Jeden moment odmienił Polki. To jest drużyna na medal! [OPINIA]

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Agnieszka Korneluk
WP SportoweFakty / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Agnieszka Korneluk
zdjęcie autora artykułu

Polki po horrorze pokonały Japonki 3:1 na otwarcie igrzysk w Paryżu. Wśród Biało-Czerwonych prym wiodła jedna zawodniczka, ale czapki z głów także przed dwiema zmienniczkami. Są jednak rzeczy, których nasza reprezentacja musi się wystrzegać.

Tuż przed startem spotkania Polska - Japonia na IO Paryż 2024 kamery pokazały uśmiechniętego trenera Stefano Lavariniego. To kontrastowało trochę z grą, którą na początku spotkania pokazały jego podopieczne.

Widać było na początku, że presja olimpijskiego debiutu trochę przytłoczyła nasze reprezentantki. Popełniały ono sporo błędów, w ich grze pojawiły się niedokładności, których nie widzieliśmy w ostatnich latach. Do tego brak zdecydowania w ataku i wynik pierwszej partii nie mógł być inny - wyraźna wygrana Japonek po dominacji w końcówce.

Druga partia też zaczęła się dla nas niemrawo. Znów występowały problemy w ofensywie. Wtem pojawił się długo oczekiwany blok naszej środkowej Agnieszki Korneluk. Padła na kolana z radości - to jej charakterystyczna cieszynka. Dała w ten sposób sygnał kadrze, że w tym starciu nie ma się czego bać, nie ma co się stresować olimpijskim debiutem. Wszystko jeszcze jest do ugrania.

ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Czas na igrzyska. Pierwsze treningi we Francji

Biało-Czerwone faktycznie zaczęły prezentować się lepiej, tak jak w spotkaniu Ligi Narodów, w którym wygrały z Japonkami 3:0. Przede wszystkim nabrały pewności siebie. Nie bały się odważnych rozwiązań w ofensywie, ani zayzykować zagrywką. Zupełnie jak inna drużyna.

Muszą jednak uważać na takie momenty, jak te w trzecim i czwartym secie. Ekipa Lavariniego prowadziła wtedy ośmioma punktami i wydawało się, że ich wygrana jest niezagrożona. Pojawiło się trochę dekoncentracji i dopuściły rywalki do gry. Te wykorzystywały każdą okazję i doprowadziły do stanu 23:24.

Wprawdzie Polki wygrały tego seta po ataku Magdy Stysiak, ale ostatnią partię Japonki zaczęły znakomicie. Właśnie dlatego, że nasze siatkarki dały im szansę wrócić do gry. To samo zdarzyło się zresztą w końcówce czwartego seta. Zawodniczki z Azji i tak przegrywały 18:22, a doprowadziły do gry na przewagi i miały nawet piłkę setową. Wszystko na szczęście skończyło się dobrze, ale nie musiało.

Bez wątpienia zawodniczką tego meczu jest Agnieszka Korneluk. Wykręciła niesamowite liczby jak na środkową, 20 punktów i aż osiem skutecznych bloków. Do tego miała niesamowity wpływ na mental drużyny. Kto wie czy rywalki nie doprowadziłyby do tie-breaka, gdyby nie kolejna kapitalna seria Korneluk. Polka postawiła dwa pojedyncze bloki, dołożyła dwa potężne ataki. Znów dała sygnał, że ten set jest do ugrania. W końcówce dołożyła kolejną czapę.

Druga cicha bohaterka to Malwina Smarzek. Aż chciałoby się powiedzieć: jak dobrze cię znowu widzieć w kadrze! Dawała znakomite zmiany za momentami falującą Magdaleną Stysiak. Pokazuje to, że mamy opcję zapasową nawet jeśli naszej liderce nie idzie. To ważne, bo niewiele ekip może się pochwalić takim luksusem.

20-letnia Martyna Czyrniańska po raz kolejny udowodniła, że ma stalowe nerwy. Po dwóch godzinach stania w kwadracie dla rezerwowych weszła, skończyła kluczową piłkę, a potem przy piłce meczowej zaserwowała asa. Kolejna zawodniczka, która w najważniejszych momentach może wziąć ciężar gry na siebie. Taka różnorodność to jedna z największych zalet naszej reprezentacji.

Warto mieć świadomość, jak wielką wagę ma to zwycięstwo dla reprezentacji Polski. Ekipa Stefano Lavariniego jest już bowiem praktycznie pewna awansu do ćwierćfinału igrzysk olimpijskich, a to nasz najlepszy rezultat od ponad pół wieku. Trudno bowiem spodziewać się, by Kenijki stanowiły dla nas realne zagrożenie.

Wygrana 3:1 z jedną z najlepszych drużyn świata udowadnia też, że Stefano Lavarini nie przestrzelił z formą. Co więcej, jest sporo elementów do poprawy, jak atak czy zagrywka, co stanowi znakomity prognostyk. Biało-Czerwone mogą wskoczyć jeszcze poziom wyżej.

Po tym meczu mam jeden główny apel: bez nerwów. Siatkarki udowodniły, że w igrzyskach w Paryżu mogą zdobyć medal. Potrzebują jednak dopiero spokoju i wiary we własne możliwości. No i żeby nie zjadła ich olimpijska trema.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Po urodzeniu dziecka pięć lat nie grała w kadrze. Wróciła na IO. Jasno mówi, co się zmieniło

Źródło artykułu: WP SportoweFakty