Spotkanie GKS-u z Aluron Virtu Warta Zawiercie było drugim meczem katowiczan w ciągu czterech dni. Wcześniej Ślązacy zmierzyli się w Spodku z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Ta rywalizacja zdecydowanie nie wyszła gospodarzom (0:3). Dlatego mecz z zawiercianami miał być dla GieKSy szansą na zrehabilitowanie się przed własną publicznością. Plany Ślązakom pokrzyżowała świetna postawa gości.
Katowiczanie od początku mogli się czuć nieco nieswojo, bo zorganizowana grupa kibiców z Zawiercia dopingowała swój zespół tak głośno, że trudno było uwierzyć, że GKS rozgrywa mecz domowy. Natchnieni okrzykami fanów goście od początku pokazywali, że przyjechali po zwycięstwo. Niezłe akcje Grzegorza Boćka i szybkie rozegrania Grzegorza Pająka sprawiły, że przyjezdni wypracowali sobie przewagę (6:11).
Z każdą akcją Jurajscy Rycerze grali coraz lepiej, a GKS tracił pewność siebie. Kiedy Ślązacy przez proste błędy stracili kilka punktów z rzędu nie wytrzymał Piotr Gruszka (6:14). Szkoleniowiec poprosił o czas, ale ani przerwa, ani trzy zmiany jakich dokonał nie pomogły jego zespołowi. Katowiczanie grali fatalnie w przyjęciu, a kiedy mieli szanse w ataku, to trafiali na blok. Ich rywale atakowali za to perfekcyjnie. Zarówno skrzydłowi, jak i środkowi grali ze świetną skutecznością.
Pod koniec seta różnica między zespołami była tak wyraźna, że można było odnieść wrażenie, że gracze GKS-u marzą o tym, by partia się już skończyła. Nie wychodził im żaden element, a nawiązać walkę z przeciwnikiem udało im się dopiero w ostatniej akcji, którą zakończył atak Boćka (10:25).
Mimo takiej porażki zawodnicy z GKS-u postanowili powalczyć o wynik. Weszli na drugiego seta zmobilizowani, zaczęli atakować mocniej i to od razu przyniosło efekt (4:1). Przewagi nie udało się jednak utrzymać. Jurajscy Rycerze szybko dogonili katowiczan dzięki Davidowi Smithowi skutecznemu na siatce i zagrywce.
W dalszej części odsłony przez długi czas wynik oscylował wokół remisu. To zasługa zmiany taktyki GKS-u. Po wskazówkach od trenera katowiczanie zaczęli inaczej stawiać blok. Opłaciło się. Zawiercianie nie zdobywali punktów już tak łatwo, musieli na nie mocno zapracować (18:19).
Blok okazał się też ważnym elementem w końcówce. Dzięki "czapie" na Serhiy'u Kapelusu Warta wyszła na dwupunktową przewagę. Później powiększyła prowadzenie po asie Hugo de Leon Guimaraes. Tak samo zdobytym punktem odwdzięczył się Dominik Witczak.Wydawało się, że GKS doprowadzi do walki na przewagi, ale w kluczowym momencie przyjmujący tego zespołu zaspali, a asa zdobył amerykański środkowy (23:25).
Wyrównana gra z drugiego seta przełożyła się na trzeci. Drużyny walczyły punkt za punkt (7:7). Nawet kiedy goście zdobyli przewagę i wydawało się, że ją utrzymają, dzięki waleczności Ślązacy znów doprowadzili do remisu.
Sytuacja zmieniła się, gdy dość szczęśliwie piłkę po bloku wybił Michał Żuk. Po tej akcji przyjezdni z Zawiercia zdobyli dwa kolejne punkty (10:13). Mimo starań GieKSy zawodnicy z Zagłębia utrzymywali przewagę.
Sytuację gospodarzy pogorszył fakt, że Grzegorz Pająk zdobył dwa punkty serwisem. W trudnej sytuacji gracze trenera Gruszki zaczęli grać z większym ryzykiem. To wystarczyło, by postraszyć Wartę, która zaczęła popełniać błędy. Zawiercianie zgubili swój rytm, a GKS z tego skorzystał niwelując czteropunktową przewagę (21:22).
Wysiłki katowiczan na nic się zdały, bo po paru dobrych najpierw atak zepsuł Butryn, a później przyjmujący spóźnili się do przyjęcia skrótu Boćka. Goście odnieśli pewne zwycięstwo (21:25).
GKS Katowice - Aluron Virtu Warta Zawiercie 0:3 (10:25, 23:25, 21:25)
GKS: Komenda, Butryn, Kapelus, Pietraszko, Kohut, Quiroga, Mairański (libero) oraz Witczak, Fijałek, Sobański.
Warta: Swodczyk, Żuk, de Leon, Bociek, Pająk, Smith, Koga (libero).
MVP: Taichiro Koga (Warta).
ZOBACZ WIDEO Inaki Astiz: Górnik to drużyna na podium