[b][tag=53410]
Michał Kaczmarczyk[/tag], WP SportoweFakty: Jak oceni pan występ swoich zawodniczek podczas turnieju w Opolu? Bardziej bolą was trzy porażki czy wszystkie niewykorzystane szanse na sety lub punkty?[/b]
Felix Koslowski, selekcjoner reprezentacji Niemiec kobiet: Podczas meczu z Tajkami brakowało nam dobrego serwisu, to widzieli chyba wszyscy, którzy obserwowali naszą grę. Nie da się prowadzić normalnej rywalizacji przy osiemnastu nieudanych zagrywkach w trzech setach, a zespół Tajlandii jest bardzo doświadczony, rywalizuje na najwyższym poziomie międzynarodowym od dwunastu lat. Natomiast my... Najlepiej opisze to fakt, że nasze trzy przyjmujące w sezonie były atakującymi i nie miały szans na praktykę przyjęcia, a nasza libero cały sezon była bez klubu.
Liga Narodów Kobiet. Joanna Kaczor po turnieju w Opolu: Wszystko zmierza w dobrym kierunku
Byliśmy bardzo blisko ugrania punktu przeciwko Polsce, gratulowałem mojemu zespołowi występu, zwłaszcza Lenie Stigrot i Nele Barber, które wykonały świetną pracę. Zdołaliśmy w ciągu zaledwie kilku sesji treningowych poprawić nasz blok i obronę, co było widać, ale niestety nie dało nam to punktów.
W ostatnim spotkaniu grupowym z Włoszkami w waszym meczowym składzie zabrakło Louisy Lippmann. Dlaczego?
Zamierzaliśmy dać Louisie chwilę odpoczynku, wiedząc, że czekają nas wyczerpujące tygodnie grania. Dlatego zaczęliśmy z Leną na prawym skrzydle i Hanną Orthmann na przyjęciu, natomiast w drugim secie zmieniliśmy ich pozycje, szukając jak najwięcej stabilności. Byliśmy blisko wygranej w dwóch ostatnich setach, szkoda, że nie wynagrodziliśmy się za wysiłek.
ZOBACZ WIDEO Karol Kłos o swojej przerwie od gry w reprezentacji. "Moje zdrowie się nie nadawało. Musiałem się ponaprawiać"
Ogółem oceniam nasz pierwszy tydzień dobrze, zwłaszcza jeśli bierze się pod uwagę, że grupa grała w tym zestawieniu po raz pierwszy, a do rozgrywek przystępowaliśmy z marszu. Robimy kolejne kroki do przodu, nie możemy się zniechęcać.
Pana nazwisko wskazuje na polskie korzenie...
Tak, moja babcia pochodziła ze Szczecina, dziadek również mieszkał w tych stronach, ale to bardzo dawne czasy. Znam kilka słów po polsku, ale moje związki z waszym krajem sprowadzają się do tych dwóch czy trzech razy, kiedy przyjeżdżam tutaj z klubem lub reprezentacją na mecze. Naprawdę uwielbiam tutaj być, jesteście świetnym krajem żyjącym siatkówką.
Chętnie pan korzysta z polskich doświadczeń, na przykład dzięki współpracy SSC Palmberg Schwerin z Chemikiem Police, która trwa od dłuższego czasu.
To nic dziwnego, ze Schwerinu do Polic jest zaledwie trzysta kilometrów, to nieco ponad trzy godziny jazdy. Oba kluby należą do czołówki swoich ligi, a do tego rywalizują w Lidze Mistrzyń i na pewno korzystają na wymianie doświadczeń. Nam na pewno pomaga współpraca z Chemikiem, mamy nadzieję, że to działa w przeciwną stronę. Każdego roku staramy się w miarę możliwości odwiedzać Police i gościć Chemika u siebie. Ludzie pracujący w tym klubie są zawsze pomocni i gościnni, staramy się odpłacać im tak samo.
Jest coś, czego szczególnie pan zazdrości swoim kolegom po fachu w Polsce?
