PGE Skra Bełchatów by awansować do najlepszej szóstki Champins League musiała w Łodzi pokonać Knack Randstad Roeselare i dodatkowo zwyciężyć także w złotym secie. - Na parkiecie przeciwnika polegliśmy 1:3, prawie wszystko rozgrywało się jednak na przewagi. Już powinniśmy być w następnej rundzie (po triumfie 3:0 w meczu rewanżowym - przyp. red.), a tu każą nam jeszcze grać złotego seta. Myślę, że regulamin nie jest do końca uczciwy, ale takie życie. My mamy grać i nie narzekać - uważa Daniel Pliński, środkowy drużyny z Bełchatowa.
Podopieczni Jacka Nawrockiego stanęli jednak na wysokości zadania i awansowali do play-off 6 Ligi Mistrzów. - Już w sobotę mówiłem, że na pewno wygramy spotkanie, a rozstrzygnięcie złotego seta będzie kwestią tego, jak go wytrzymamy. Wytrzymaliśmy i się udało. Mariusz Wlazły jest absolutnie naszym liderem. Pokazał po raz kolejny, że gdy przychodzi ważny moment, to gra na najwyższym poziomie. Chwała mu za to i cieszymy się, że mamy takiego zawodnika w drużynie - chwali swojego kolegę z drużyny Pliński.
Bełchatowianie w kolejnym starciu Champions League zmierzą się z rosyjskim Zenitem Kazań. - Moim zdaniem plan minimum wykonaliśmy, bo awansowaliśmy do szóstki. Takiego celu jednak oczywiście sobie nie stawialiśmy. Mamy dużą szansę awansować do Final Four, ale tam również może wystąpić Zenit, w którym gra między innymi dwóch amerykańskich mistrzów olimpijskich. Na dzień dzisiejszy szanse bym dawał 50/50 - dodał na koniec środkowy bełchatowskiego teamu.