Kędzierzynianie nie wykorzystali historycznej szansy - relacja ze spotkania ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Sisley Treviso

"A miało być tak pięknie" mogą zanucić zawodnicy i kibice ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Podopiecznym Krzysztofa Stelmacha nie udało się zdobyć Pucharu CEV. Przegrali mecz 1:3, a następnie ulegli Sisleyowi Treviso w dodatkowym, złotym secie.

Sobotni mecz był jednym z ważniejszym w historii kędzierzyńskiego klubu. Choć po zwycięstwie 3:2 w Treviso, ZAKSA znalazła się w bardzo komfortowej sytuacji, nie mogła być pewna zdobycia Pucharu CEV. W końcu finały europejskich rozgrywek rządzą się swoimi prawami, a kibice na triumf jednego z polskich klubów czekają od 33 lat.

Spotkanie rozpoczęło się od sporego zamieszania. Organizatorzy postanowili po pierwszej akcji uczcić minutą ciszy ofiary trzęsienia ziemi w Japonii, o czym jednak zapomnieli poinformować grające zespoły. Gdy nieporozumienie zostało już wyjaśnione, rozgorzała prawdziwa walka. Kędzierzynianie natychmiast przejęli inicjatywę i już po chwili prowadzili 4:1. Zawodnicy włoskiego zespołu nie mogli opanować nerwów. Po autowym ataku Roba Bontje zeszli na pierwszą przerwę techniczną z dużą stratą do gospodarzy (8:2). Mimo dużo lepszej gry przyjezdnych w drugiej części seta, ZAKSA utrzymywała się na prowadzeniu (16:12). W końcówce zespoły walczyły punk za punkt, a przewaga zdobyta na początku partii pozwoliła podopiecznym Krzysztofa Stelmacha na spokojne zwycięstwo. Pierwszą odsłonę spotkania zakończył atakiem z przechodzącej piłki Paweł Zagumny (25:19).

W drugim secie obraz gry wyraźnie się zmienił. Goście odnaleźli swój rytm i popełniali znacznie mniej błędów własnych. Autowy atak Jakuba Jarosza sprowadził oba zespoły na pierwszą przerwę techniczną (4:8). Trener ZAKSY zareagował na tą sytuację zmianą atakującego. Olbrzymie problemy polskiego zespołu z przyjęciem zagrywki odbiły się na wyniku. Po efektownym bloku na Dominiku Witczaku Sisley prowadził już 13:7. Kędzierzynianie w żaden sposób nie mogli zniwelować strat i na drugiej przerwie technicznej wciąż tracili do swoich rywali aż sześć oczek. Nadzieję na zwycięstwo przywrócił miejscowym pojedynczy blok Wojciecha Kaźmierczaka (13:16). W końcówce inicjatywa była niestety po stronie drużyny z Treviso. Gdy zagrywkę zepsuł Idi na tablicy pojawił się wynik 19:23. Seta zakończył błąd środkowego ZAKSY (21:25).

Trzecia partia zdecydowanie należała do zespołu z Italii. Błędy kędzierzynian zapewniły gościom trzypunktową przewagę (5:8). Kolejne akcje nie napawały kibiców zgromadzonych w hali Azoty optymizmem. Ich ulubieńcy nie mogli znaleźć sposobu na świetnie dysponowanych graczy Sisley'a i popełniali coraz więcej błędów własnych. Gdy długą wymianę zakończył Alessandro Fei, przyjezdni prowadzili już sześcioma punktami (10:16). O emocjach w końcówce nie mogło być mowy. Trener Stelmach odpuścił nieco tą część seta, wpuszczając na boisko Grzegorza Pilarza, i lekko przeziębionego Tine Urnauta (13:20). Rozluźnienie wdarło się również w szeregi włoskiego zespołu, na co Roberto Piazza zareagował prośbą o czas (18:22). Partię zakończył autowy atak Jurija Gładyra (20:25).

Początek czwartej odsłony meczu był dość wyrównany. Na pierwszą przerwę techniczną zawodnicy zeszli po efektownym ataku Nowicy Bjelicy (6:8). W kędzierzyńskiej hali wreszcie rozgorzała walka punkt za punkt. Ciężar gry w tym fragmencie seta wziął na siebie Michał Ruciak, który raz po raz punktował z lewego skrzydła (10:12). Trener ZAKSY liczył też na dobrą postawę Jakuba Jarosza, który powrócił na boisko. Niestety wysiłki gospodarzy nie zdały się na wiele, bo Sisley ponownie wypracował sobie przewagę (12:16). Zawodnicy polskiego klubu musieli powoli zacząć myśleć o dodatkowej partii. Powstrzymanie przyjezdnych przed doprowadzeniem do niej wydawało się bowiem wręcz niemożliwe (18:22). Mecz zakończył Robert Horstink (19:25), a o tym, kto zdobędzie Puchar CEV, zadecydować miał złoty set.

Piątą partię gospodarze zaczęli nerwowo, od zepsutej zagrywki Jakuba Jarosza. Nawet niesamowity doping kędzierzyńskich kibiców nie był w stanie pomóc ZAKSIE, która po chwili przegrywała już 1:4. Choć miejscowi zerwali się do walki, podczas zmiany stron wciąż przegrywali trzema oczkami (5:8). Kapitalna zmiana Samuele Papiego doprowadziła do wyniku 6:10. W szeregach polskiego zespołu brakowało zawodnika, który potrafiłby wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy i popełniali kolejne błędy własne. Złotą partię zakończył Robert Horstink (11:15). To właśnie świetna gra Holendra w dużej mierze przyczyniła się do ostatecznego triumfu jego zespołu w Pucharze CEV.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Sisley Treviso 1:3 (25:19, 21:25, 20:25, 19:25)

złoty set: 11:15

ZAKSA: Jarosz, Zagumny, Ruciak, Idi, Gładyr, Kaźmierczak, Gacek (libero) oraz Witczak, Witczak, Pilarz, Urnaut, Wójtowicz

Sisley: Fei, Bonifante, Kovar, Maurotti, Bjelica, Bontje, Farina (libero) oraz Horstink, Papi, De Togni, Marcelinho

Źródło artykułu: