Ukraina walczy w mistrzostwach świata. Ich były trener na froncie

Instagram / shchytkov_91 / Na zdjęciu: Witalij Szczytkow
Instagram / shchytkov_91 / Na zdjęciu: Witalij Szczytkow

- Poszliśmy spać i nagle o 6-7 rano budzi mnie kolega i mówi: Stary, wojna się zaczęła, bomby spadają na całą Ukrainę - opowiada Witalij Szczytkow, reprezentant Ukrainy, która zagra w 1/8 finału mistrzostw świata siatkarzy.

[b]

[/b]Ukraina w mistrzostwach świata siatkarzy 2022 radzi sobie bardzo dobrze. Wyszła z grupy z drugiego miejsca i w 1/8 finału zagra z Holandią. Rozgrywajacy kadry Witalij Szczytkow, który ma związki z Polską, opowiada, jak dowiedział się o wojnie, kolegach w armii i tym, jaka jest przyszłość siatkówki w jego kraju.
Arkadiusz Dudziak, WP SprotoweFakty: Pamięta pan, co robił 24 lutego, gdy się dowiedział o wojnie?


Witalij Szczytkow, rozgrywający reprezentacji Ukrainy
: Pojechaliśmy na turniej Pucharu Ukrainy. Dojechaliśmy o drugiej w nocy do hotelu do miasteczka Godorok. Poszliśmy spać i nagle o 6-7 rano budzi mnie kolega i mówi: "Stary, wojna się zaczęła, bomby spadają na całą Ukrainę". Obudziłem się, myślałem, że to może coś mniej poważnego. W ogóle nie wiedziałem, co się dzieje. Dwie godziny później dyrektor naszego klubu powiedział: "Zbieramy się, jedziemy do domu, bo to 10-12 godzin drogi". Miasteczko, w którym byliśmy, było na zachodzie, a wracaliśmy na wschód, do Dniepropietrowska. Później rozjechaliśmy się po domach.

A gdzie pan mieszka?

Pochodzę z Jużnoukraińska, które jest na południu Ukrainy.

ZOBACZ WIDEO: Urodzinowa niespodzianka i trenerzy pod lupą | #PODSIATKĄ VLOG Z KADRY #21

Jaka tam jest teraz sytuacja?

W moim mieście jest na razie spokojnie, ale leży w tym samym obwodzie co Mikołajów. Teraz blisko tego miasta są działania wojenne.

Pańska rodzina wyjechała czy została?

Została. Mają tam mieszkanie, ojciec ma biznes. Jak wyjadą, to zostaną z niczym. Dopóki jest w miarę bezpiecznie, to tam tkwią. Nie ma na tyle ekstremalnej sytuacji, by wyjeżdżać. I mam nadzieję, że tak zostanie.

Ma pan znajomych, którzy trafili do armii?

Tak, kumpel, bardziej przyjaciel mojego brata, poszedł na front. Znaliśmy się od dziecka. Jest jeden znajomy, Iwan Slinczuk, z którym grałem i był później asystentem trenera w 2019 roku, walczy w armii. Czasem piszemy do niego, by dowiedzieć się, jaka jest u sytuacja. Modlimy się, by nic mu się nie stało.

Jak ważne dla Ukraińców jest to, że możecie grać tutaj. Dostaje pan sporo wiadomości?

Trochę dostaję, ale nie jest też tak, że mam zapchaną skrzynkę na portalach społecznościowych, a jednak jest ich parę. Piszą, że ktoś poszedł na wojnę, wspierają nas cały czas. Staramy się pozostawiać w kontakcie z naszymi kibicami i innymi chłopakami.

Czy duże jest zainteresowanie mistrzostwami ze strony ukraińskich mediów?

Nie za bardzo. Dopiero, gdy wygraliśmy z Tunezją, coś zaczęło się dziać, mówili w telewizji. Jest jakaś transmisja. Jednak głównie Instagram i Facebook nas promuje. Większość wiadomości jest o wojnie i to zrozumiałe. Mogliby trochę o nas więcej mówić.

A wiecie już, co dalej po tych mistrzostwach?

Zostaję w klubie z Dniepropietrowska. Będzie liga w Ukrainie. Mój prezes, Władimir Dubiński zrobił ligę i zorganizował wszystko. Wszystkie zespoły będą grały w jednej hali, jednego tygodnia dziewczyny, drugiego chłopaki. Mam nadzieję, że się uda rozegrać sezon. Jeśli nie będzie siatkówki w Ukrainie, to wszyscy zostaną bez pracy, bez niczego. Wszystko straci sens.

A gdzie to będzie się odbywać?

W Czernowcach, to jedno z najbezpieczniejszych miejsc, gdzie niemal w ogóle nic się nie dzieje.

Skąd nauczył się pan tak dobrze polskiego?

Najpierw rok grałem w Suwałkach, później we Wrześni, a w następnym roku wróciłem do Suwałk. Bardzo mnie interesowało, jak szybko się nauczyć języka, by ogarniać normalne sprawy, pogadać z ludźmi. To inny kraj, inny alfabet. Zależało mi na tym, by na spokojnie móc się porozumieć z chłopakami, z trenerami, ze wszystkimi, by nie chodzić prosić o pomoc w tłumaczeniu. Całkiem nieźle mi poszło. Oglądałem telewizję, gadałem z chłopakami, którzy mi bardzo pomagali.

Ostatni raz w Polsce grał pan cztery lata temu i słychać, że nie zapomniał pan języka.

Po pierwsze to dlatego, że jest bardzo podobny do ukraińskiego. Także dla mnie jest bardzo przystępny, łatwiej się go uczyło niż angielskiego. Czasami z kimś pogadam, wróciliśmy na Euro. Gdy słyszę czasem siebie, to troszkę się śmieje, bo słyszę jednak u siebie wyraźny akcent. Po trzech latach mieszkania w Polsce ludzie nie wiedzieli, że jestem z Ukrainy. Nie słyszeli tego akcentu i to cieszyło.

Na co was może stać na tych mistrzostwach świata?

Mamy pokazać swoją grę. Gdy to robimy, możemy dać radę z niemal każdym zespołem.

Tej waszej siatkówki zabrakło w meczu otwarcia z Serbią - przegraliście 0:3. Mam wrażenie, że mogliście więcej wyciągnąć z tego spotkania.

Być może pojawił się stres, zabrakło zimnej głowy, trochę doświadczenia, małych elementów. Może gdyby to był drugi mecz w turnieju, to byłoby mniej stresu, byłoby lepiej. Stało się jednak, co się stało.

W 1/8 finału traficie na Holandię. Wydaje się to być rywal w waszym zasięgu.

To mocny przeciwnik. Jeszcze nic nie oglądaliśmy, bo nie wiedzieliśmy do ostatniej chwili, na kogo trafimy. Bardzo dobrze grali w Lidze Narodów, a na mistrzostwach świata pokonali Iran i Argentynę. Musimy podejść do niego poważnie i się przygotować.

***

Mecz 1/8 finału mistrzostw świata siatkarzy Ukraina - Holandia odbędzie się w poniedziałek 5 września o godz. 17:30. Zwycięzca tego spotkania w ćwierćfinale zmierzy się z lepszym z pary Słowenia - Niemcy.

Czytaj więcej:
Tego już za dużo. Trener Polaków ostro o światowej federacji
Polacy w formie. Pierwszy set psuł świetne wrażenie. "Przegraliśmy na własne życzenie"