"Pepe" - cichy bohater kędzierzyńskiego środka

Ma 23-lata i pochodzi z Wrocławia - miasta, które jak mogłoby się wydawać, żyje głównie piłką nożną. Koledzy z drużyny mówią o nim "Pepe" ze względu na podobne nazwisko do bramkarza SSC Napoli. Krzysztof Rejno jest mocnym wsparciem środka ZAKSY.

W połowie sierpnia 2014 roku kibice kędzierzyńskiej ZAKSY mogli przeczytać na portalach internetowych, że ich drużynę zasilił młody środkowy występujący wówczas w pierwszoligowej Stali AZS PWSZ Nysa. Początkowo można było ulec wrażeniu, że 21-letni gracz ma największe szanse, by wesprzeć drużynę Młodej ZAKSY. Tymczasem kłopoty zdrowotne Jurija Gladyra i Łukasza Wiśniewskiego w sezonie 2014/2015 sprawiły, że Rejno z powodzeniem występował w wyjściowej szóstce jednego z najmocniejszych klubów PlusLigi. Dlatego też włodarze ZAKSY zdecydowali się przedłużyć umowę z graczem na kolejne dwa sezony.

Tak się zaczęło

Przemierzając ulice stolicy Dolnego Śląska podczas siatkarskich mistrzostw świata we wrześniu 2014 roku, trudno było oprzeć się wrażeniu, że to miasto sportowo ożywia się głównie podczas meczów Śląska Wrocław. Kibiców do Hali Stulecia [dla miejscowych Hala Ludowa - red.] dowoziły autobusy wypełnione zaledwie do połowy, ale wcale nie oznacza to, że młodzież w tym mieście garnie się głównie do piłki nożnej. Idealnym przykładem wrocławianina, który uległ siatkarskiej pokusie jest Krzysztof Rejno. Pierwsze siatkarskie kroki środkowy stawiał na parkietach wrocławskiej Gwardii, a samą dyscypliną interesował się już od najmłodszych lat. - We Wrocławiu rozwija się wiele dziedzin sportowych: od koszykówki do piłki ręcznej. Sporo rzeczy w życiu próbowałem, ale to siatkówka od zawsze była bliska mojemu sercu, ponieważ wielu członków mojej rodziny uprawiało tę dziedzinę sportu i zawsze gdzieś obok Gwardii Wrocław funkcjonowałem. Dlatego ja również chciałem zasmakować siatkówki, ale profesjonalne treningi rozpocząłem dopiero w liceum - opowiada siatkarz.

Krzysztof Rejno z powodu wrodzonej skromności nie chce wyróżnić jednej osoby, która miała wpływ na przebieg jego kariery. Uważa bowiem, że na każdym etapie pojawiał się ktoś ważny. - Ciężko mówić o jednej osobie, ponieważ z każdym rokiem i z każdym krokiem, który podejmuję w tej dyscyplinie, różne postacie wpływały na to, gdzie jestem i co robię – wyjaśnia krótko. Środkowy dodaje także, że nie ma gracza, na którym by się wzorował, ponieważ woli skupić się na rozwoju własnej drogi: - Bardziej nazwałbym to przygodą niż karierą, ale staram się skupiać na sobie, ponieważ jeszcze sporo rzeczy jest do zrobienia i osiągnięcia. Wiele przede mną - dodaje gracz.

Zobacz wideo: Jan Żurek: Decyzja o odsunięciu piłkarzy do rezerw jest nieodwołaln

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

"To bydgoska Delecta, to bydgoska Delecta"

W 2011 roku Rejno podjął decyzję o przenosinach do Bydgoszczy - początkowo była to drużyna Młodej Delecty, ale w kolejnym roku już ekipa seniorska. Łącznie w kujawsko-pomorskim środkowy spędził dwa sezony. - W Bydgoszczy spędziłem dwa lata i bardzo dobrze wspominam tamten okres. W pierwszym roku zdobyliśmy złoto Młodej Ligi. Klub dał mi wówczas szansę potrenowania z pierwszym zespołem. Nie dostałem zbyt wielu szans grania, dlatego stamtąd odszedłem, ale właśnie tam nauczyłem się profesjonalnego podejścia do sportu - wspomina "Pepe".

W Bydgoszczy do tej pory mówi się o Rejno dobrze. - Krzysztof Rejno to ciekawy zawodnik, chce się uczyć, rozwijać, ma dobre warunki i przybywa trochę na masie, a to u niego akurat ważne - mówi drugi trener Łuczniczki, Marian Kardas.

Opolskie - tutaj zostaję

Decyzję o przenosinach do Nysy siatkarz podjął z prostej przyczyny – możliwości częstego grania. Z osiągnięć w pierwszoligowej Stali Nysa, środkowy może się pochwalić chociażby zdobyciem akademickiego tytułu mistrza Polski w 2014 roku. Jak mówi sam zawodnik, rok spędzony w pierwszej lidze bardzo pozwolił mu rozwinąć się zawodowo. - Zawsze patrzę na to przez pryzmat własnej osoby. W pierwszej lidze dostałem szansę grania cały czas. Ogrywałem się stale, mogłem doskonalić się w boiskowych umiejętnościach. Wiadomo, że istnieje duży przeskok poziomów, ale gdybym wówczas pozostał w PlusLidze, prawdopodobnie nie rozwinąłbym się siatkarsko, tak jak w Nysie – wyjaśnia zawodnik.

