Nikt nie ma wątpliwości, że głównym faworytem Final Four Champions League jest Trentino Volley. Włoska ekipa rok temu sięgnęła po zdecydowane zwycięstwo i ma chrapkę na kolejną wiktorię. - Jako kapitan drużyny, która broni tytułu wywalczonego w ubiegłym sezonie, mam nadzieję, że to moja ekipa sięgnie po pierwsze miejsce - stwierdził Matej Kazijski, kapitan włoskiej drużyny. - W Łodzi możemy spodziewać się jednak przede wszystkim wielkiej siatkówki - dodał bułgarski przyjmujący.
Konkurencji włoski zespół lekceważyć jednak nie powinien. Zarówno PGE Skra Bełchatów, jak i Dynamo Moskwa ma w swoich szeregach wielu znakomitych zawodników. Spontaniczni gracze ACH Volley Bled, drużyny, która jest rewelacją tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, również mogą pokusić się o sprawienie kolejnej niespodzianki. - Zdajemy sobie z tego sprawę, że niezwykle trudno będzie nam obronić tytuł wywalczony rok temu, ale zrobimy wszystko, by ów cel ponownie zrealizować - przyznał trener Trentino Volley, Radostin Stojczew, który jest przekonany, że jego drużyna jest w optymalnej formie.
O tym, czy rzeczywiście tak jest, polscy kibice przekonają się już podczas sobotnich półfinałów. Trentino Volley stanie w szranki z nieprzewidywalną słoweńską ekipą, prowadzaną przez Glenna Hoaga. - Awans mojej drużyny do Final Four Champions League ma być niejako nauką. Dostać się tutaj nie było łatwo, ale moi zawodnicy czerpią wiele radości z gry w siatkówkę i wraz z każdą rozegraną piłką, robią coraz większe postępy - mówił szkoleniowiec ACH Volley Bled, świadomy tego, że jego drużyna nie jest faworytem łódzkiego turnieju.
- Chciałbym życzyć wszystkim, by zobaczyli w Łodzi bardzo dużo dobrej gry - oznajmił Jurij Czerednik, trener Dynama Moskwa, z którym w półfinale zmierzy się mistrz Polski, PGE Skra Bełchatów. Szkoleniowiec rosyjskiej drużyny nie szczędził także pozytywnych słów, skierowanych przede wszystkim w stronę polskich miłośników volley'a. - Znaleźliśmy się w kraju, w którym siatkówka jest wielkim spektaklem. Cieszę się, że turniej finałowy będzie prawdziwym show - przyznał Czerednik.
Jacek Nawrocki z kolei w sposób ironiczny wyraził swojej zdanie na temat zbliżającego się wielkiego widowiska w łódzkiej Atlas Arenie. - Wszyscy są szczęśliwi, że się tutaj znaleźli, ale ja taki zachwycony, szczerze mówiąc, nie jestem - przekonywał z uśmiechem na twarzy. - Wybrałbym sobie zdecydowanie innych przeciwników - żartował dalej trener Skry. - Tak naprawdę staraliśmy się przygotować jak najlepiej do tego turnieju. Chcemy pokazać każde swoje atuty. Zrobimy wszystko, by zadowolić naszą publiczność - dodał na koniec.
Zawodnicy PGE Skry Bełchatów w 2008 roku sięgnęli po brązowy medal Ligi Mistrzów. Według większości, powtórzenie tego rezultatu nie będzie uchodzić za sukces. Bełchatowska ekipa jest już drużyną, która dojrzała do tego, by święcić największe triumfy. Czy jednak umiejętności będą iść w parze z siatkarskim szczęściem?