Podczas każdego z setów było widać, że gospodarze mają spore problemy z komunikacją w obronie. Kilkakrotnie z partnerami z drużyny nie zrozumiał się Paweł Woicki, a Stanisław Pieczonka nie mógł sobie poradzić z szybującą zagrywką Łukasza Wiśniewskiego. - Rozgrywki PlusLigi z roku na rok są coraz mocniejsze. Wszystko rozpoczęło się w końcówce czwartego seta i właściwie ten moment sprawił, że pojedynek nie zakończył się naszym zwycięstwem 3:1. Potem dodatkowo pojawiła się nerwowość, i w tie-breaku mieliśmy kontynuację dobrej gry gości - stwierdził po meczu Wojciech Jurkiewicz.
W zespole Delekty zabrakło przede wszystkim Piotra Gruszki. Reprezentant Polski siedział w sektorze dla VIP i bardzo żywiołowo reagował na wydarzenia na parkiecie. Być może najlepszy siatkarz Europy wróci już na najbliższe starcie z AZS Olsztyn. - Nie nastawiałbym się tam na łatwą potyczkę, bo trzeba będzie z pewnością włożyć wiele serca w to spotkanie. Dlatego brakuje nam Piotrka, gdyż już podczas końcówki w Kędzierzynie pokazał, że w decydującym momencie potrafi zachować zimną krew. Tego zabrakło w niedzielę, bo trzy punkty były w naszym zasięgu - dodał Jurkiewicz.
Swoje ''trzy grosze'' dołożyli też sędziowie. Kilkakrotnie arbiter Grzegorz Jacyna pomylił się na niekorzyść bydgoszczan, co było doskonale widać na telibimie. - Nie będę oceniał ich pracy. Od tego są inne osoby - skwitował krótko Grzegorz Szymański. - Według mnie nie można mówić o braku zgrania w naszej ekipie, bo gdybyśmy wygrali czwartą partię, to wtedy nie byłoby zbędnych nerwów. Przepraszamy naszych kibiców, którzy w naprawdę sporej ilości zjawili się w niedzielę w Łuczniczce - zakończył Szymański.
Przed piątkowym meczem w Olsztynie pozostaje właściwie jedno pytanie. Czy na parkiet w stolicy Warmii wybiegnie wreszcie Piotr Gruszka? Wszystko zależy od potrzeb i wyniku. Obecnie przyjmujący bydgoskiej ekipy ciągle konsultuje swój stan zdrowia z profesorem Kuczyńskim.