Karol Kłos: Mam nadzieję, że nic złego nam się nie stanie w Turcji

PGE Skra Bełchatów zgarnęła pełną pulę w starciu z Ziraatem Bankasi Ankara i w rewanżu musi zdobyć tylko punkt, by zapewnić sobie awans do kolejnej fazy.

Przeprawa PGE Skry Bełchatów z Ziraatem Bankasi Ankara nie była łatwa, szczególnie dla gospodarzy, których trapiły problemy zdrowotne. Po raz pierwszy w sezonie na parkiecie w ataku zameldował się Nicolas Marechal, a niemal całe spotkanie przeciw byłemu klubowi zaliczył Israel Rodriguez.

- Wysoko prowadziliśmy w drugim secie, mecz mógł się zakończyć jeszcze szybciej. Niestety ostatnio potrafimy roztrwonić duża przewagę, byliśmy źli, że rywale wyrównali stan meczu. Dobrze, że nie doszło do tie-breaka, bo to byłaby loteria - przyznał po meczu Karol Kłos.

W rewanżu bełchatowianie potrzebują dwóch wygranych setów, w innym wypadku dojdzie do tzw. złotego seta. - W Turcji zawsze gra się ciężko, kibice robią atmosferę w hali, choć nie wiem do końca jak wygląda obiekt Ziraatu. Na pewno nie będzie tak jak u nas w Atlas Arenie - zapewnił środkowy.

- Dzięki temu, że wygraliśmy, mamy zaliczkę przed rewanżem, ale musimy się pokazać z lepszej strony, w tym spotkaniu nasza gra falowała. Przyzwyczailiśmy wszystkich do tego ostatnio i można powiedzieć, że w każdym meczu walczymy o życie - zażartował Kłos.

W dzień, kiedy obie ekipy rywalizowały ze sobą w Łodzi, w Ankarze doszło do zamachów. - Mam nadzieję, że nic złego nam się nie stanie w Turcji, a organizatorzy zapewnią bezpieczny pobyt. Dzięki czemu nie będą się martwić też nasze rodziny - zakończył zawodnik.

Zobacz wideo: Kondycja polskiego sportu 2016 - debata

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)