już w nim zostali. O czymś to świadczy - zaznaczył.

Mistrz świata z 2014 roku ustalił warunki rocznego kontraktu. - Nie wybiegam za daleko w przyszłość. Najdłuższy kontrakt w życiu miałem podpisany na pięć lat. Raz chyba był trzyletni, a reszta opiewała na rok lub dwa sezony. Nie przywiązuję wagi do długości umowy. Chcę dawać z siebie jak najwięcej. A co będzie za rok? Sezon pokaże, czy będę w stanie grać dalej i tyle - podsumował Wlazły.

Zobacz takżePlusLiga. Hit transferowy w Stali Nysa. Zbigniew Bartman w beniaminku
Zobacz takżePlusLiga. Transfery. Michał Ruciak i Damian Boruch opuszczają Cerrad Eneę Czarnych Radom

Komentarze (3)
avatar
steffen
5.06.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Masz rację Mariusz, Gdańsk to jest to :) A w zasięgu ręki Sopot, Gdynia, Trójmiejski Park Krajobrazowy, Kaszuby, Kociewie, do tego morze i dziesiątki kilometrów pięknych plaż, a na Mazury nową Czytaj całość