Widzi pan to wszystko, co się dzieje w Opolu? Pełna hala, wielu dziennikarzy... Widać, że w Polsce siatkówka jest czymś naprawdę ważnym, przyciąga uwagę. Wpływ na to na pewno mają także sukcesy waszych siatkarzy, którzy zdobyli po raz kolejny mistrzostwo świata. Natomiast w Niemczech, cóż, siatkówka nie przyciąga tylu ludzi. W Polsce macie dużych sponsorów i media, które transmitują wiele spotkań. Zobaczyłem, że w waszej telewizji wywiadu udzielał statystyk i aż złapałem się za głowę. Prawdopodobnie żaden niemiecki dziennikarz nie ma pojęcia, jak nazywa się mój statystyk!
Ale idziemy do przodu. Naszą szansą są występy w takich dużych imprezach jak Liga Narodów, wygrywanie jak największej liczby meczów i walka o zainteresowanie kibiców. Musimy także wypracować większy szacunek dla siatkówki w Niemczech, wy nie macie z tym problemu. Gratuluję wam tego.
Kadra Niemek na turniej w Opolu liczyła zaledwie trzynaście nazwisk, z czego zdecydowana większość nie jest szerzej znana europejskiej publiczności. To znaczy, że selekcja jest wymagająca?
Mamy dwa podstawowe problemy, które odbijają się na kadrze. Pierwszy to taki, że Bundesliga trwała w tym sezonie naprawdę długo, dlatego mogłem w pełni poświęcić się reprezentacji dopiero w niedzielę 12 maja, kiedy mój zespół zakończył walkę w finale. Część siatkarek, tych walczących niedawno o mistrzostwo, musi koniecznie odpocząć po sezonie, mówimy o grupie pięciu-sześciu podstawowych zawodniczek reprezentacji, regularnie występujących w klubach.
Bardzo chętnie powołałbym jej już teraz do kadry, ale one mają w nogach około 45-50 spotkań w ostatnim sezonie, jeśli liczyć ligę, puchary w kraju, Europie i ubiegłoroczne mistrzostwa świata. Kalendarz gier jest zdecydowanie przeładowany i dotyczy to zarówno klubów, jak i reprezentacji.
A drugi problem?
To fakt, że mamy wiele zdolnych, perspektywicznych siatkarek, które obecnie zdają w swoich szkołach egzaminy. A w Niemczech edukacja jest ważniejsza niż jakikolwiek sport, a zwłaszcza taki jak siatkówka, która przyciąga niewielu ludzi. Nawet powołanie do reprezentacji nie jest w stanie wygrać z koniecznością zdania egzaminów, nie ma żadnej możliwości przesunięcia terminów. Dlatego nawet znalezienie trzynastu zawodniczek było kłopotem! W kraju, który liczy 80 milionów mieszkańców.
Można to tłumaczyć tym, że generalnie w naszym kraju czynne zainteresowanie sportem spada z roku na rok. Gospodarka idzie do przodu, młodzi ludzie kończą uniwersytety i widzą wiele dróg rozwoju, z których korzystają. Dlatego nie angażują się w uprawianie sportu, a jeżeli już, to wybierają dyscypliny, które gwarantują im dobry zarobek i szybki rozwój.
Czyli piłkę nożną.
Tak! W naszym kraju zawodnik występujący regularnie w Bundeslidze, na najwyższym poziomie w kraju, nie jest traktowany szczególnie poważnie. Dostaje pytania: "tylko tym się zajmujesz? A uczelnia, praca, coś więcej?". W Polsce młodzi ludzie marzą o zostaniu siatkarzami, w Niemczech na siatkarzy patrzy się trochę ze zdziwieniem, że można w ten sposób żyć. Trudno to zmienić. Do tego struktura kraju jest zupełnie inna niż w Polsce, co też wpływa na taki, a nie inny obraz.
Nie jest to pozytywny obraz siatkówki w Niemczech. Mimo wszystko zachowuje pan nadzieję na lepsze jutro?
Pozostaje nam motywacja i szukanie najbardziej ambitnych ludzi. To nie jest tak, że już nikt nie chce grać u nas w siatkówkę. Potrzeba nam jeszcze lepszej selekcji, wynajdywania właściwych ludzi na poziomie szkoły średniej lub nawet młodszych i zaszczepianie im idei siatkówki jako sposobu na życie. To nasze największe wyzwanie. Pokazywać jak największej liczbie ludzi takie osoby jak Georg Grozer czy Louisa Lippmann i na ich przykładzie budować lepszą opinię o siatkarzach w Niemczech. Jak na razie, nie jest ona zbyt dobra.
Początek przygody Stephane'a Antigi z żeńską siatkówką. To może się udać