Koniec klątw, koniec koszmarów. Mamy to, na co czekaliśmy od 1980 roku!

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Tomasz Fornal
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Tomasz Fornal
zdjęcie autora artykułu

Mamy to, na co czekaliśmy 44 lata, a przyświecało całej polskiej siatkówce od początku XXI wieku. Czekały na to kolejne pokolenia. Reprezentacja Polski siatkarzy w końcu jest w półfinale Igrzysk Olimpijskich. W Paryżu pokonała Słowenię 3:1.

Mecz meczów. Mecz czterolecia. Zaczęliśmy o nim myśleć 3 sierpnia 2021 roku, kiedy to po raz piąty z rzędu Biało-Czerwoni nie przeszli olimpijskiego ćwierćfinału. Nie miało znaczenia srebro mistrzostw świata, nie miało znaczenia mistrzostwo Europy. Od trzech lat liczył się tylko ten mecz, choć tak naprawdę dopiero od dwóch dni wiedzieliśmy, przeciwko komu go zagramy.

Wyszło, że przeciwko Słowenii, która w ostatnich latach odarła nas z kilku marzeń i sprowadzała na ziemię. W dodatku niecałe dwie doby po dość wyraźnej, sprowadzającej na ziemię porażce z Włochami. Narracja najbardziej dramatyczna z możliwych. Ale - zgodnie z hasłem jednej z kampanii, w której brali udział reprezentanci Polski na starcie sezonu reprezentacyjnego: "To tylko presja".

- Nie ma szans uspokoić kibiców. Każdy ma swoje oczekiwania, swoje emocje. Każdy się martwi. Chłopaki wiedzą, jak ważny jest to mecz i dadzą z siebie sto procent. Mam nadzieję, że wszyscy. Nie lubię mówić, że będzie wszystko okej, bo nie wiem czy będzie. Ale wiem, że każdy da z siebie maksimum - zapowiadał w rozmowie z Eurosportem trener Nikola Grbić.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Były siatkarz ocenił Polaków. "Masa własnych błędów"

W pierwszej partii Słoweńcy, którzy w turnieju olimpijskim wygrali jak dotąd wszystkie swoje mecze, wyszła jednak z pewną dozą niepewności. Wyglądało, jakby stresowali się bardziej pierwszym w historii ćwierćfinałem dużo bardziej niż Polacy. To nie tak, że po naszej stronie działało wszystko. Ciężar gry wzięli na siebie przede wszystkim środkowi - Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek, ale to my lepiej radziliśmy sobie ze swoimi problemami.

Swoją robotę na lewym skrzydle wykonywał Wilfredo Leon. Z kolei Tomasz Fornal skończył tylko jeden atak, ale za to pipe'a w bardzo ważnej kontrze. A do tego dołożył skuteczny pojedynczy blok na Toncku Sternie, motorze napędowym ekipy trenera Gheorghe Cretu w turnieju olimpijskim. Pierwszą partię Biało-Czerwoni wygrali 25:20.

Set drugi to już dużo więcej walki z obu stron, ale mimo wszystko to Polacy byli częściej z przodu. Kluczowym momentem tej części gry była podwójna zmiana z Łukaszem Kaczmarkiem i Grzegorzem Łomaczem przy stanie 23:21 dla nas. Pierwszy z nich wpadł w siatkę, a potem zaczęła się walka na przewagi. Plusem było to, że skuteczność odzyskał Bartosz Kurek. Tyle, że u Słoweńców odzyskał ją Klemen Cebulj. I to oni zwyciężyli na przewagi do 24.

Trzecią partię - to przyznać otwarcie - reprezentacja Polski sobie po prostu wyserwowała. W samej tylko tej części gry po tym elemencie nasz zespół zdobył sześć punktów. Nawet mimo tego, że tyle samo oczek oddaliśmy po zepsutych serwisach, a po drugiej stronie za Toncka Sterna bardzo dobrą zmianę dał Rok Mozić, Polacy mieli pełną kontrolę nad tym setem. Pod koniec co prawda Leon dostał dwa bloki przy piłce setowej, ale przewagi nam wystarczyło, by wygrać 25:19.

Ale w czwartym secie Leon ponownie wskoczył na ten swój genialny poziom. Kończył to, co wydawało się nie do skończenia, a do tego jeszcze pomógł zbudować przewagę mocną, odrzucającą zagrywką. Uciekliśmy na 3-4 punkty, ale nadal trochę drżeliśmy - choć chyba bardziej my oglądający niż oni tam na boisku. Gdy asa dołożył Kurek, było już 17:13.

Jakby tego było mało, po chwili wrócił Toncek Stern i pomógł zagrywką wszystko wyrównać do stanu 18:18. Ale potem to Polacy zdobyli cztery punkty z rzędu, z czego ostatni zagrywką Jakub Kochanowski. Wtedy już w Słoweńcach coś pękło, a nas to coś powiodło do upragnionego półfinału igrzysk olimpijskich po wygranej 25:20.

Półfinałowego rywala jeszcze nie znamy i poczekamy na niego właściwie do późnych godzin nocnych. Będzie to albo USA albo Brazylia. Spotkanie pomiędzy tymi ekipami zaplanowano na godzinę 21:00.

Słowenia - Polska 1:3 (20:25, 26:24, 19:25, 20:25)

Słowenia: Ropret, Urnaut, Kozamernik, Stern, Cebulj, Pajenk, Kovacić (libero) oraz Mozić, Mujanović.

Polska: Janusz, Fornal, Bieniek, Kurek, Leon, Kochanowski, Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek, Semeniuk, Huber.

Czytaj też: Drugi set Polek przejdzie do historii igrzysk!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty