WP SportoweFakty: Rok 2015 zakończyłyście w niezłym stylu, pewnie pokonując na własnym terenie SK bank Legionovię. Jak oceni pani to spotkanie?
Heike Beier: Muszę przyznać, że spodziewałam się więcej po zespole z Legionowa. Myślałam, że rywalki dysponować będą większą mocą. Mecz ułożył się jednak tak, że mniej więcej w połowie każdego seta, w okolicach drugiej przerwy technicznej, przeciwniczki doganiały nas, ale my potrafiłyśmy zaraz na tyle się skoncentrować, by uciec i spokojnie już rozgrywać końcówki.
Cieszę się, że wygrałyśmy bez straty seta i zdobyłyśmy bardzo cenne punkty. Ten mecz był trudny dlatego, że grałyśmy ostatnie spotkanie przed świętami. Wiadomo jak to bywa. Niektórzy myślami są już przy spotkaniach z rodziną, część zawodniczek ma w głowie zgrupowanie reprezentacji w kontekście walki o kwalifikację olimpijską, dlatego nie jest łatwo w pełni skupić się na grze. Tym bardziej jestem dumna z mojego zespołu, bo udało nam się zachować koncentrację w najważniejszych momentach starcia z Legionovią. Nasze taktyczne przygotowanie do tego meczu było perfekcyjne.
Czy piąte miejsce Budowlanych Łódź w tabeli Orlen Ligi po dwunastu rozegranych meczach to zadowalający wynik?
- To na pewno dobry punkt startowy do walki o pierwszą czwórkę. Za nami sporo meczów pięciosetowych. Najbardziej w pamięci utkwiło mi jednak spotkanie w Pile przegrane 1:3. To był chyba punkt zwrotny, w którym doszłyśmy do wniosku, że stać nas na więcej i kolejne mecze na pewno to potwierdziły. Wierzymy zresztą, że dysponujemy jeszcze większym potencjałem. Miałyśmy już okazje do pokonania faworytów. Na naszą korzyść przemawiać powinien fakt, że z 10 pozostałych do rozegrania spotkań 6 zagramy u siebie. Na własnym terenie czujemy się na pewno lepiej i jestem przekonana, że będziemy w stanie wykorzystać to w nowym roku. To są jednak tylko moje prywatne odczucia. Trudno mi powiedzieć, jak naszą sytuację postrzega klub czy koleżanki z zespołu.
Czyli pani otwarcie deklaruje walkę o lepsze lokaty?
- Tak, zgadza się. Mam nadzieję, że uda nam się wycisnąć na koniec sezonu lepszy wynik.
Spróbujmy odejść na chwilę od siatkówki. Jakie ma pani plany na święta Bożego Narodzenia?
- Na pewno chcę spędzić czas z moimi bliskimi, ale to będą dość nietypowe, dziwne święta. 24 grudnia mam wolne, ale już dzień później rozpoczynamy z reprezentacją Niemiec przygotowania do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich. Sytuacja jest na pewno wyjątkowa. Spędzę więc czas z rodziną i z drużyną narodową.
Czyli będzie mogła pani po treningach odpoczywać z najbliższymi przy boku?
- Niestety nie. Moja rodzina mieszka w innym miejscu, więc z nią wspólnie świętować będę tylko w wigilię Bożego Narodzenia, a następnego dnia stawić muszę się już na zgrupowaniu. Mowa jednak o tak ważnej i niecodziennej sytuacji jak walka o przepustkę na igrzyska, co zdarza się bardzo rzadko. Raz mogę więc poświęcić święta z rodziną dla tak ważnego celu, jakim jest walka o prawo gry w Rio de Janeiro. Sylwestra i Nowy Rok tym razem, podobnie jak Boże Narodzenie, celebrować będziemy wewnątrz kadry.
Czy te ciężkie pięciosetowe mecze ligowe: z Atomem, Impelem czy Tauronem MKS, mogą pomóc pani w grze w reprezentacji w styczniu, czy jednak kosztowały panią tak dużo siły, że mogą okazać się problemem w kontekście utrzymania formy podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk?
- Wydaje mi się, że każdy mecz pomaga mi stawać się lepszą zawodniczką. Mamy w Łodzi bardzo dobry zespół. Codziennie ćwiczyłam więc ze świetnymi zawodniczkami pod okiem bardzo dobrego trenera, dlatego o moją formę się nie martwię. Cieszę się, że jestem w tej grupie. Wydaje mi się, że prezentujemy siatkówkę na naprawdę wysokim poziomie.
Jak w takim razie układa się pani współpraca z młodą, ale niezwykle utalentowaną rozgrywającą Budowlanych - Pavlą Vincourovą?
- Bardzo lubię z nią grać. To niezwykle pozytywna postać, zwłaszcza na parkiecie. Bacznie ją zawsze obserwuję. Wiem, że bez przerwy myśli o taktyce i szuka najlepszych rozwiązań dla zespołu, mając na uwadze aktualną dyspozycję każdej z nas. Robi wszystko, żeby jak najlepiej prowadzić naszą grę.
Jak przywitała panią Łódź? Ciężko było odnaleźć się w mieście tak różnym od Bielska-Białej?
- Przyznam szczerze, nie było mi łatwo zmienić otoczenie. Spędziłam dwa piękne lata w Bielsku-Białej. Uwielbiam być blisko natury, kocham góry. Na szczęście teraz trafiłam do silnego zespołu i dobrze poukładanego klubu. Mogę tu liczyć na pomoc z każdym problemem, zawsze znajdzie się ktoś, kto chce mi pomóc. Co ważne, dostałam tu mieszkanie i porządny samochód.
Jeśli chodzi o Łódź jako miasto, to była dla mnie sporym zaskoczeniem, ale bardzo ją polubiłam. Mogę tu wszystko znaleźć, mam nawet kawiarnię Starbucks niemal pod domem. To jest w tym wszystkim najlepsze!
Klimat do osiągnięcia sukcesu sportowego jest więc sprzyjający?
- Zdecydowanie!
Najbliższy czas to jednak, tak jak pani wspomniała, walka o kwalifikację olimpijską. W jakim nastawieniem reprezentacja Niemiec przystępuje do mocno obsadzonego turnieju eliminacyjnego?
- Myślę, że stać nas na miejsce w pierwszej trójce w Ankarze - więcej, wierzę, że tak się stanie i znajdziemy się wśród trzech najlepszych drużyn. Uwielbiam ducha zespołu panującego obecnie w naszej kadrze. Potrafimy naprawdę dobrze grać. Oczywiście europejskie kwalifikacje zapowiadają się naprawdę ciężko, bo wezmą w nich udział najlepsze zespoły na kontynencie. Nie pomaga na pewno fakt, że w przypadku większości reprezentacji, może za wyjątkiem Turcji, gdzie kadrowiczki skupione są w trzech, maksymalnie czterech zespołach, zawodniczki zjeżdżają się na kadrę z wielu różnych klubów.
Czy w Ankarze konkurencyjna dla najlepszych może być reprezentacja Polski z pani klubowymi koleżankami w składzie?
- Oczywiście. Jestem tego pewna. Biało-Czerwone każdemu sprawić mogą poważny problem.
Wyobraża pani sobie grę przeciwko Sylwii Pyci i Gabrieli Polańskiej, na przykład w finale turnieju kwalifikacyjnego w Turcji?
- Na pewno obie łódzkie środkowe mają wszelkie predyspozycje, by być mocnym punktem swojej reprezentacji. Dla mnie byłoby ciężko grać przeciwko nim. Dobrze poznałam już Sylwię i Gabi, wiem jak grają, więc znalezienie się z nimi po przeciwnej stronie siatki byłoby dla mnie w jakimś stopniu grą przeciwko swojej drużynie.
Rozmawiał Marcin Olczyk