Kwalifikacje Tokio 2020. Joanna Wołosz: Na dziesięć meczów z Serbkami można wygrać jeden

WP SportoweFakty / Rafał Soboń / Na zdjęciu: Joanna Wołosz (z numerem 14)
WP SportoweFakty / Rafał Soboń / Na zdjęciu: Joanna Wołosz (z numerem 14)

Już w tym tygodniu poznamy drużynę, która wywalczy awans na Igrzyska Olimpijskie w Tokio z turnieju kwalifikacyjnego we Wrocławiu. - Mam nadzieję, że uda nam się ugryźć Serbki - zapowiada Joanna Wołosz.

To właśnie mistrzynie świata będą faworytkami trzydniowej rywalizacji w Hali Orbita. Stawkę uzupełniają jeszcze reprezentacje Polski, Tajlandii i Portoryko. Biało-Czerwonym ma pomóc Joanna Wołosz, która - choć występowała już w meczach o najwyższą stawkę w Serie A czy Lidze Mistrzyń - nigdy nie zagrała w turnieju olimpijskim. Podobnie zresztą jak wszystkie zawodniczki z obecnej kadry.

Polskie siatkarki stawiły się we Wrocławiu. "Na piątek będziemy gotowi"

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Najpierw kwalifikacje olimpijskie, potem mistrzostwa Europy w Polsce. Aż trudno powiedzieć, która impreza jest ważniejsza.

Joanna Wołosz, rozgrywająca reprezentacji Polski: Myślę, że nie można jednoznacznie powiedzieć, która impreza jest ważniejsza i nie można tak tego rozpatrywać. Do każdej z nich przygotowujemy się bardzo poważnie i chcemy szukać tam swoich szans. Teraz czeka nas walka o igrzyska. To jest coś, o czym każda z nas marzy. Żadnego turnieju nie będziemy odpuszczać.

ZOBACZ WIDEO Potencjał siatkarskiej kadry jest ogromny? "Mamy na każdej pozycji wielu doskonałych zawodników"

A mistrzostwa Europy będą dla pani imprezą życia?

Trudno powiedzieć. Raz miałam okazję grać na mistrzostwach świata, ale oceniam to jako łatanie dziury, bo wtedy trener Matlak zrezygnował z dwóch Kasiek - Skowrońskiej-Dolaty i Skorupy, a wskoczyłyśmy wtedy z Mileną Sadurek na rozegranie. Ale wtedy byłam raczej jako ta dwunasta w składzie.

Bo jeśli chodzi o europejski czempionat, już zna pani ten smak.

Tak, już któreś mistrzostwa z rzędu będę grała. Ale w tym momencie jest szansa, by ugrać coś więcej. Nie będziemy mówili, czy jedziemy po medal, ani w ogóle o co będziemy grać. Wydaje mi się, że możemy upatrywać szansę w tym, że ta nasza gra faktycznie wygląda lepiej. Liczę, że nie będziemy zespołem do bicia.

Ta pewność siebie wzrosła po Lidze Narodów? Nie jesteśmy wprawdzie piątym ani szóstym zespołem świata, ale...

Na pewno nie jesteśmy. Trzeba na to patrzeć realnie, bo kilka zespołów w Final Six brakowało. Ale nie można się też zachłysnąć tym wynikiem. To jest taki fajny bodziec do dalszej pracy. Ma nam dać kopa, a nie spowodować, że spoczniemy na laurach. Pamiętajmy, że Liga Narodów w tym roku nie daje nawet punktów do rankingu. W tym roku liczył się tylko prestiż.

Jest pani tą zawodniczką doświadczoną, która wprowadza jeszcze te młodsze koleżanki do kadry czy nie trzeba już tego robić? 

Od wprowadzania do zespołu jest trener Jacek Nawrocki. Powinnyśmy po prostu być bardziej optymistyczne nastawione, bo widzimy, że ta praca idzie w dobrym kierunku. Ja mogę tylko swoim doświadczeniem pomagać i chcę to robić. Służę radą, gdy dziewczyny tego potrzebują.

Julia Nowicka tego potrzebuje? Została rzucona na głęboką wodę w tym roku.

Myślę, że Julka zrobiła bardzo duży postęp i polska siatkówka będzie mieć z niej dużo radości i pożytku. Z szansy, którą dostała, a faktycznie została rzucona na głęboką wodę, wywiązała się z niej w stu procentach. Oczywiście trenujemy razem, ale trzeba się samej Julki zapytać, czy patrzy na mnie. Ja - przyznam szczerze - nie patrzę jej na ręce podczas treningu.

Kamila Witkowska: Jesteśmy kobietami. Nie zawsze pracuje się z nami łatwo

Któraś z pań powiedziała, że "na dziesięć meczów z Serbkami można wygrać jeden".

To ja powiedziałam.

Zdaje się, że to miało miejsce jakoś dwa lata temu, kiedy walczyłyście z nimi na Torwarze w kwalifikacjach do mistrzostw świata. A może ten jeden właśnie będzie we Wrocławiu?

Mam taką nadzieję. Nie udało się dwa lata temu. Bardzo liczę, że jest na to szansa, choć będzie bardzo ciężko. Serbki w składzie mają na poszczególnych pozycjach siatkarki najlepsze na świecie. Mam jednak nadzieję, że uda nam się je jakoś ugryźć i nie będzie to tak jednostronne spotkanie, jak było w Warszawie dwa lata temu.

Źródło artykułu: