Żyjemy w kraju mocno dotkniętym przez afery korupcyjne. Konsekwencje starych grzechów są odczuwalne do dziś. Szczególnie w futbolu. Jednak jeszcze nie znamy udowodnionego przypadku korupcji w siatkówce. Dlatego dziwią wielkie teorie spiskowe dotyczące handlu spotkaniami w żeńskiej lidze.
Ostatnia kolejki ekstraklasy zawsze, a przynajmniej w większości, kończą się niespodziankami. W mocniejsze ekipy wkrada się rozprężenie, a teoretycznie gorsze stają przed ostatnimi szansami na osiągnięcie postawionych celów. Nieprzewidywalne wyniki w sporcie to przecież norma i to co w nim kochamy!
Najbardziej na tej nagonce cierpią siatkarki z Białegostoku i Wrocławia. Czemu? Bo potrafiły zaprezentować swoje umiejętności w najważniejszych pojedynkach w sezonie. Uniknęły baraży dzięki swojej grze, a nie szczęśliwemu zbiegowi okoliczności.
Próbuję dojść do tego skąd to się wzięło? Przecież zarówno Pronar Zeto AZS jak i Impel Gwardia nie raz pokazały w przeciągu całych rozgrywek, że są w stanie odbierać punkty ekipom zdecydowanie silniejszym od siebie. Siatkarki z Dolnego Śląska dwukrotnie ograły ENION MKS i zabrały punkt Bankowi BPS. Osłabione Akademiczki wygrały w Łodzi. Te mecze też były kupione?
Dlatego apeluję, internetowi prorocy dajcie sobie spokój z bezpodstawnymi oskarżeniami. Cieszcie się pięknem sportu i czekajcie na kolejne niespodzianki, które podniosą poziom ligi. Przecież o to chodzi...