Choć Trefl Gdańsk przeciwko Asseco Resovii Rzeszów wygrywać potrafi, niewielu spodziewało się, że mecz 22. kolejki PlusLigi rozegrany w Ergo Arenie potrwa tylko trochę ponad godzinę i zakończy się wynikiem 3:0 dla gospodarzy. - Nie zastanawiałem się przed meczem nad jego przebiegiem, ale bardzo chciałem wygrać za trzy punkty. Może i niektórych wynik 3:0 zaskakuje, ale przecież w Rzeszowie padł dokładnie ten sam - komentował po spotkaniu wybrany jego najlepszym zawodnikiem Mateusz Mika.
- Graliśmy dobrze przede wszystkim w bloku i obronie. Dodatkowo sami trzymając przyjęcie, męczyliśmy trochę rywali zagrywką. Pewne problemy mieliśmy tylko w ataku - analizował atuty swojego zespołu kapitan żółto-czarnych, choć statystyki spotkania wskazywały zupełnie co innego - przy zaledwie 37 proc. przyjęcia pozytywnego gdańszczanie skończyli 45 proc. swoich akcji w ofensywie.
Sam Mika atakował z 62-procentową skutecznością, często wykazując się technicznie dopracowanymi atakami, za którymi tęsknili gdańscy kibice, bo forma kapitana Trefla ostatnio falowała. - Ostatnio gram czasami lepiej, czasami gorzej. Przeciwko Asseco Resovii rzeczywiście miałem akurat dobry dzień - przyznał po meczu sam zainteresowany. - Chciałbym oczywiście, by tak było jak najczęściej, ale najważniejsze jest, że jako zespół mamy już całkiem niezłą serię zwycięstw. To ważne, bo liga jest wyrównana, różnice punktowe między zespołami nie są zbyt duże i trzeba pilnować się na każdym kroku, nie tracąc koncentracji - zaznaczył.
W podobnym tonie wypowiadał się libero "gdańskich lwów", Maciej Olenderek. - Takie mecze są arcyważne. Musieliśmy gonić Asseco Resovię w tabeli i na szczęście ją przegoniliśmy - cieszył się z awansu swojego zespołu na czwartą lokatę. - Ale pamiętajmy, że najważniejsze to być w czołowej szóstce, która daje awans do fazy play-off. Po to trenujemy i gramy, żeby walczyć o mistrzostwo Polski. Do tej pory grałem w klubach, które na papierze nie wyglądały, jakby miały bić się o mistrzostwo, ale przecież po to właśnie każdy zespół jest w lidze - przyznał zawodnik.
Libero po raz pierwszy pojawił się na parkiecie w dłuższym wymiarze czasu po kontuzji, której nabawił się w 17. kolejce. - W końcu mogłem pomóc drużynie - cieszył się Olenderek. - Jestem zdrowy już od dłuższego czasu, ale wszyscy widzieliśmy, że Fabian Majcherski bardzo dobrze grał i nie było sensu go zmieniać, zwłaszcza, że wygrywaliśmy - tłumaczył. Tym razem trener uznał, że się przydam. Bardzo się z tego cieszę, ale najważniejsze, że wygraliśmy mecz. Czy wrócę do pierwszej szóstki? To pytanie do trenera Andrei Anastasiego - uciął siatkarz.
ZOBACZ WIDEO Talent na miarę Adama Małysza zmarnowany? "Nagle facet zniknął"