Tymczasem w sierpniu 2014 oficjalna strona ZAKSY podała informację o zakontraktowaniu nowego środkowego, który miałby stale trenować z seniorami, a nie jak np. równie utalentowany Maciej Polański, być "dochodzącym" z Młodej Ligi. Przekorny los zadecydował jeszcze inaczej. Naprzemienne problemy zdrowotne Jurija Gladyra i Łukasza Wiśniewskiego sprawiły, że Krzysztof Rejno w sezonie 2014/2015 niemal na stałe zagościł w wyjściowym składzie ZAKSY. W drużynie seniorskiej radził sobie bez żadnych kompleksów nie tylko na parkietach ligowych, ale także w Pucharze CEV. - Krzysztofa Rejno kontraktowaliśmy dlatego, żeby mieć trzeciego, czwartego środkowego, który cały czas by z nami trenował, a nie tylko dochodził z Młodej Ligi. […] Widać, że "Pepe" Rejno jest zawodnikiem, który potrzebuje gry na najwyższym poziomie. Chociażby podczas spotkania z VaLePą udowodnił, że ma umiejętności, zdobywając sześć punktów blokiem. W ataku spisał się może trochę gorzej, ale z kolei we wcześniejszych spotkaniach wyglądało to odwrotnie. Tego młodego, perspektywicznego zawodnika będziemy starali się rozwijać - mówił wówczas trener, a obecnie prezes ZAKSY, Sebastian Świderski.

I tak się stało. Poczynania Krzysztofa Rejno zostały w ZAKSIE docenione i klub przedłużył ze środkowym umowę na kolejne dwa lata. Gracz był także przed rokiem o włos o drugiego w karierze złotego medalu Młodej Ligi, do którego po pięciosetowym boju zabrakło zaledwie dwóch punktów. - Zabrakło nam dwóch piłek. Przegraliśmy w tie-breaku, mimo że wszystko mieliśmy w swoich rękach. Zabrakło trochę koncentracji. Na pewno takie finały bolą, ale wyszliśmy wtedy z podniesioną głową, zagraliśmy jak mistrzowie z faworytami tego finału – wspomina "Pepe". W tym roku młodym kędzierzynianom nie udało się zrewanżować, ponieważ zajęli 4. lokatę w rozgrywkach Młodej Ligi.

Sięgać gwiazd

W obecnym sezonie ZAKSA nie ma większych problemów zdrowotnych, dlatego Krzysztof Rejno pojawia się na boisku zdecydowanie rzadziej, ale bez kompleksów radzi sobie obok polskich mistrzów świata oraz francuskich mistrzów Europy. - To jest cicha woda… Bardzo fajny chłopak, perspektywiczny, z bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, a w dodatku ciągle młody. Duże granie jest jeszcze przed nim. W tamtym roku wykorzystał swoje pięć minut, w związku z naszymi kontuzjami zastąpił nas całkowicie i w żadnym meczu nie odstawał poziomem. Naprawdę czapki z głów dla niego. Jeżeli nie poprzestanie na tej pracy, którą wykonał do tej pory, wróżę mu świetlaną przyszłość – tak niedawno o koledze z drużyny mówił Łukasz Wiśniewski.

Tymczasem przed ZAKSĄ wielkie wyzwanie - walka o złoto PlusLigi, na które w Kędzierzynie-Koźlu kibice czekają od trzynastu lat. Podopieczni Ferdinando De Giorgiego nie chcą myśleć o tym, że mają już w kieszeni srebro, a bardziej cieszą się z możliwości gry w europejskich pucharach. A co będzie za tydzień? Czas pokaże. - Przede wszystkim po wywalczeniu tego finału nie mówiliśmy, że już wygraliśmy srebrny medal, ale bardziej skupiliśmy się na tym, że wywalczyliśmy prawo gry w Lidze Mistrzów, a do ostatniego gwizdka w meczach finałowych będziemy się bili o złoto - to jest nasz cel i marzenie. Na przebieg finału ogromny wpływ będzie miała dyspozycja Bartosza Kurka, który w rundzie zasadniczej zdobył indywidualnie 485 punktów. - Bartek jest najważniejszą postacią w drużynie z Rzeszowa - zdobywa masę punktów. Kiedy nie ma go na parkiecie gra im się tak dobrze nie układa. Ale my do końca nie wiemy, co szykują na nas rywale. Do ostatniej chwili byli poza finałem, ale nie oglądamy się na nich, bo jeśli zagramy swoje to nieważne, kto stanie po drugiej stronie siatki. Myślę, że będzie dobrze – wyjaśnia środkowy.

Plany, marzenia

Po meczach finałowych dla zawodników, którzy nie grają w kadrze narodowej przyjdzie czas na upragniony odpoczynek. Krzysztof Rejno spędza ten czas grając w plażówkę. W zeszłym roku wraz z bratem stworzyli tzw. "Rejno Team". - Po sezonie bardzo lubię grać w siatkówkę plażową i to jest mój sposób na spędzanie wolnego czasu. W zeszłym roku z bratem stworzyliśmy "Rejno Team" i razem próbowaliśmy pograć, ale bardziej traktuję to jako zabawę - mówi "Pepe".

23-latek nie wybiega planami w daleką przyszłość, głównie chce postawić na samorozwój, a o jakiejkolwiek możliwości gry w kadrze na tę chwilę nie myśli. - Przede wszystkim w przyszłości stawiam na sportowy rozwój. Jeżeli uda mi się kiedyś dorosnąć do kadry w sensie sportowym, jeżeli będę reprezentował odpowiedni poziom to będę bardzo zabiegał i walczył, aby się tam znaleźć. Natomiast na dzień dzisiejszy stawiam tylko i wyłącznie na samorozwój - kończy środkowy. Na pewno kolejną cegiełką w budowaniu boiskowej pewności siebie byłoby zdobycie przez Rejno mistrzostwa Polski. W Kędzierzynie-Koźlu kibice czekają na to od trzynastu lat. Czy "trzynastka" tym razem okaże się szczęśliwa?

Anna Kardas

Źródło artykułu: